Wobec nieuzasadnionego zaniżenia pensji sędziowskich i prokuratorskich w latach 2021–2023 przez sądy pracy przetacza się obecnie fala spraw o wynagrodzenia. Czy rzeczywiście konieczne jest, aby sprawy te zalewały sądy i opóźniały rozpoznanie normalnych spraw pracowniczych? Wydaje się, że możliwe są także inne drogi rozwiązania tego problemu.

W latach 2021–2023 wynagrodzenia sędziów były wypłacane sprzecznie z regulacją zawartą w art. 91 § 1c ustawy – prawo o ustroju sądów powszechnych. Wyliczano je bowiem na podstawie art. 12 ustawy o szczególnych rozwiązaniach służących realizacji ustawy budżetowej w 2021 r. oraz art. 8 ustawy o szczególnych rozwiązaniach służących realizacji ustawy budżetowej na rok 2022, a także art. 9 analogicznej ustawy dotyczącej 2023 r. Ten sposób obliczania wynagrodzenia sędziów spowodował jego zaniżenie o kwoty sięgające kilkudziesięciu tysięcy złotych.

Czytaj więcej

Sędzia niezdolny do pracy bez pensji? Sąd Najwyższy orzekł

Analogiczny mechanizm

Warto przypomnieć, że Trybunał Konstytucyjny w wyroku z 8 listopada 2023 r. (K1/23) wyraźnie wskazał, że art. 8 i 9 ustawy o szczególnych rozwiązaniach służących realizacji ustawy budżetowej na rok 2023 jest niezgodny z art. 178 ust. 2 Konstytucji RP. Trybunał odwołał się tu także do uzasadnienia swego wyroku z 2 grudnia 2012 r. w sprawie K1/12 i zaznaczył, że jednym z warunków kształtowania wynagrodzeń sędziów było uregulowanie ich w sposób wykluczający jakąkolwiek uznaniowość. Warunek ten nie został spełniony.

Wynagrodzenie sędziów za sporne lata było bowiem ukształtowane z daleko posuniętą uznaniowością, która nie zapewniała sędziom konstytucyjnych gwarancji wysokości ich dochodów. Wprawdzie ów wyrok TK dotyczy tylko 2023 r., jednakże wskazane w nim zasady należy, moim zdaniem, zastosować także do lat 2021 i 2022, gdyż mechanizm działania ustawodawcy był taki sam. Zasadne jest zatem uznanie, że również przepisy ustaw o szczególnych rozwiązaniach służących realizacji ustawy budżetowej na lata 2021 i 2022 były sprzeczne z Konstytucją RP, co uzasadnia odmowę ich zastosowania na mocy art. 8 ust. 2 Konstytucji RP, a w ich miejsce należy zastosować zasadę obliczania wynagrodzenia sędziów zawartą w art. 91 § 1c ustawy – prawo o ustroju sądów powszechnych.

Trzeba też podkreślić, że działanie ustawodawcy w latach 2021–2023 skutkujące obniżeniem wynagrodzeń sędziów było tym bardziej niezrozumiałe, że w tym okresie doszło do wzrostu uposażenia przedstawicieli władzy wykonawczej i ustawodawczej oraz niektórych grup pracowników sfery budżetowej.

Kasacja w perspektywie

Ponieważ ustawodawca jak dotąd nie zdecydował się na rozwiązanie tego problemu ustawowo, przez sądy pracy przetacza się obecnie fala pozwów sędziów, prokuratorów, referendarzy oraz sędziów w stanie spoczynku i osób uposażonych uprawnionych do świadczeń według ustawy o ustroju sądów powszechnych. Daje zajęcie sądom pracy w całym kraju na najbliższe miesiące i lata. Przy czym sprawy te są prowadzone w różnym tempie, według różnych scenariuszy w poszczególnych sądach i na razie nie wiadomo, kiedy się zakończą. Prezesi sądów dzielnie walczą z roszczeniami swoich sędziów, składają odpowiedzi na pozwy, kwestionują wyliczenia i stosują przeróżne sztuczki procesowe.

Zakończenia tych spraw nie widać, raczej można spodziewać się ich dalszego wzrostu, a następnie przepływu z apelacjami do sądów drugiej instancji. Słyszałem, że – być może – także Sąd Najwyższy zostanie w nie zaangażowany, gdyż prezesi sądów rozważają ponoć, w razie niekorzystnych dla nich orzeczeń, wystąpienie ze skargami kasacyjnymi. Można się więc spodziewać, że sądownictwo pracy będzie miało przez najbliższy rok lub dwa ogrom pracy z tymi roszczeniami. Sędziowie i prokuratorzy wszystkich szczebli będą zaś mieli okazję odegrać niecodzienną rolę powodów występujących przeciw swoim pracodawcom.

Z pewnością będzie to miało dla nich walor edukacyjny. Poważnie rzecz traktując, trzeba jednak stwierdzić, że cała ta sytuacja znacznie opóźni rozpoznawanie zwykłych spraw pracowniczych. Spowoduje, że obywatele pracownicy znacznie dłużej będą musieli czekać na rozstrzygnięcie swoich sporów z pracodawcami, a ubezpieczeni na uzyskanie świadczeń z ubezpieczeń społecznych. Przykładowo zwolnieni z pracy będą musieli odczekać kolejne miesiące na przywrócenie do pracy lub na zasądzenie niewypłaconego wynagrodzenia, niepełnosprawni dłużej poczekają na orzeczenie o stopniu niepełnosprawności, a schorowani obywatele na rozwiązanie sporu o zasiłek lub rentę z tytułu niezdolności do pracy.

Sędziowie pracy i ubezpieczeń społecznych będą bowiem musieli rozpoznać w tym czasie setki spraw swoich kolegów, a następnie sporządzić do nich uzasadnienia, a sekretariat obrobić całą związaną z tym korespondencję i biurowość. Wszystko to wiąże się ze znacznym nakładem czasu, który można by poświęci na rozpoznanie innych zalegających spraw.

Może ustawa naprawcza?

Zastanawiam się, czy nie racjonalniej byłoby ten problem rozwiązać ustawowo. Czy ustawodawca nie mógłby po prostu uznać swojego błędu i ustawą naprawczą wyrównać tych wynagrodzeń przedstawicielom trzeciej władzy i prokuratorom? Wszak w skali budżetu naszego państwa nie są to kwoty przytłaczające. Ponadto takie rozwiązanie uwolniłoby sądy pracy od zbędnego nakładu pracy, odkorkowało pozostałe procesy i zwolniło Skarb Państwa od ponoszenia kosztów toczących się procesów. Poza tym byłoby to zwyczajnie uczciwe.

Niestety nie słychać jednak żadnych zapowiedzi takich działań legislacyjnych. Czy zatem sędziowie muszą przejść przez całą ścieżkę procesową? Czy muszą poznać obie instancje sądów pracy, a może nawet i właściwą izbę Sądu Najwyższego? Czy może jednak nowi prezesi, rzekomo tak dzielnie walczący o praworządność, będą uznawać teraz roszczenia innych sędziów? Czy podobnie postąpią szefowie prokuratur? Nie mam złudzeń: bez pozwolenia z góry tego nie uczynią, więc procesy będą nadal się toczyć.

A może ugoda?

Szukając rozwiązania tej sytuacji, zastanawiam się, czy nie można by tu sięgnąć do ugodowego sposobu zakończenia sporów. Wszak w sądach pracy zawsze dąży się do tego rodzaju zakończenia sprawy, gdyż jest to szybsze i tańsze dla stron. Tak, wiem, że finanse publiczne, że dyscyplina itd. Jednak także w ustawie o finansach publicznych można znaleźć przepis o ugodowym zakończeniu sporu. Otóż według art. 54a ust. 1 tej ustawy jednostka sektora finansów publicznych może zawrzeć ugodę w sprawie spornej należności cywilnoprawnej w przypadku dokonania oceny, że skutki ugody są dla tej jednostki lub odpowiednio Skarbu Państwa albo budżetu jednostki samorządu terytorialnego korzystniejsze niż prawdopodobny wynik postępowania sądowego albo arbitrażowego.

Także zatem sądy i prokuratury mogłyby dążyć do ugodowego zakończenia sporów o wynagrodzenia. Ponadto wydatki nieprzewidziane, których obowiązkowe płatności wynikają z tytułów wykonawczych, wyroków sądowych lub ugód, mogą być dokonywane bez względu na poziom środków finansowych zaplanowanych na ten cel (art. 164 ww. ustawy). Wydaje się zatem, że istnieje jednoznaczna podstawa prawna dla ugodowego zakończenia tych procesów. Potrzeba tylko woli.

Na koniec dodam, że ugodowe zakończenie tych sporów zachowałoby odpowiedni autorytet społeczny i prestiż, którymi powinien cieszyć się wymiar sprawiedliwości. Zostaje on bowiem niewątpliwie istotnie nadszarpnięty, gdy sędziowie i prokuratorzy, zamiast zajmować się swoim obowiązkami, zmuszeni są sądzić się o płace ze swoim pracodawcami. Przy czym uderza to nie tylko w ich autorytet, ale także w autorytet całego państwa.

Autor jest sędzią Sądu Okręgowego w Kielcach, członkiem Zrzeszenia Sędziowie RP