We wtorek rząd zajmie się projektem założeń do nowej ustawy o pracy na statkach morskich, która ma przywrócić znaczenie naszej banderze.

Obecnie pod biało-czerwoną pływa dziesięć statków. Nasz rodzimy armator Polska Żegluga Morska, która operuje 75 statkami na całym świecie, ma je wszystkie zarejestrowane pod tanimi banderami.

Projekt przewiduje znaczące upusty dla armatorów, którzy zdecydują się na przeniesienie swoich flot do Polski. Zapłata części składek ZUS wnoszonych przez pracodawcę od wynagrodzenia marynarza miałaby zostać przejęta przez państwo. Składka na Fundusz Pracy byłaby opłacana w zryczałtowanej wysokości, od minimalnego wynagrodzenia, bez względu na rzeczywiste zarobki marynarza. Wypłacany im dodatek morski zostałby zaś dodatkowo zwolniony z podatku dochodowego.

Dzięki temu koszty zatrudnienia marynarza zmalałyby o ponad 20 proc. Nie jest to w Unii żadna nowość. Niemcy, Włosi, Grecy czy Norwegowie, którzy mają w Europie największe floty, od lat stosują podobne rozwiązania zachęcające armatorów do rejestracji pod ich banderami.

– Z życzliwością patrzymy na wszelkie inicjatywy mające na celu wzmocnienie polskiej żeglugi – mówi Adolf Wysocki, sekretarz generalny Związku Armatorów Polskich. – Pytanie, czy po zmianach nasze regulacje będą korzystniejsze od tych, które funkcjonują w innych państwach UE, zwłaszcza na Cyprze i Malcie. Od lat zresztą postulujemy, aby zwolnić marynarzy z podatku dochodowego. Przecież i tak najczęściej spędzają oni ponad 183 dni w roku poza granicami Polski – wskazuje.

– Duże znaczenie mają także kwestie administracyjne i tu potrzebne jest uproszczenie procedur – dodaje Mateusz Romowicz z gdyńskiej kancelarii LegalConsulting. – Ryzyko kontroli polskiej skarbówki i ZUS oraz nadmierny formalizm spowodowały, że niektórzy armatorzy zrezygnowali z działalności w naszym kraju – tłumaczy.

Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju szacuje, że w ciągu dziesięciu lat po zmianach pod polską banderę mogłoby trafić nawet 250 statków i około ?5 tys. marynarzy. W tym czasie zyski ze składek i podatków płaconych od ich wynagrodzeń, po potrąceniu refundacji składek ZUS płaconych przez armatora, wyniosłyby prawie 200 mln zł rocznie.

Etap legislacyjny: przed przyjęciem przez rząd