Na 14,6 mln osób podlegających ubezpieczeniom społecznym aż 815,8 tys. to osoby wykonujące pracę na podstawie umowy-zlecenia. Z tego 98 tys. ma ich dwie lub więcej. Taki kontrakt coraz częściej zastępuje umowę o pracę.
Zleceniodawcy wykorzystują lukę w prawie, by opłacać niższe składki na ubezpieczenia społeczne. Najpierw zawierają umowę opiewającą na niższą kwotę, a po kilku dniach drugą, w której wynagrodzenie jest już dużo wyższe. W ten sposób zleceniodawca ponosi niższe koszty, a do kieszeni wykonawcy trafia więcej pieniędzy – składki na ubezpieczenia społeczne są odprowadzane tylko od pierwszego kontraktu. Od pozostałych opłacane są tyko zdrowotne. Traci na tym Fundusz Ubezpieczeń Społecznych.
Umowna patologia
Wszystko jest zgodne z literą prawa. W myśl cywilnoprawnej swobody umów można wybrać inny tytuł do ubezpieczenia i odprowadzać składki od umowy przewidującej wyższe wynagrodzenie albo od wszystkich zleceń.
Teoretycznie zależy to od woli zleceniobiorców. Nikt jednak nie zagwarantuje, że wtedy zleceniodawca podpisze umowę.
W rezultacie zleceniobiorcy, pomimo wielu lat ubezpieczenia, nie mają szansy wypracowania sobie godziwej emerytury, a gdy zachorują lub ulegną wypadkowi w pracy, przysługuje im świadczenie nieadekwatne do utraconych dochodów.
Panaceum
Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej postanowiło położyć kres tej sytuacji. Opracowało projekt nowelizacji ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych, w którym przyjęło, że gdyby podstawa wymiaru składek na ubezpieczenia społeczne była w danym miesiącu niższa od minimalnego wynagrodzenia, będą one odprowadzane od kilku tytułów. Oznacza to, że jeśli umowa-zlecenie, od której obliczane są składki, opiewa na kwotę niższą niż 1,6 tys. zł, składki będą musiały być odprowadzane także od następnego zlecenia. Proponuje się też wprowadzenie kumulacji tytułów do podstawy ubezpieczeń aż do osiągnięcia co najmniej minimalnego wynagrodzenia, w razie równoległego wykonywania umowy-zlecenia lub o pracę nakładczą oraz prowadzenia działalności gospodarczej z preferencyjną podstawą wymiaru składek (w ciągu pierwszych dwóch lat od otwarcia własnej firmy).
Związkowcy są zdania, że zmiany przewidziane w nowelizacji są zbyt skromne. Pracodawcy – że idą za daleko.
– Postulujemy oskładkowanie wszystkich umów zleceń aż do 30-krotności prognozowanego wynagrodzenia w skali rocznej. Taką uwagę zgłosiliśmy na ostatnim posiedzeniu Komisji Trójstronnej. Propozycje przewidziane w projekcie stwarzają zagrożenie, że zleceniodawcy zamiast jednej umowy na wyższą kwotę, np. na 2 tys. zł, będą zawierali dwie – na 1,6 tys. zł i 400 zł – mówi Zbigniew Kruszyński z NSZZ „Solidarność".
– Tendencja do powiększania obciążeń pozapłacowych w warunkach recesywnych jest szkodliwa dla tworzenia miejsc pracy – komentuje Wojciech Nagel z BCC.
Opinia:
prof. Marcin Zieleniecki, Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego
Oskładkowanie umów zlecenia – przynajmniej od równowartości pensji minimalnej – to dobry pomysł. Nowelizacja przepisów ma wyeliminować nadużycia polegające na odprowadzaniu składek tylko od najwcześniej zawartej umowy, w której przewidziane jest bardzo niskie wynagrodzenie. Zmiany w systemie ubezpieczeń społecznych są jednak niewystarczające. Nie likwidują zjawiska zaniżania podstawy wymiaru składek przez osoby prowadzące działalność gospodarczą. Projekt nie rozwiązuje też problemu zawierania zamiast umowy o pracę umowy o dzieło, od której w ogóle nie odprowadza się składek.
Etap legislacyjny: uzgodnienia wewnętrzne