Rz: Minister Michał Boni postuluje, by od umów o dzieło odprowadzać składki ubezpieczeniowe. Czy to dobry pomysł?
Wiktor Wojciechowski:
Można rozważyć zarówno oskładkowanie umów o dzieło, jak i zmniejszenie kosztów uzyskania przychodów z 50 do 20 proc., tak jak jest w umowach-zleceniach, ale tylko wtedy, gdy będzie to element szerszej zmiany.
Co jeszcze trzeba zmienić?
Zliberalizować rozwiązywanie stałych umów o pracę. Trudność z ich rozwiązywaniem to obok narzutów fiskalnych główna zachęta do stosowania umów cywilnoprawnych.
Kodeks pracy określa w sposób niejednoznaczny przyczyny, które mogą być podstawą do wręczenia wypowiedzenia zatrudnionemu. Przywrócenie go do pracy zależy niemal wyłącznie od decyzji sędziego. To zniechęca pracodawców do zawierania stałych umów o pracę.
Nie chodzi nawet o długość okresu wypowiedzenia, ale o ryzyko prawne związane z możliwością zakwestionowania wypowiedzenia w sądzie. Gdyby można było zwolnić bez podania przyczyny, nawet po trzymiesięcznym okresie wypowiedzenia, liczba umów na czas określony i o dzieło z pewnością by zmalała.
Według pana obliczeń wprowadzenie składek od umów o dzieło może zwiększyć wpływy do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych nawet o miliard złotych. Łatanie dziury w FUS to niewątpliwy plus propozycji ministra Michała Boniego, a jakie mogą być jej negatywne konsekwencje?
To górny szacunek korzyści. Do precyzyjnej oceny wpływu tej regulacji na finanse publiczne potrzebne są dane, którymi dysponuje Ministerstwo Finansów.
Umowy cywilnoprawne pozwalają wielu młodym osobom zdobyć pierwszą pracę. Dzięki tej elastycznej formie zatrudnienia zaczynają zdobywać doświadczenie zawodowe i stają się atrakcyjnymi kandydatami do stałej pracy. Nie należy im takiej szansy odbierać.
Aby złagodzić skutki oskładkowania wszystkich umów o dzieło dla ludzi młodych, należałoby rozważyć przejściowe zmniejszenie wysokości obowiązkowych składek ubezpieczeniowych. Przykładowo, osoby, które wchodzą dopiero na rynek pracy, mogłyby przez pierwsze 6 czy 12 miesięcy płacić niższe składki. W tym czasie pokrywałby je na przykład fundusz pracy. To mogłoby być bardziej efektywnym środkiem zmniejszania bezrobocia wśród osób młodych niż organizowanie staży czy prac interwencyjnych.
Czyli umowy o dzieło, choć często niemile widziane przez pracowników, są im potrzebne?
Tak. Wiele badań dowodzi, że umowy czasowe ułatwiają znalezienie zatrudnienia kobietom, ludziom młodym i wchodzącym na rynek pracy po dłuższej przerwie. Pełnią one zatem pożyteczną funkcję. Co więcej, obecnie wynagradzanie w formie umów o dzieło jest korzystne finansowo dla twórców, czyli głównie naukowców, dziennikarzy i przedstawicieli wolnych zawodów. Od tych umów nie odprowadza się składek na ubezpieczenie społeczne, a ponadto można stosować do nich 50-procentowe koszty uzyskania przychodów. W efekcie, dla pracodawców umowy o dzieło są tańsze niż umowy o pracę. Dla pracowników też są one atrakcyjne, ponieważ z powodu preferencji otrzymują do ręki niemal całą kwotę zapisaną w umowie.
Czy nie obawia się pan, że oskładkowanie może zwiększyć szarą strefę?
Owszem, istnieje takie ryzyko, ale nie sądzę, aby ten niepożądany efekt był w tym przypadku znaczący.
—rozmawiała Katarzyna Wójcik-Adamska
Więcej w serwisie:
»
»
»
»
Kto i od jakiej umowy płaci składki
»