Na ręce ministra Michała Boniego przedsiębiorcy złożyli wczoraj abolicyjny projekt. Z protestującymi przeciwko działaniom ZUS przedsiębiorcami spotkał się rządowy zespół, w skład którego weszli między innymi prezes ZUS Zbigniew Derdziuk i Hanna Majszczyk z Ministerstwa Finansów.
Spór przedsiębiorców z zakładem ubezpieczeń dotyczy składek należnych do końca lutego 2009 r. Do tego dnia chałupnicy mieli prawo wyboru tytułu ubezpieczenia. Mogli płacić składki od przychodu z pracy nakładczej, jeśli zaczęli tak pracować, zanim założyli firmę. Wielu tak robiło, bo wtedy płacili niższe składki.
Takie działania kwestionuje jednak ZUS. W jego opinii umowy o pracę nakładczą były zawarte w celu obejścia prawa. Zakład podkreśla więc, że umowy są nieważne, a składki powinny być opłacane z działalności.
– ZUS domaga się od przedsiębiorców nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych, choć wcześniej sam dawał im prawo wyboru, z jakiego tytułu chcą odprowadzać składki. Połowę kwot, których domaga się zakład od przedsiębiorców, stanowią odsetki – mówi Dorota Wolicka, dyrektorka Biura Interwencji Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Jak sam przyznał wczoraj Zbigniew Derdziuk, jedynym sposobem, w jaki ZUS może pomóc przedsiębiorcom, jest rozłożenie należności na raty. Prawo nie daje innych możliwości.
Umorzeniu podlegać może 100 tys. zł zaległości przedsiębiorców wraz z odsetkami
Według projektu przedsiębiorców abolicja ma dotyczyć także osób, które przed 20 września 2008 r. nieformalnie zawiesiły działalność gospodarczą, a teraz są ścigane przez ZUS o spłatę zaległych składek. Zanim w ustawie o swobodzie działalności gospodarczej pojawił się art. 14a pozwalający przedsiębiorcom na zawieszenie działalności na okres do 24 miesięcy, wiele osób zawieszało ją w sposób nieformalny. Wystarczyło oświadczenie złożone w urzędzie skarbowym i wyrejestrowanie z ubezpieczeń społecznych, aby przedsiębiorca nie musiał opłacać niemałych składek do ZUS. Teraz zakład dochodzi od nich zaległych składek za okresy nieformalnego zawieszenia. Wychodzi bowiem z założenia, że skoro przepisy nie przewidywały możliwości zawieszenia działalności, to składki należą się za cały okres, w którym firma figurowała w rejestrze.
– Jestem przekonana, że rozwiązanie tej sprawy leży przede wszystkim w interesie rządu. Straty, które może ponieść budżet państwa z tytułu bankructw, przechodzenia do szarej strefy, przenoszenia firm za granicę i wypłaty zasiłków dla bezrobotnych, znacznie przekraczają koszty zaniechania poboru nienależnych, naszym zdaniem, składek – argumentuje Dorota Wolicka. Następne spotkanie przedsiębiorców z przedstawicielami rządu za tydzień.