Tak Sąd Najwyższy uznał w wyroku z 7 marca 2018 r. (I UK 575/16).
Spółka z o.o. zawarła ze wspólnikiem posiadającym 15 ze 100 udziałów umowę o pracę na stanowisku wiceprezesa na czas nieokreślony w wymiarze 1/4 etatu. Po upływie pewnego czasu wspólnik objął w posiadanie kolejne 84 udziały w spółce. Następnie aneksem do umowy o pracę zmieniono mu stanowisko na „dyrektor ds. zarządzania produkcją". Ponadto zgromadzenie wspólników uchyliło mu wynagrodzenie z tytułu pełnienia funkcji prezesa, ustalając, że będzie otrzymywał wynagrodzenie z tytułu świadczenia pracy.
Zakład Ubezpieczeń Społecznych wydał decyzję stwierdzającą, że wspólnik nie podlegał obowiązkowym ubezpieczeniom społecznym z tytułu stosunku pracy. Od tej decyzji spółka oraz wspólnik wnieśli odwołanie do sądu.
Zarówno sąd okręgowy jak i sąd apelacyjny stwierdziły, że umowa o pracę zawarta ze wspólnikiem nie mogła stanowić podstawy podlegania ubezpieczeniu społecznemu po dniu objęcia dodatkowych 84 udziałów. Sądy uznały, że od dnia objęcia dodatkowych udziałów spółka miała cechy jednoosobowej spółki kapitałowej, w której ubezpieczony jako prezes i dyrektor ds. zarządzania produkcją sprawował nadzór właścicielski. W związku z tym, zdaniem sądów, jego status pracownika został „wchłonięty" przez status właściciela kapitału.
Ponadto sądy wskazały, że nie było również osoby kompetentnej do wydawania wspólnikowi jakichkolwiek wiążących poleceń służbowych. Zdaniem sądu apelacyjnego, warunkiem pracowniczego zatrudnienia członka zarządu spółki kapitałowej jest obciążenie pracodawcy ryzykiem działalności oraz stosunek podporządkowania, a więc rozdzielenie pracy i kapitału. W konsekwencji sąd uznał, że od chwili posiadania 99 ze 100 udziałów ubezpieczony stał się „niemal jedynym wspólnikiem". W związku z tym umowa o pracę stała się pozorna, a w konsekwencji – nieważna.
Spółka wniosła skargę kasacyjną. Sąd Najwyższy oddalił tę skargę i tym samym utrzymał decyzję ZUS w mocy.
Na wstępie SN wskazał, że brak jest generalnego zakazu zatrudniania przez spółkę jej wspólników na stanowiskach wykonawczych. Własność udziału w spółce nie kłóci się bowiem z jednoczesną pracą w spółce. Wymaga się jednak, by wspólnik był poddany zarówno ekonomicznej zależności od swojego pracodawcy, jak i formalnemu nadzorowi sprawowanemu przez zgromadzenie wspólników. Następnie SN zastrzegł, że stosunek pracy pomiędzy spółką a wspólnikiem jest możliwy, jeżeli temu wspólnikowi nie można przypisać statusu wspólnika dominującego, samodzielnie decydującego w sprawach istotnych dla spółki. W przedmiotowej sprawie wspólnik posiadał 99 ze 100 udziałów. W związku z tym SN uznał, że jest on „niemal jedynym udziałowcem", więc jego pozycja właścicielska jest tak dalece dominująca, że de facto staje się on własnym pracodawcą.
Komentarz eksperta
Łukasz Chruściel, radca prawny, partner prowadzący biuro kancelarii Raczkowski Paruch w Katowicach
Rozstrzygnięcie Sądu Najwyższego należy ocenić jako co najmniej budzące wątpliwości. Można się wprawdzie zgodzić, że gdy wspólnik pełni funkcję zarządczą w spółce kapitałowej i posiada jednocześnie znacząco przeważającą liczbę udziałów, to brak jest elementów koniecznych do zaistnienia relacji pracodawca – pracownik. W takim przypadku wspólnik ten nie jest poddany żadnemu nadzorowi przy wykonywaniu swoich zadań, natomiast wynagrodzenie za wykonywane czynności wypłacane jest z majątku, który w rzeczywistości jest jego majątkiem.
Z drugiej jednak strony należy pamiętać, że wspólnik faktycznie świadczył pracę na rzecz spółki i zawarł z nią umowę, na podstawie której się to odbywało. Nawet zatem, jeżeli stosunek łączący wspólnika ze spółką nie miał cech stosunku pracy, to w dalszym ciągu bez wątpienia istniał stosunek prawny między tymi podmiotami i należało rozważyć, czy nie stanowił on podstawy do ubezpieczenia. Sąd Najwyższy ograniczył się jednak jedynie do oceny, iż wspólnik nie jest i nie może być podmiotem ubezpieczenia społecznego z tytułu stosunku pracy. Nie odniósł się w ogóle do tego, czy nie podlegał on ubezpieczeniu na innej podstawie niż stosunek pracy. W ten sposób osoba, która przez kilka lat opłacała składki na ubezpieczenia społeczne i nigdy wcześniej nie było to kwestionowane, została pozbawiona ochrony ubezpieczeniowej.
Z uzasadnienia wyroku wynika wprawdzie, że w przypadku, gdy jeden ze wspólników ma status „niemal jedynego udziałowca", spółkę wieloosobową powinno się traktować na równi ze spółką jednoosobową. Sugerować by to mogło, że wówczas ów wspólnik powinien być traktowany jak osoba prowadząca pozarolniczą działalność gospodarczą. Wprost jednak Sąd Najwyższy nie wskazał, że w niniejszej sprawie na tej podstawie wspólnik powinien zostać objęty ubezpieczeniem.
Rozstrzygnięcie sądu, prowadzące do tego, iż osoba faktycznie świadcząca pracę na rzecz spółki i opłacająca przez długi czas składki na ubezpieczenie społeczne pozbawiona jest całkowicie ubezpieczenia, należy uznać za wielce wątpliwe. Przede wszystkim jest to niezgodne z zasadą demokratycznego państwa prawa. W sytuacji bowiem, gdy dana osoba przez lata opłaca składki na ubezpieczenie społeczne, a ZUS w tym czasie tego nie kwestionuje, i dopiero po latach, np. w przypadku skorzystania z ubezpieczenia chorobowego, kwestionuje podstawę ubezpieczenia, to dochodzi do naruszenia zaufania obywatela do państwa. W mojej ocenie, sąd powinien przynajmniej ustalić, czy nie zachodzi inna podstawa do objęcia ubezpieczeniem. Oprócz prowadzenia działalności gospodarczej należało rozważyć, czy podstawy nie stanowił stosunek zlecenia lub inny stosunek cywilnoprawny. Natomiast wykluczenie takiej osoby z systemu ubezpieczeń społecznych stanowi rozwiązanie, z którym nie sposób się zgodzić.