W biznesie zdarzają się różne sytuacje. Konkurencyjna firma, by wyeliminować nas z rynku, może np. przeprowadzić w mediach społecznościowych kampanię, opartą na pomówieniach, oszczerstwach (tzw. czarny PR). W takiej sytuacji przedsiębiorca może bronić się na dwa sposoby: na drodze cywilnoprawnej i drodze karnej. Jeśli wybierze drogę cywilnoprawną, może m.in. żądać przeprosin, zapłaty zadośćuczynienia, wpłaty określonej kwoty na wskazany cel społeczny.
By skierować pozew do sądu przeciwko sprawcy, musi jednak wiedzieć, kim on jest. Tymczasem posty zamieszczane w internecie zazwyczaj są anonimowe, a administratorzy stron internetowych niechętnie podają adres IP komputera osoby, która zamieściła wpis. Wówczas, by ustalić sprawcę pozostaje ścieżka karna, której podstawą jest art. 212 kodeksu karnego. Organy ścigania, po wszczęciu postępowania na wniosek pokrzywdzonego, mają więcej możliwości dotarcia do osoby, która takie posty zamieściła. Są jednak plany, o czym niedawno informował minister sprawiedliwości Adam Bodnar, usunięcia art. 212 z kodeksu karnego. A to dlatego, że wykorzystywany jest jako „straszak” na dziennikarzy, by zniechęcić ich do poruszania „niewygodnych” tematów. Wyzwaniem będzie zatem znalezienie takiego rozwiązania, które nie utrudni pracy dziennikarzom, a jednocześnie zapewni dochodzenie praw podmiotom, w które wymierzony jest hejterski atak.