- Zajmuję się serwisem mobilnym różnych urządzeń, które są naprawiane najczęściej u klienta w firmie. Wykonuję stałe dojazdy do tych samych miejscowości, czasem zdarzają się także nowe. Dojazd do klienta i powrót jest wliczany w mój czas pracy (jeśli występuje pomiędzy 8 a 16 godz.), ale nadgodziny już nie. Prezes i mój kierownik twierdzą, że nie wypracowuję pełnych godzin w miesiącu, czyli np. w lipcu w sumie 168 godzin, dlatego nie są mi wypłacane nadgodziny ani nadgodziny dojazdowe, które są liczone jeszcze inaczej. Zgodnie z kodeksem pracy to pracodawca zapewnia pracę pracownikowi i to on powinien zadbać o moje codzienne ośmiogodzinne zajęcie czasu pracy. Proszę o opinię, jak to wygląda od strony prawnej. Czy rzeczywiście ja – pracownik powinienem wypracować każdy dzień minimum 8 godzin, aby wszystkie godziny nadliczbowe i nadliczbowe dojazdowe mi się wliczyły do wynagrodzenia? Czy raczej jest to kwestia umowna (słowna) z pracodawcą? – pyta czytelnik.