Co się stanie gdy u bram Europy staną dziesiątki milionów głodnych Afrykanów? Trzeci jeździec naszej apokalipsy, ten od klimatu, może zmieść doszczętnie nasz względny porządek. A co jeśli Chińczycy wprowadzą własną walutę cyfrową do rozliczeń w tej części świata, którą podbiją nieznanymi nam jeszcze sposobami miękkiej inwazji? Jak ma się utrzymać gospodarka oparta na ropie, skoro niemal nie ma ona już wartości? A zresztą i dobrze, bo może czas to wszystko zmienić…

Gdzie są pieniądze, moc i młode społeczeństwa?

Ekonomiści używają bardzo rozbudowanych wzorów, by nadać rangę wartościom gospodarek, walut, dynamice zmian podaży, dochodu, itp. Każdą z tych zmiennych liczą i analizują sztywno-statystycznie. Jednak czas takich porównań już się kończy. Inflacja ma się nijak do poczucia drożyzny żywności, która trafia codziennie do lodówek. Pieniądze nie mają wartości skoro jest ich znacznie więcej niż tego, co można za nie dostać. Zresztą, jak już nie będzie dzisiejszego pieniądza, to ekonomią wedle swoich wzorów będzie sterować sztuczna inteligencja banku światowego czy też może tych kilkuset rodzin, które posiadają większość globalnych aktywów.

CZYTAJ TAKŻE: Ramadan. Rola prezentu w biznesie z Bliskim Wschodem

Spokojnie. Ziemia dalej równo się obraca. Wciąż jest dzień i jest noc. A na dziś dzień pieniądze mają np. Arabowie z Zatoki Perskiej. Dalej – wielkie chińskie miasta rozciągają swoje młode mięśnie. Wykresy demografii krajów afrykańskich wskazują jaki człowiek będzie dominował na tej planecie za dekadę lub dwie. Przygoda dopiero się zaczyna.

Reakcja ważniejsza od danych?

Odchodzimy od dominacji lewej półkuli w myśleniu. Odnajdujemy potęgę intuicji i podświadomości. Oczywiście dane liczbowe stanowią nasze wskaźniki nawigacyjne, ale ich mitologizowanie mija się z celem, którym jest podejmowanie właściwych decyzji. Dane podlegają bowiem interpretacjom, które są funkcją naszych obaw i pragnień. Tak więc wykresy i tabele to nie jest obraz rzeczywistości tylko funkcja potrzeb, manipulacji i interesów. Przestaliśmy rozumieć fakty, bo może ich nie ma? Lecz wciąż doskonale odnajdujemy się w reagowaniu na zagrożenia i szanse.

Cała sztuka polega na głębokim zrozumieniu obrazu malowanego nie pędzelkiem fake newsów, czy nawet trendów, ale głębokich sił napędowych naszej cywilizacji. A zwłaszcza jej wymiaru rzeczywistości rynkowej. I w takim ujęciu na mapie świata jasno pulsują trzy kierunki. Są to: Afryka Wschodnia, chińskie megamiasta i bogate państwa arabskie.

CZYTAJ TAKŻE: Dla biznesu Afryka już nie jest dzika

Te ostatnie muszą inwestować, bo nie mają ani zasobów ani kompetencji budowania własnej wartości produkcyjnej. Chiny zdobywają pozycję globalnego zarządzania nowym ładem gospodarczym. Zaś Afryka Wschodnia jest zdrowym, demograficznie przyszłościowym przyczółkiem do osadzania aktywów rynkowych. Kto temu może zaprzeczyć? No właśnie, a przecież to są przekonania, a nie fakty.

Ale nawet jeśli te siły napędowe świata wyłaniają taki właśnie obraz, to być może jedną z kluczowych kompetencji staje się umiejętność znajdowania dialogu między tymi, jakże odmiennymi kulturami. I tu często uwidacznia się inne przekonanie, że aby zrobić interesy z Chinami, z Katarem czy Kenią, to trzeba rozumieć i uszanować ich kultury biznesowe. A może warto zauważyć, że my, jako potencjalni animatorzy takiej wymiany handlowej, chcemy w obieg wprowadzić nasz własny sposób działania?

Polacy są przedsiębiorczy, dynamiczni. Znajdują złoty środek między konieczną elastycznością i budowaniem relacji, a twardą logiką finansową, konstrukcyjną i regulacyjną. Nasz czas jest cenny, więc nie zdobywamy świata, aby się doktoryzować z kulturoznawstwa, ale po to, aby znajdować i wykorzystywać szanse biznesowe. A takich jest mnóstwo.

Katar – piłka może być po stronie polskich firm

W trakcie pandemii, kiedy rządy państw protekcjonistycznie chronią rynki wewnętrzne, pojawiają się przedsiębiorcy, którzy trafiają w punkt swoimi koncepcjami. Wiemy, że za dwa lata w Katarze odbędą się mistrzostwa świata w piłce nożnej.

""

Budowa Khalifa Stadium w Dosze, Katar, maj 2016 r. Fot. Artur Osiecki

firma.rp.pl

Wszystkie tamtejsze inwestycje infrastrukturalne wchodzą teraz w końcowy etap. Będą potrzebne polskie systemy instalacyjne, stolarka, wyposażenie wnętrz, hoteli, restauracji. Wszystko najlepszej, światowej jakości. Trzeba znaleźć chętne polskie firmy do sprzedaży, ale też odpowiednio przygotować kanał odbiorców.

Chiny natomiast z centrum produkcji coraz częściej przeobrażają się w światowy środek ciężkości usług biznesowych, np. IT. A w tej branży polskie firmy nie tylko te największe, ale również wiele małych i średnich z sektora MŚP ma naprawdę wiele do zaoferowania. I to po bardziej przystępnych cenach niż światowi giganci tej branży.

CZYTAJ TAKŻE: Jaki jest chiński klient?

Afryka jest wciąż otwarta na niszowe rozwiązania systemowe, gdzie zaopatrzenie dociera do uczestników całego łańcucha wytwórczego, np. w rolnictwie, ale też budownictwie. A od dawna mówi się, że polscy producenci, eksporterzy bardzo dobrze znajdują nowe lub wciąż niezajęte nisze biznesowe.

Na targi nie za dotacją

Każdy z kierunków wymaga precyzyjnego pomysłu i koncentracji działań. Nie może być tak, że „jedziemy na targi, bo mamy dofinansowanie, a może ktoś coś kupi”. Właściwe podejście powinno być zaplanowane w cały szereg działań, w tym w szczególności analizę szans i barier rynkowych, regulacyjnych, otoczenia konkurencyjnego, otoczenia wpływającego na konwersję sprzedażową, wartości dodanych, kanałów dystrybucji, sylwetek potencjalnych kupców.

Warto przygotować mocno spozycjonowane oferty adresowane do wybranych segmentów rynkowych. Chodzi o atrakcyjne oferty w językach krajów zbytu. Warto wykroczyć poza panujące paradygmaty ofertowania, np. sprzedając dostęp do rozwiązania z serwisem, a nie sam zestaw produktów w określonej cenie.

CZYTAJ TAKŻE: Wielkie targi w Chinach przenoszą się do sieci

Każdorazowo trzeba dobrze się przygotować w oparciu o wiedzę lokalnych konsultantów znających rynek, który nas interesuje. A potem… nie odpuszczać. Powinno nas być stać na błędy i na konsekwentne uczenie się. Sukces jest iloczynem jakości pomysłu, ale też dyscypliny w jego realizacji.

Gdzie jest miejsce naszego regionu?

Kolejne ciekawe przekonanie to uwaga, że nasz region (Europa Środkowo-Wschodnia) „nie istnieje” w planach głównych ośrodków wpływu na gospodarkę XXI wieku. Jesteśmy na końcu świata, choć wydaje się nam, że w jego centrum. Jednak to bardzo dobry punkt startowy do ekspansji. Jesteśmy gotowi na nowe modele biznesowe. Już dojrzali, ale wciąż dynamiczni. Potrafimy się szybko adaptować, ale mamy też silną własną tożsamość i już ukształtowaną kulturę biznesową.

Czas obrócić globus parę razy kontemplując kontury lądów i oceanów. Trójkąt: Doha – Nairobi – Szanghaj wydaje się być bardzo ciekawy do inwestowania. Nawet nie tyle pieniędzy co zaangażowania.