Coraz częściej pracodawcy, którzy wypłacili odprawy zwalnianym grupowo, uzależniają powtórne zatrudnienie od zwrotu pieniędzy. Oczywiście takie propozycje nie padają wprost, ale do „Rz” trafiają sygnały, że byli pracownicy mogą sobie „kupić” powrót do firmy. Praktyki takie dotykają m.in. osób, które pracowały w sektorze bankowym.
[srodtytul]Na pograniczu prawa[/srodtytul]
– Wydaje się, na zasadzie analogii, iż nie można się zrzec – tak samo jak prawa do wynagrodzenia – uprawnienia do odprawy podczas zwolnień grupowych. Jednakże osoba, z którą rozwiązano stosunek pracy i która dostała taką odprawę, może nią dowolnie w granicach prawa dysponować. Tak więc wydaje się, iż może ona na ogólnych zasadach (np. jako darowiznę) przekazać swojemu pracodawcy taką kwotę – uważa Maciej Chakowski z kancelarii C&C Chakowski & Ciszek. W jego opinii firma może jednocześnie zobowiązać się do powtórnego zatrudnienia tego pracownika, ale na innym stanowisku niż to, które zajmował przed zwolnieniem grupowym.
Zdaniem radcy prawnego Marcina Wojewódki [b]o zwrocie odprawy można mówić jedynie wtedy, kiedy nie było tytułu do jej wypłacenia. W przeciwnym razie pracodawca łamie prawo.[/b] Żądanie pieniędzy jako warunek zatrudnienia to dyskryminacja.
– Owszem, strony mogą tak określić w umowie stawkę wynagrodzenia, by zatrudniony spłacił uzyskaną odprawę, ale takie działania firmy są naganne – uważa Wojewódka.
[srodtytul]Pierwszeństwo do etatu[/srodtytul]
Są też zakłady, które przyjmują swoich byłych pracowników, wykonując zakładowe porozumienia wynegocjowane przy okazji redukcji zatrudnienia. Tak np. Zelmer w szczycie zamówień zwiększa zatrudnienie i do pracy przyjmuje kilkaset osób na czas określony. Wśród nich jest duża grupa byłych pracowników, którzy rozstali się z firmą, realizując tzw. program dobrowolnych odejść.
– Mają oni pierwszeństwo w przyjęciach, bo gwarantuje im to zapis w układzie zbiorowym wynegocjowany ze związkami zawodowymi – mówi Marta Górak-Kopeć, dyrektor ds. zarządzania zasobami ludzkimi Zelmer SA. – Korzyść jest obustronna: firma zyskuje wykwalifikowaną załogę i oszczędza na budżecie wynagrodzeń (gdyż stawki dla pracowników sezonowych są niższe), a osoby zatrudniane mają możliwość podjęcia dodatkowej pracy za wynagrodzeniem – dodaje.
[b]Możliwości zarobkowania szukają też zwolnieni, którzy nabyli prawo do świadczeń przedemerytalnych. Osoby te mogą dorobić. Wykorzystują to pracodawcy, oferując im niższe pensje,[/b] bo mają już świadczenia, które mogą stracić, gdy zarobią zbyt dużo.
ZUS nie ewidencjonuje osób na świadczeniu przedemerytalnym, które dorabiają. Ma za to dane, ilu osobom to świadczenie zabrano lub zredukowano. – W trzecim kwartale tego roku wypłatę świadczeń przedemerytalnych z tytułu osiągniętego przychodu zawieszono 3,8 tys. osób, a zmniejszono grupie 1,5 tys. dorabiających – informuje Agnieszka Orłowska z biura prasowego ZUS.
[ramka][b]Opinia dla "Rz"[/b]
[b]prof. Mieczysław Kabaj Instytut Pracy i Spraw Socjalnych[/b]
W krajach UE standardem jest zatrudnianie w pierwszej kolejności byłych pracowników, którzy stracili zajęcie w wyniku zwolnień grupowych. Bardzo dobrze, że są firmy, które we własnym zakresie stwarzają warunki do pracy, nawet z niższym wynagrodzeniem, dla osób, które wcześniej w nich pracowały. Nie widzę nic złego w tym, że takie osoby pracują za niższe wynagrodzenie, bo pracodawca niejako zmniejsza ich rynkowe płace o kwotę świadczeń, które dostają od państwa. Ważne, że pracują i są w obrocie – to najlepsza forma aktywizacji zawodowej. Nawet osoby na zasiłku dla bezrobotnych powinny mieć możliwość dorabiania, by mieć kontakt z pracą.[/ramka]
masz pytanie, wyślij e-mail do autora
[mail=t.zalewski@rp.pl]t.zalewski@rp.pl[/mail]