W nocy z 27 na 28 października cofamy zegarki z 3.00 na 2.00 i wchodzimy w czas zimowy. Odwrotnie przesuwamy wskazówki o jedną godzinę do przodu pod koniec marca, kiedy zegarową zimę zamieniamy na lato. Przy październikowej modyfikacji na nocnej zmianie pracownik będzie w firmie o jedną godzinę dłużej, a przy przejściu z zimy na lato – godzinę krócej.

Według PIP gdy pracownik w tę październikową noc świadczy pracę, trzeba płacić za tę dziewiątą godzinę. Inspekcja powołuje się przy tym na art. 80 k.p. – wynagrodzenie przysługuje za pracę wykonaną, a według zegara świadczona będzie ona przez dziewięć godzin, oraz na art. 1517 k.p. Zgodnie z nim pora nocna obejmuje osiem godzin między 21.00 a 7.00. Ustalając, jaki czas między 21.00 a 7.00 będzie stanowił porę nocną, pracodawca musi ustanowić osiem kolejnych godzin. Przy zmianie czasu z 27 na 28 października ten, kto świadczy pracę np. od 22.00 do 6.00, faktycznie pracuje dziewięć, a nie osiem godzin. Oznacza to, że przekroczył ośmiogodzinną dobową normę i ma jedną nadgodzinę. A za czas pracy ponad osiem godzin ma prawo do wynagrodzenia wraz z dodatkiem za pracę w nadgodzinach (50- lub 100--proc., gdy godziny te przypadają w porze nocnej, niedzielę lub święto niebędące dla pracownika dniami pracy oraz w dni wolne udzielone w zamian za pracę w niedzielę lub święto).

Jeszcze do ubiegłego roku PIP uznawała, że przy październikowej zmianie pracownik faktycznie wykonywał pracę przez czas odpowiadający ośmiu godzinom. Zatem wynagrodzenie za jedną godzinę wynikającą z przesunięcia wskazówek mu się nie należało. Według inspekcji tę godzinę można było zbilansować niedopracowaną godziną przy przejściu z zimy na lato. Problem mógł się pojawić u kogoś, kto nie dotrwał od jednej do drugiej zmiany czasu u pracodawcy, bo np. zmienił pracę lub zmarł.

– Nasze obecne stanowisko jest bliższe kodeksowemu liczeniu czasu pracy niż opieraniu się na wcześniejszym matematycznym mierzeniu – przyznaje Piotr Wojciechowski, zastępca dyrektora Departamentu Prawnego Głównego Inspektoratu Pracy.

Ten pogląd GIP jest zbieżny z tym, co od lat prezentuje Departament Prawa Pracy Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej (pismo PP I 079-592/MF/05 z 29 grudnia 2005 r.). Kiedy następuje zmiana czasu letniego na zimowy, wykonujący pracę w nocy pracują o godzinę dłużej. Przysługuje im więc wynagrodzenie wraz z odpowiednim dodatkiem za pracę w nadgodzinach z tytułu przekroczenia normy dobowej.

Natomiast przy zmianie czasu z zimowego na letni świadczący pracę od 22.00 do 6.00 wykonują obowiązki faktycznie przez siedem, a nie osiem godzin. Nie wypracują więc obowiązującego ich w okresie rozliczeniowym wymiaru czasu pracy. Za tę jedną niedopracowaną godzinę szef musi ich wynagrodzić jak za przestój.

Tu z kolei pojawia się problem związany z dobą pracowniczą. Zgodnie z art. 128 § 3 pkt 1 k.p. są nią kolejne godziny, poczynając od tej, w której pracownik rozpoczyna pracę zgodnie z obowiązującym go rozkładem czasu pracy. Doba pracownicza obejmuje zawsze 24 kolejne godziny. Dotyczy to również tej, podczas której zmienia się czas letni na zimowy czy odwrotnie.

Przy przejściu zegarowej zimy na lato doba pracownicza, która rozpoczyna się o 8.00 w ostatnim dniu czasu zimowego, trwa do 9.00 dnia następnego. Kolejna praca może rozpocząć się nie wcześniej niż następnego dnia o 9.00, wtedy upłyną kolejne 24 godziny. Z kolei przy październikowym przejściu doba pracownicza, która rozpoczęła się o 8.00 ostatniego dnia czasu letniego, trwa do 7.00 dnia następnego. Kolejna praca rozpocznie się nie wcześniej niż następnego dnia o 7.00, bo wtedy miną kolejne 24 godziny od jej startu. W tak określonych dobach pracownik powinien mieć zapewnione co najmniej 11 godzin nieprzerwanego odpoczynku.

U zatrudnionego w podstawowym systemie czasu pracy, który rozpoczyna pracę np. o 23.00 w ostatnim dniu czasu letniego, koniec pracy w tej dobie pracowniczej przypadnie o 6.00 następnego dnia. Wtedy na skutek ruchu wskazówek minie osiem godzin jego pracy. To samo dotyczy tego, kto rozpoczyna pracę o 23.00 w ostatnim dniu czasu zimowego. Powinien zakończyć pracę o 8.00, bo wtedy po zmianie czasu upłynie osiem godzin jego pracy.

Według GIP przesuwanie zegarów nie zmienia sposobu liczenia wymiaru czasu pracy obowiązującego w okresie rozliczeniowym. Ustala się go zgodnie z art. 130 k.p. Regulowanie czasomierzy nie ma też wpływu na pojęcie tygodnia pracy. Ten – bez względu na manipulacje wskazówkami – oznacza siedem kolejnych dni, poczynając od pierwszego dnia okresu rozliczeniowego. W tych siedmiu kolejnych dniach szef ma zapewnić pracownikowi co najmniej 35-godzinny odpoczynek tygodniowy.