Punktem wyjścia jest tu art. 112 kodeksu pracy, zgodnie z którym: pracownicy mają równe prawa z tytułu jednakowego wypełniania takich samych obowiązków; dotyczy to w szczególności równego traktowania mężczyzn i kobiet w zatrudnieniu.
Wszystko jest w tym przepisie lekko obłudne. Mówi się o równych prawach i nie wiadomo, czy pod tym pojęciem można rozumieć najważniejsze prawo – czyli prawo do jednakowego wynagrodzenia. Potem mówi się o wypełnianiu takich samych obowiązków, ale nie mówi się o takim samym wypełnianiu takich samych obowiązków. Na końcu przepisu wskazuje się wreszcie na jedną jedyną przyczynę nierówności, czyli płeć. To oczywiście pośrednio stanowi przypomnienie, że przepis jest następstwem rewolucji feministycznej. Ta wiedza nie ułatwia jednak jego interpretacji. Śmiem bowiem twierdzić, że większość przypadków nierównego traktowania wcale nie wynika z różnic płci.