Zasadniczą ideą przyświecającą ryczałtowi od dochodów spółek, potocznie nazywanym estońskim CIT, było z jednej strony odroczenie momentu powstania obowiązku podatkowego do czasu podziału zysków, czyli wypłaty dywidendy, a z drugiej powiązanie podstawy opodatkowania z wynikiem finansowym. Zaletą takiego rozwiązania miało być m.in. uproszczenie rozliczeń podatkowych i zwolnienie podatników z obowiązku odrębnego ustalenia wyniku finansowego i podatkowego oraz określania różnic przejściowych. Zmiana miała być na tyle daleko idąca, że mówiło się o rewolucji podatkowej i zupełnie odrębnym reżimie podatkowym. Niestety, na skutek przepisów o ukrytych zyskach i wydatkach niezwiązanych z działalnością gospodarczą, niektóre bolączki trapiące „zwykłych” podatników, powracają do tych podlegających estońskiemu CIT.