O tym, że Prawo i Sprawiedliwość chce pozyskać pieniądze na realizację swoich wyborczych obietnic od wielkiego biznesu, wiadomo było od dawna. Szczegółowe propozycje świadczą o tym, że partia chce sięgnąć także do kieszeni całkiem niedużych firm. Na kilka dni przed wyborami PiS umieściło na swojej stronie internetowej cztery projekty nowych przepisów podatkowych: od dużych sklepów, CIT, VAT i od transakcji finansowych.
Namiot, czyli market
Nowy podatek czeka handlowców, i to nie tylko wielkopowierzchniowych, jak wcześniej zapowiadano. Z projektu wynika, że będą nim objęte sklepy o powierzchni przekraczającej zaledwie
250 mkw. Co ciekawe, żeby podlegać takiemu podatkowi, nie trzeba będzie wcale prowadzić sklepu w stałym lokalu. Wystarczy zająć taką powierzchnię i przykryć ją kilkoma namiotami.
"250 mkw. taka powierzchnia sklepu wystarczy, by podlegać obowiązkowi zapłaty podatku od obrotu".
W jednej wersji jego stawki mają wynieść od 0,5 proc. do 2 proc. od obrotu, zależnie od wielkości obrotu. Wolne od podatku mają być sklepy, których roczne obroty nie przekroczą 700 tys. zł (oznacza to zaledwie ok. 2 tys. zł dziennie). Jest też wersja z jednolitą, 2-procentową stawką, niezależnie od tego, ile sklep sprzedaje.
– Takie rozwiązanie uderzy nie tylko w wielkie sieci międzynarodowe, ale też w mniejsze, polskie – uważa Maria Andrzej Faliński, dyrektor Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.
Zwraca on uwagę, że w ramach takich sieci zdarzają się zarówno małe sklepiki o powierzchni poniżej 250 mkw., jak też większe.
– To może oznaczać niezdrową rywalizację wewnątrz tych sieci, grożącą ich rozpadem – ostrzega Faliński. Przewiduje, że na dalszą metę nowy podatek spowoduje, iż wielkie sieci zawężą asortyment towarowy i podziękują za współpracę niektórym dostawcom, a ci z kolei będą narażeni na bankructwo.
Przyznaj się sam
Małych przedsiębiorców może ucieszyć zapowiedź obniżenia z 19 do 15 proc. stawki podatku dochodowego od osób prawnych (CIT). Nie wszystkie małe firmy z tego skorzystają, bo większość z nich ma formę indywidualnej działalności gospodarczej albo spółek bez osobowości prawnej. Płacą one PIT, a propozycji zmian tego podatku PiS nie opublikowało.
Nawet jednak niewielkich firm mogą dotknąć nowe rygory związane z zapowiadaną walką z nadużyciami podatkowymi w CIT i VAT. PiS-owscy eksperci proponują bowiem, by każdy podatnik planujący optymalizację... przyznawał się do tego zawczasu urzędowi skarbowemu.
"10 tys. zł oszczędności podatkowej rodzi obowiązek zawiadomienia fiskusa".
I znów nie chodzi tylko o transfer wielkich zysków do rajów podatkowych. Według projektu już przy korzyściach przekraczających 0,001 proc. rocznego przychodu i co najmniej 10 tys. zł trzeba będzie zgłosić to fiskusowi. Trzeba też będzie wskazać, kto danej firmie taką optymalizację doradził albo weryfikował jej zastosowanie.
Mało tego: taką informację trzeba będzie złożyć, nawet gdy zamiar uzyskania oszczędności na podatku powstał przed wejściem w życie nowych przepisów. Kto uzyska roczną korzyść podatkową większą niż pół miliona złotych, a nie poinformuje o niej fiskusa – zapłaci CIT według karnej stawki 38 proc., a VAT 46 proc.
Według doradcy podatkowego Jowity Pustuł takie formalności i sankcje są nadmierne i wręcz wypaczają ideę walki z nadużyciami podatkowymi.
– Za optymalizację rozumianą jako korzyść podatkowa może zostać uznany nawet zwykły rabat handlowy między kontrahentami, bo prowadziłby do obniżenia przychodu i zmniejszenia VAT należnego – ostrzega ekspertka. Przewiduje ona też kłopot z funkcjonowaniem takiej biurokracji w praktyce. – Gdyby podatnicy mieli informować urzędy skarbowe o wszystkich planach takich transakcji, to zostałyby one zasypane takim ogromem dokumentów, że nie byłyby w stanie sprawdzić, które optymalizacje są rzeczywiście groźne dla budżetu – ocenia Jowita Pustuł.
VAT całkiem nowy
PiS proponuje także zupełnie nową ustawę o VAT. Tu nie proponuje zmian stawek, ale porządkuje wiele przepisów. Zmienia też niektóre definicje powodujące dziś kłopoty interpretacyjne (np. usługi czy pierwszego zasiedlenia budynku).
"46 proc. to stawka VAT dla tych, którzy nie powiadomią fiskusa o korzyści w VAT przekraczającej 0,5 mln z".
– Taki zabieg może uczynić ustawę bardziej czytelną dla przeciętnego podatnika – ocenia Roman Namysłowski, doradca podatkowy i partner w Crido Taxand. Ekspert zauważa jednocześnie, że zmiana siatki pojęciowej może mieć fatalny skutek: straci ważność wiele wydanych dotychczas i praktycznie stosowanych interpretacji podatkowych. – Poza tym niektóre z tych pojęć wydają się sprzeczne z prawem unijnym, a to może narazić nasz kraj na spory z Komisją Europejską w Trybunale Sprawiedliwości UE – ocenia Namysłowski. I rzeczywiście, definicje podatnika czy usługi wyglądają na odbiegające od tych z unijnej dyrektywy.
W PiS-owskim projekcie ustawy o VAT rzuca się też w oczy brak tzw. odwróconego obciążenia na niektóre towary. Funkcjonujące dziś takie rozwiązanie skutecznie zahamowało oszustwa np. w handlu stalą.
Finansiści też zapłacą
PiS opublikowało także projekt nowej ustawy o podatku od transakcji finansowych. Banki i inne instytucje finansowe mają zapłacić nową daninę w wysokości 0,14 proc. od wartości większości transakcji, a 0,7 proc. od instrumentów pochodnych.
Projekty łączy kilka cech. Pojawia się w nich Centralny Rejestr Podatników z informacją o tym, ile płacili różnych podatków za dwa poprzednie lata. Miałyby do niego dostęp różne służby, w tym ABW, CBA, a nawet Służba Więzienna.
Wszystkie projekty mają wejść w życie z początkiem 2016 roku. Wszystkie są też datowane na 15 września br. Można zatem wnioskować, że PiS świadomie chce je uchwalić jeszcze jesienią tego roku i niezwłocznie wprowadzić w życie.
Skutki nowych pomysłów