Pomysłowość oszustów podatkowych jest spora, a przepisy ani działania służb skarbowych i organów ścigania nie zawsze za nią nadążają. W różnych regionach kraju trwają postępowania fiskusa i prokuratury w sprawach handlu tzw. kartami przedpłaconymi do telefonów komórkowych. Sama karta jest nie tyle towarem, ile dowodem zawarcia umowy usługi telekomunikacyjnej.
Bez podatku ?na bazarze
Oszukańczy schemat jest prosty: kupione od legalnego dystrybutora karty nabywa firma zarejestrowana w innym kraju UE i teoretycznie tam właśnie je wywozi. Taki wywóz jest w rozumieniu przepisów o VAT niepodlegającą podatkowi sprzedażą usług za granicę. Karty w rzeczywistości nie trafiają za granicę, ale są sprzedawane na bazarach w kraju, oczywiście bez VAT. Sam oszust po jakimś czasie znika i nie rozlicza podatku.
Organy państwa starają się walczyć z tym zjawiskiem. Tylko na obszarze działania Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie w sprawach kart przedpłaconych ponad 80 osób jest podejrzanych o przestępstwo, a 60 osób zostało oskarżonych lub skazanych za udział w tym procederze.
Zdaniem ekspertów karanie oszustów nie rozwiązuje podstawowego problemu uczciwych podatników. Ponieważ fiskus nie zawsze może dopaść oszusta unikającego VAT, nakłada ten podatek np. na dystrybutora kart. Używa przy tym argumentów o niezachowaniu ostrożności w doborze partnerów biznesowych. Czasem urzędnicy uciekają się do triku: używają dowodów z dokumentów potwierdzających oszustwo do stanu faktycznego sprzed jego wykrycia. Zdarza się bowiem, że przez jakiś czas oszust działa oficjalnie, a jego partner handlowy darzy go zaufaniem. Do oszustw dochodzi dopiero później.
Sąd nad dobrą wiarą
W takiej właśnie sprawie niedawno rację uczciwemu podatnikowi przyznał NSA. W wyroku z 19 marca 2014 r. (sygn. I FSK 576/13) sędziowie stwierdzili, że dobrą wiarę należy oceniać na moment danej transakcji, a nie według stanu późniejszego.
Czy jest jakiś sposób na to, by uczciwi przedsiębiorcy nie musieli udowadniać swojej niewinności? Zdaniem Grzegorza Symotiuka, doradcy podatkowego z Poznania, przepisy o VAT powinny wyraźnie ustalić katalog dokumentów określających, kiedy przedsiębiorca działał w dobrej wierze.
– Dziś mamy w tej sprawie chaos interpretacyjny , a przecież nie można żądać od podatnika dokumentów, np. deklaracji VAT-7, do których posiadania nie jest zobowiązany – twierdzi Symotiuk i przywołuje postanowienie Trybunału Sprawiedliwości UE w polskiej sprawie Jagiełło (sygn. C-33/13). Trybunał w owym wyroku odniósł się do podobnych żądań.
– VAT-7 wprawdzie dowodzi, że kontrahent wykazywał jakiś opodatkowany obrót, ale i tak nie daje jednoznacznej gwarancji uczciwości takiej firmy – konkluduje ekspert.
Opinia dla „Rz"
Sławomir Boruc, radca prawny z kancelarii Baker & McKenzie
Różne patologiczne zjawiska związane z oszustwami w VAT mają wspólny mianownik: brak jasnych przepisów dotyczących takiej weryfikacji partnerów biznesowych, która pozwalałaby wyeliminować transakcje z oszustami. Wskazówki wypracowane przez orzecznictwo sądowe dotyczące „dobrej wiary" i „należytej staranności" nie zawsze przynoszą rozwiązanie. W rezultacie dochodzi do kuriozalnych sytuacji, w których przedsiębiorca fotografuje swojego kontrahenta ?na tle siedziby jego firmy – do celów dowodowych. Takie zachowania są na granicy naruszania czyjejś prywatności, ale niestety, do tego prowadzi brak jasnych reguł ostrożności w doborze kontrahenta. Dlatego wydaje się, że uporządkowanie przepisów jest konieczne.