- Dużo ostatnio się dzieje w sprawie kas rejestrujących. Limit obrotów zwalniający z obowiązku ich stosowania został zmniejszony o połowę. Wprowadzono nowe zasady opisywania paragonów, niedawno pisaliśmy w „Rz", że urzędy wzywają przedsiębiorców do ujawniania swoich obrotów. Kto musi się obawiać kontroli fiskusa?
Odpowiada Janusz Menkina, właściciel biura rachunkowego:
Kasę rejestrującą musi mieć przedsiębiorca, który sprzedaje towary bądź świadczy usługi na rzecz osób fizycznych nieprowadzących działalności gospodarczej. Wystarczy, że przekroczy 20 tys. zł obrotu rocznie. Ten pułap wyliczamy proporcjonalnie (czyli jest uzależniony od okresu prowadzonej działalności).
Poprzednio limit wynosił 40 tys., od 1 marca br. jest już tak niski, że z czystym sumieniem można uznać, iż obowiązek stosowania kasy objął wszystkich przedsiębiorców, dla których podstawową działalnością jest detaliczna sprzedaż towarów lub świadczenie usług na rzecz ludności.
Fiskusowi najłatwiej kontrolować sprzedawców, których łatwo znaleźć, czyli sklepy, bary, placówki usługowe. Takie kontrole nasilą się w okresie wakacji (akcja „Weź paragon"), gdyż wtedy powstaje wiele sezonowych punktów sprzedaży. Przy stosunkowo niskim limicie obrotów potencjalnie każdy taki punkt powinien być wyposażony w kasę rejestrującą.
Z przepisów wynika, że na paragonie powinna znajdować się nazwa towaru lub usługi pozwalająca na ich jednoznaczną identyfikację. Jak szczegółowe powinny być zapisy?
Nie ma prostej recepty na znalezienie klucza do nadawania nazw towarom i usługom. Pojęcie „jednoznaczność" jest bowiem nieostre, abstrakcyjne i podlegające indywidualnej ocenie. Spójrzmy na wyjaśnienia Ministerstwa Finansów w tej sprawie. Zdaniem resortu, sprzedając pięć odmian jabłek, wszystkie w jednej cenie, można zaprogramować w kasie nazwę „jabłka".
Tym przykładem ministerstwo sugeruje jednak, że w razie sprzedaży różnych odmian jabłek, w innych cenach, w kasie należałoby zaprogramować różne nazwy. Drugi przykład przywołany w piśmie to „pomidory" i „pomidory na gałązce", które zdaniem resortu należy, co do zasady, oddzielnie identyfikować. Idąc tym tokiem rozumowania, sprzedawca pieczywa powinien zaprogramować w kasie oddzielnie każdy rodzaj bułki: bagietka, broszka, chałka, ciabatta, grahamka, kajzerka, kornspitz, sztangielka itd. Wydaje się jednak, że aż taka szczegółowość nie jest niezbędna.
Jakimi kryteriami należy się więc kierować przy określaniu nazwy towaru lub usługi?
Należy przede wszystkim dążyć do wyeliminowania ryzyka popełniania pomyłek przy określaniu towarów i usług, do których mają zastosowanie zwolnienia i obniżone stawki VAT. Ponieważ w większości są one identyfikowane w przepisach podatkowych za pomocą określeń zaczerpniętych z Polskiej Klasyfikacji Wyrobów i Usług, optymalnym rozwiązaniem jest zaprogramowanie w kasie nazw z wykorzystaniem tej klasyfikacji.
Najwłaściwszy będzie ten poziom grupowania, który przywołują przepisy podatkowe w odniesieniu do towarów i usług objętych zwolnieniami i stawkami obniżonymi, np. „owoce cytrusowe", zamiast szczegółowego podawania gatunków: pomelo, grejpfruty, cytryny, limonki, pomarańcze, mandarynki, klementynki. Dla towarów i usług objętych stawką podstawową może być to dowolny poziom grupowania, byleby wskazywał rodzaj towaru, np. grupa: „wyroby metalowe" albo pozycja: „śruby".
Trzeba przy tym mieć na uwadze, że wiele pozycji klasyfikacji ma na tyle obszerne określenie, że ustalając nazwę towaru lub usługi, należy użyć skrótów albo bardziej szczegółowych określeń. Z drugiej strony, występują również pewne pozycje klasyfikacji, w obrębie których towary mogą mieć różne stawki podatku. W takich sytuacjach nazwy muszą ściśle identyfikować towary i usługi objęte obniżoną stawką podatku. Trzeba też przy tym wszystkim kierować się zdrowym rozsądkiem.
Jeden z czytelników – właściciel kwiaciarni – zapytał nas, jak ma opisać sprzedawany bukiet kwiatów?
Moim zdaniem nie ma potrzeby uszczegóławiania danych na paragonie, czyli rozpisywania bukietu na wszystkie składniki (różne gatunki kwiatów i dodatki). Zgodnie z PKWiU są to po prostu „kwiaty cięte".
Czy błąd w opisie grozi karą?
Zapisy kasy rejestrującej stanowią rodzaj księgi podatkowej, która powinna być prowadzona rzetelnie i zgodnie z przepisami (niewadliwie). Nierzetelne i wadliwe prowadzenie każdej księgi (w tym również kasy) stanowi czyn zabroniony pod groźbą kary (art. 61 kodeksu karnego skarbowego). Jeśli więc towar lub usługa nie będą jednoznacznie opisane, przedsiębiorcy może zostać postawiony zarzut wadliwości zapisów. Jednak w mojej ocenie tylko w wypadku skrajnych naruszeń czyn ten będzie podlegał odpowiedzialności karnej skarbowej. Wynika to w głównej mierze z tego – o czym wspomnieliśmy wyżej – jak ciężko określić, co oznacza „jednoznaczność".
Pamiętajmy też, że nie jest wykroczeniem skarbowym czyn zabroniony, którego społeczna szkodliwość jest znikoma. Przy jej ocenie bierze się pod uwagę przede wszystkim zagrożenie interesu fiskalnego. Przedsiębiorca, który dokonuje wyłącznie sprzedaży towarów i usług opodatkowanych podstawową stawką VAT (obecnie 23 proc.), w żaden sposób nie naraża na uszczuplenie należności publicznoprawnej, gdyż nazwa towaru lub usługi nie wpływa na zakres opodatkowania.
W innej sytuacji są sprzedawcy towarów i usług opodatkowanych różnymi stawkami. Błąd w oznaczeniu może bowiem skutkować nieuprawnionym zastosowaniem niższej stawki VAT, co już naraża na uszczuplenie podatku.
—rozmawiał Przemysław Wojtasik