Tak wynika z wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie Westside Unicat.
Chodzi o rozliczenia rumuńskiej spółki prowadzącej studio nagrań wideo. Przygotowuje wideoczaty erotyczne. Można się na nich skomunikować z modelami. Spółka współpracuje z firmą zarejestrowaną w Stanach Zjednoczonych, która rozpowszechnia na żywo na swej stronie internetowej wideo z przygotowanych sesji. Podmiot amerykański udostępnia też swoim klientom (osobom fizycznym) interfejs do interakcji z modelami. Pobiera za to opłaty, część z nich jest wypłacana rumuńskiej spółce.
W którym państwie powinny być opodatkowane erotyczne sesje? Rumuński fiskus twierdzi, że u niego. Westside Unicat uważa, że u odbiorcy (czyli w Stanach Zjednoczonych). Spór trafił ostatecznie do TSUE.
Czytaj więcej
Przychody z publikowania w serwisach internetowych amatorskich transmisji z alkowy podlegają opod...
– Trybunał musiał rozstrzygnąć, czy w tej sprawie stosujemy ogólne czy szczególne zasady identyfikacji miejsca świadczenia usługi. Z ogólnych reguł wynika, że podatek należy zapłacić w państwie, w którym siedzibę ma odbiorca usługi. Przepis szczególny to art. 53 dyrektywy 2006/112/WE – tłumaczy Piotr Stryjewski, adwokat i doradca podatkowy w Kancelarii Paczuski Taudul.
Zgodnie z tym przepisem miejscem świadczenia usług wstępu na różne imprezy, np. rozrywkowe, jest miejsce, w którym się faktycznie odbywają. – W 2022 r. dodano zastrzeżenie, że nie dotyczy to imprez, na których obecność jest wirtualna. Okazało się jednak, że w tej sprawie nie ma to znaczenia. TSUE uznał bowiem, że art. 53 dyrektywy nie ma zastosowania, gdyż rumuńska spółka nie świadczy usług wstępu na imprezę, dostarcza jedynie treści właścicielowi internetowej platformy – wyjaśnia Piotr Stryjewski.
„Usługi świadczone przez studio nagrań wideoczatu na rzecz operatora platformy rozpowszechniania w internecie i polegające na tworzeniu treści cyfrowych w formie interaktywnych sesji wideo o charakterze erotycznym nagrywanych przez takie studio w celu udostępnienia ich temu operatorowi na potrzeby ich transmisji na platformie nie są objęte zakresem art. 53 dyrektywy. Takie usługi nie stanowią bowiem ani usług mających na celu przyznanie klientom prawa dostępu do tych treści, ani usług pomocniczych względem tych ostatnich, lecz stanowią usługi konieczne do rozpowszechniania rzeczonych treści przez tego operatora na rzecz jego własnych klientów” – czytamy w wyroku.
– Oznacza to, że w tej sprawie musimy zastosować zasady ogólne rozliczenia. Miejscem świadczenia usługi jest państwo, w którym siedzibę ma jej odbiorca, czyli Stany Zjednoczone. Rumuńska spółka nie musi płacić VAT, usługę rozliczy właściciel platformy – tłumaczy Piotr Stryjewski. Dodaje, że analogicznie byłoby, gdyby wideoczaty tworzono w Polsce. – Nasze przepisy są takie same jak rumuńskie, i tak samo należałoby stosować ogólne zasady dyrektywy. Twórca powinien więc wystawić fakturę NP, co oznacza, że usługa nie podlega VAT w Polsce. Podobnie jest przy innych usługach, np. wtedy gdy twórca przygotowuje szkolenie, a rozpowszechnia je w internecie podmiot z innego państwa – podkreśla ekspert.
Sygnatura akt: C-532/22