Mogłoby się wydawać, że wydłużający się z roku na rok czas oczekiwania na załatwienie sprawy w sądzie administracyjnym powoduje lawinowe skargi na przewlekłość. Zwłaszcza w sprawach podatkowych, w których każdy miesiąc oczekiwania na werdykt przekłada się zazwyczaj na pieniądze. A orzeczenie przewlekłości wiąże się z zasądzeniem konkretnej kwoty.

Od 2000 zł do 20  tys. zł może zasądzić sąd, orzekając o przewlekłości

Tymczasem ze statystyk wynika, że skarg na naruszenie prawa strony do rozpoznania sprawy, m.in. w postępowaniu sądowym bez nieuzasadnionej zwłoki, nie przybywa. A prym w ich składaniu wiodą  nie podatnicy, ale skarżący zwykłe decyzje administracyjne.

W 2010 r. do Izby Finansowej NSA wypłynęło zaledwie  dziesięć takich skarg, w 2011 r. jedna więcej, a w tym roku  pięć. Dla porównania – w 2010 r. do Izby Ogólnoadministracyjnej NSA trafiły aż 123 skargi, w 2011 r. – 129, a w tym roku już 32.

Co powstrzymuje podatników od korzystania z tego specjalnego środka zaskarżenia?

– Każdy podatnik wie, że jest coś takiego jak skarga na naruszenie prawa strony do rozpoznania sprawy w postępowaniu sądowym bez nieuzasadnionej zwłoki, ale praktycznie nikt się na nią nie decyduje – potwierdza tę tendencję Dariusz Malinowski, doradca podatkowy, partner w KPMG.

Bariera mentalna

Jak wynika z obserwacji eksperta, wśród podatników pokutuje przeświadczenie, że jeśli poskarżą się na przewlekłość, to sąd będzie pamiętliwy i uprzedzi się przy orzekaniu już w sprawie wymiarowej.

– A w sprawach  podatkowych najczęściej przecież chodzi o konkretne pieniądze – przypomina Dariusz Malinowski. – Częściej zatem występujemy do sądów administracyjnych o przyspieszenie sprawy i skierowanie jej na wokandę poza kolejnością, co czasami kończy się sukcesem.

Są też bardziej racjonalne powody owej  powściągliwości.

– Podatnikom, którzy obecnie najczęściej skarżą interpretacje indywidualne, nie  zależy aż tak bardzo na szybkim załatwieniu sprawy sądowej – mówi Bogusław Wolniewicz,  radca prawny, doradca podatkowy z kancelarii Radcy Prawnego Bogusław Wolniewicz.

Z kolei w sprawach wymiarowych, w których chodzi o konkretne pieniądze, powód rezygnowania ze skargi na przewlekłość jest jeszcze inny.

– Jeśli podatnik wie, że ma rację, a mimo to zapłacił sporną zaległość, to gdy wygra, odzyska  swoje pieniądze, i to  z odsetkami. To dobra lokata – zauważa mec. Wolniewicz.

W innej sytuacji jest inwestor, który skarży np. decyzję budowlaną i każdy tydzień zwłoki przynosi mu straty,  ponieważ nie może rozpoczynać budowy.

Ostre kryteria

Sprawę o przewlekłość niełatwo wygrać. W postępowaniu sądowoadministracyjnym w 2011 r. na 131 skarg  zostało uwzględnionych tylko pięć i zasądzono w sumie 14 tys. zł kar. To konsekwencja dość rygorystycznych przepisów. O przewlekłości można  bowiem mówić między innymi wtedy, gdy postępowanie w sprawie trwa dłużej, niż jest to konieczne do wyjaśnienia tych okoliczności faktycznych i prawnych, które są istotne dla jej rozstrzygnięcia.

– To, że sprawa trafia do kolejki i czeka tak jak inne na rozstrzygnięcie nawet rok czy  półtora roku, nie oznacza przewlekłości – podkreśla sędzia NSA Janusz Drachal.

Przewlekłość to na przykład błędy w nadaniu biegu sprawie, biurokracja, zaniedbanie urzędnika itp.