Z prośbą o stanowisko w tej sprawie „Rz” zwróciła się do Głównego Inspektoratu Pracy.

– Każda wypłata wynagrodzenia po ustalonym terminie jest naruszeniem prawa. Inspektor oceni, czy w danej sytuacji zachodzi konieczność ukarania pracodawcy np. mandatem czy wystarczy zastosowanie ostrzeżenia, biorąc pod uwagę, że takie działanie przyniosło pracownikowi korzyść. Uwzględni też, że firma postąpiła tak w związku z wnioskiem zainteresowanego – wyjaśnia Wojciech Gonciarz, dyrektor Departamentu Prawnego w GIP.

[srodtytul]Obawy pozostają[/srodtytul]

Nie dziwi więc ostrożność ekspertów w formułowaniu recept na późniejszą wypłatę pensji niż przewidziana w przepisach zakładowych (patrz ramka) i obawa, że praktyki takie zostaną zakwestionowane.

[b]– Z punktu widzenia prawa przesunięcie terminu wypłaty wynagrodzenia wolą obu stron jest dopuszczalne, jeśli nie zostanie przekroczony termin z art. 85 § 2 [link=http://aktyprawne.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=76037]kodeksu pracy[/link], czyli dziesiąty dzień następnego miesiąca.[/b] Obawiałbym się jednak, czy taki jednorazowy zabieg nie jest obejściem przepisów podatkowych – zastanawia się Piotr Kryczek, radca prawny z kancelarii Chajec, Don-Siemion & Żyto. Eksperci podatkowi nie widzą jednak takiego zagrożenia.– Przesunięcia wypłaty wynagrodzeń czy premii na początek kolejnego miesiąca nie można kwalifikować jako działań mających na celu obejście prawa. Jest to przecież możliwość wynikająca z przepisów. Nie może dziwić, że strony starają się kształtować swoje stosunki prawne tak, aby optymalizować obciążenia fiskalne. Praktyka pokazuje, że organy podatkowe akceptują takie działania – mówi Jadwiga Chorązka, doradca podatkowy w PricewaterhouseCoopers.

Dodaje, że nawet gdyby nagle zmieniły zdanie, to trzeba pamiętać, że [b]decyzje o przesunięciu wypłat mogą też przynieść korzyści firmie: zapewniają jej źródło finansowania działalności pod koniec roku bez zaciągania kredytu.[/b] W razie ewentualnego sporu przedstawicielom fiskusa trudno byłoby więc udowodnić, że jedynym powodem późniejszego przekazania pieniędzy podwładnemu była chęć uniknięcia podatku. Zwłaszcza że w ostatecznym rachunku zaliczkę na podatek pracodawca zapłaci.

– Kilkudniowego przesunięcia terminu wypłaty w celu zmniejszenia zobowiązań podatkowych nie można traktować jako obejścia prawa. Tak samo jak nie można tego zarzutu postawić osobie, która celowo czeka pięć lat od nabycia nieruchomości, aby sprzedać ją bez podatku. Nie można przecież wymagać, aby strony umowy, w tym wypadku pracodawca i pracownik, nie brały pod uwagę obciążeń podatkowych – podkreśla Andrzej Marczak, doradca podatkowy z firmy KPMG. Wskazuje, że o obejściu prawa można mówić tylko wówczas, gdy dochodzi do działań sprzecznych z nim lub pozornych. Niewątpliwie kontrolujący zakwestionują więc sytuację, gdy stwierdzą, że pracownik i pracodawca sfałszowali dokumentację w taki sposób, aby wynikało z niej, że wypłata nastąpiła w styczniu, podczas gdy w rzeczywistości pracownik otrzymał pieniądze jeszcze w grudniu.

Andrzej Marczak zauważa, że przesunięcie wypłaty na styczeń jest korzystne także dla firm, których rok podatkowy pokrywa się z kalendarzowym.

[srodtytul]Korzyści dla firmy[/srodtytul]

Zaliczkę za grudzień i tak odprowadzają one w takiej samej wysokości jak za listopad. Na jej wysokość nie mają więc wpływu koszty poniesione w tym miesiącu. Uwzględnia się je dopiero w zeznaniu rocznym. Osoby prawne wpłacają wynikający z niego podatek do końca marca, a przedsiębiorcy będący osobami fizycznymi – do końca kwietnia. Koszty grudniowe wpływają więc na płatności dopiero po kilku miesiącach. Przesuwając wypłaty wynagrodzeń na styczeń, firma uwzględni je już podczas obliczania zaliczki za styczeń wpłacanej do 20 lutego. [b]Istotne jest też, że od 1 stycznia 2009 r. będą obowiązywały nowe zasady zaliczania wynagrodzeń do kosztów.[/b] Niestety nie ma przepisów przejściowych wyraźnie regulujących tę sytuację. Zaliczenie wynagrodzenia do kosztów firmy w styczniu jest jednak jedynym rozsądnym rozwiązaniem.

[srodtytul]Co ze składkami[/srodtytul]

Analizując, czy taka operacja opłaca się pracownikowi, trzeba wziąć pod uwagę składki ZUS. – Ci lepiej zarabiający przekroczą w listopadzie lub grudniu roczną kwotę ograniczenia podstawy wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe (w br. 85 290 zł). I choć płacą 40-proc. podatek, to ich składka na ubezpieczenie chorobowe wynosi tylko 2,45 proc. wynagrodzenia brutto. Pensja wypłacona w styczniu będzie opodatkowana jedynie 18-proc. stawką, ale konieczna będzie zapłata pełnych składek ZUS – zauważa Anna Misiak, doradca podatkowy w MDDP. Wskazuje, że po przeliczeniu obciążeń PIT i ZUS różnice są następujące: zarabiający na poziomie 10 tys. zł dostanie na rękę w grudniu 5,8 tys. zł, a jeśli wynagrodzenie zostanie mu wypłacone w styczniu – 7 tys. zł. W wypadku płacy na poziomie 5 tys. zł zyskuje się około 500 zł, ale przy 3 tys. zł brutto – już tylko 22 zł.

[ramka][b]Komentuje Waldemar Gujski, adwokat z kancelarii Gujski Zdebiak[/b]

Przeszkodą w późniejszej wypłacie wynagrodzenia jest art. 85 kodeksu pracy, który mówi, że dokonuje się jej co najmniej raz w miesiącu, w stałym i ustalonym z góry terminie. Przepis gwarantuje więc zapłatę, bo ma charakter alimentacyjny. Po 40 latach jego stosowania należy wlać w niego nową treść. Dziś bardziej liczy się to, czy pracownik odniesie korzyść z późniejszej wypłaty – w postaci niższego podatku. Jeśli więc chce takiego rozwiązania, to być może pracodawca mógłby na nie przystać. Warto jednak, aby w takiej sytuacji się zabezpieczył i np. podpisał z pracownikiem aneks do umowy o pracę lub porozumienie, że w danym miesiącu wynagrodzenie będzie wypłacone w innym terminie niż zwykle. Jest to jednak kontrowersyjne rozwiązanie.[/ramka]