Z sygnałów, które docierają do naszej redakcji, wynika, że urzędy skarbowe nagminnie łamią przepisy ordynacji podatkowej, kierując sprawy podatników do komórki karnej skarbowej. A ta, nie analizując już danej sytuacji, od razu wystawia mandat karny za uszczuplenie podatkowe, którego dopuścił się delikwent.

Nikt nie zastanawia się nawet nad winą i zamiarem podatnika. Nie ocenia, czy pomyłka w deklaracji podatkowej zdarzyła mu się po raz pierwszy, czy też myli się on w sposób uporczywy. Zamiast więc stosować ordynację podatkową, urzędnicy sięgają od razu po kodeks karny skarbowy.

Urzędnicy skarbowi nie widzą w tym nic złego. Jak nieoficjalnie przyznają, mają obowiązek o każdym stwierdzonym uszczupleniu podatkowym poinformować tzw. komórkę karną skarbową.

Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że w efekcie takiego zalecenia na biurko skarbówki trafiają wszystkie sprawy jak leci. Także sprawy podatników, u których urząd skarbowy w trakcie tzw. czynności sprawdzających (czyli wstępnej weryfikacji złożonego zeznania bądź deklaracji podatkowej pod kątem poprawności rozliczenia – gdy badana jest np. prawidłowość wyliczeń) wykrył błędy rachunkowe.

Nie pomaga szybkie złożenie korekty razem z wymaganymi przez prawo wyjaśnieniami i fakt, że sami skontrolowani – bez wezwania – uregulowali powstałą zaległość podatkową wraz z odsetkami.

– Mój klient pomylił się w deklaracji podatkowej, którą natychmiast skorygował i zapłacił należny podatek razem z odsetkami za zwłokę. Myślał, że na tym sprawa się zakończyła, bo zdarzyło mu się to po raz pierwszy. Jakież jednak było jego zdziwienie, gdy po dwóch miesiącach przyszło mu zapłacić kilkaset złotych mandatu karnego za popełnione wykroczenie skarbowe z kodeksu karnego skarbowego – opowiada anonimowo jeden z doradców podatkowych. Nie chce się ujawnić ze względu na dobro swojego klienta.

Odpowiedzialność karną skarbową poniósł również inny przedsiębiorca, który świadczy usługi transportowe. I to mimo że w trakcie prowadzonej u niego kontroli podatkowej urzędnicy nie stwierdzili żadnych nieprawidłowości (uszczupleń). W protokole pokontrolnym fiskus zakwestionował jedynie wpisanie do faktury VAT unijnego numeru identyfikacji podatkowej (tj. NIP UE), który stosuje się w handlu wewnątrzwspólnotowym. Według urzędników przedsiębiorca świadczący usługi na rzecz niemieckiego podmiotu gospodarczego powinien wpisać numer krajowy, którym kontrahent polskiej firmy posługuje się w rozliczeniach wewnętrznych.

– Wpisaliśmy do faktury VAT NIP UE, bo dzięki niemu zarówno polska firma, jak i urząd skarbowy mogą sprawdzić na unijnej stronie informacji podatkowej VIES wiarygodność zagranicznego kontrahenta i to, czy jest zarejestrowanym podatnikiem podatku od towarów i usług – mówi doradca podatkowy reprezentujący firmę. Jak podkreśla, dodatkowy kłopot stanowi fakt, iż w transporcie za datę wykonania usługi uznaje się datę załadunku towaru (to jest bowiem rozwiązanie praktyczniejsze i bezpieczniejsze, gdy przykładowo rozładunek opóźnia się nie z winy przewoźnika), nie zaś – jak mówią przepisy – rozładunku.

Niestety, nie są to wypadki odosobnione. Doradcy podatkowi wspominają karanie emerytów i rencistów, którzy przed laty nie złożyli NIP-3 podczas wymiany starych dowodów osobistych na nowe. A chodziło jedynie o uaktualnienie posiadanych przez urząd skarbowy danych (tj. numeru i serii dowodu tożsamości). Nawiasem mówiąc, to właśnie stało się przyczynkiem do zmiany prawa. Dziś stosowny formularz można złożyć za pośrednictwem urzędu gminy.

Działanie fiskusa jest niezrozumiałe w świetle przepisów ordynacji podatkowej, która daje podatnikom (a także płatnikom i inkasentom) prawo do skorygowania złożonej uprzednio deklaracji. W tym celu – w myśl art. 81 § 2 tej ustawy – konieczne jest jedynie złożenie deklaracji korygującej wraz z dołączonym pisemnym uzasadnieniem przyczyn korekty. Co więcej, podatnikowi z tego tytułu nie grożą żadne sankcje. Skąd zatem ta przebiegła gra fiskusa i stosowanie odpowiedzialności karnej nawet w wypadku korekt?

Eksperci prawa podatkowego, z którymi rozmawialiśmy, twierdzą, że jest to ewidentne nadużywanie prawa i pozycji.

– Wykorzystują strach podatników, którzy płacą po 200, 300 czy 500 zł dla świętego spokoju – mówi jeden z ekspertów.

– To jest zwykłe wyłudzanie pieniędzy. Śmiem twierdzić, że co najmniej 60 proc. wszystkich wystawianych przez urzędników skarbowych mandatów to zwykłe wyłudzenia – dodaje drugi.

Jak zatem się bronić? Zdaniem niektórych doradców podatnik za każdym razem powinien żądać przedstawienia zarzutów na piśmie z podaniem pełnej podstawy prawnej.

Trzeba dyscyplinować podatników. Przede wszystkim jednak organ musi przypisać podatnikowi winę i zamiar popełnienia wykroczenia czy przestępstwa skarbowego. Należy więc karać tych, którzy nagminnie łamią prawo. Nie zaś tych, którym pierwszy raz zdarzyło się popełnić błąd w deklaracji podatkowej. Zwłaszcza że klasyczna korekta nie podlega odpowiedzialności z kodeksu karnego skarbowego. Ci, którzy tego nie rozumieją, zatracili sens instytucji prawa karnego skarbowego.przewodniczący Krajowej Rady Doradców Podatkowych