Ustanowienie zasady, że jeden dzień urlopu wypoczynkowego odpowiada ośmiu godzinom pracy (art. 1542 § 2 k.p.), ostatecznie zerwało z różnicowaniem sytuacji zatrudnionych w różnych systemach czasu pracy w prawach urlopowych. W szczególności skutecznie zapobiega gorszemu traktowaniu pracujących ?w systemach opartych na ośmiogodzinnej normie dobowej w stosunku do tych, którzy świadczą obowiązki w wydłużonym wymiarze (np. równoważnym – art. 135 k.p.).
Tego, co udało się osiągnąć przy urlopach, nie stosuje się jednak do innych usprawiedliwionych nieobecności w firmie. Chodzi np. o zwolnienia okolicznościowe przysługujące jako całe dni wolne od zadań (np. z racji ślubu pracownika czy na poszukiwanie pracy w okresie wypowiedzenia). Przy tych absencjach nie ma podstaw, aby przyjąć, że jeden dzień zwolnienia odpowiada ośmiu godzinom pracy. Po prostu nie ma takiego przepisu.
Skutki takiego zwolnienia dla czasu pracy reguluje ?art. 130 § 3 k.p. Przewiduje on, że wymiar aktywności etatowca w okresie rozliczeniowym obniża się o liczbę godzin usprawiedliwionej jego absencji w pracy, przypadających wtedy do przepracowania. W efekcie wymiar zwolnień okolicznościowych liczonych w dniach nie zależy od systemu czasu pracy, w którym etatowiec jest zatrudniony. A redukcja czasu pracy w okresie rozliczeniowym jest prostą pochodną liczby godzin, jaką miał do wykonania w dniu, kiedy korzystał ze zwolnienia okolicznościowego.
W uprzywilejowanej pozycji stawia to pracujących w wydłużonym wymiarze dobowym. Zatrudnieni w ośmiogodzinnej normie czasami podnoszą tę okoliczność, wskazując na niesprawiedliwe traktowanie.
Rzeczywiście, coś jest nie tak z tymi zwolnieniami. Spotykam się nawet z poglądami, które chcą tę ewidentną nierówność eliminować, np. przez przyjmowanie przez analogię do urlopów wypoczynkowych, że jeden dzień zwolnienia okolicznościowego odpowiada ośmiu godzinom pracy. Taka wykładnia pozwala z kolei przyjąć, że np. pracownik ochrony, który w dniu, kiedy zaplanowano mu 24-godz. służbę, ma zwolnienie na ślub, redukuje swój czas pracy tylko o osiem godzin. W konsekwencji szef może mu nakazać odpracowanie 16 godzin w innym terminie tego samego okresu rozliczeniowego.
To daleko idąca, niemal twórcza wykładnia. Zapewne wspomaga ją zasada równego traktowania w zatrudnieniu ?i niewątpliwie niweluje ona pewne wątpliwe różnice między pracownikami. Jej wadą jest jednak to, że nie wynika ?z przepisów.
Autor jest radcą prawnym ?w spółce z o.o. Orłowski, Patulski, Walczak