Przepisy i wątpliwości dotyczące reklamy porównawczej muszą być interpretowane na korzyść porównującego, w przeciwnym razie taką reklamę konkurent mógłby zawsze zakwestionować – stwierdził w wyroku Sąd Najwyższy.
Poszło o ogromną kampanię reklamową Tesco z 2008 r. pod hasłem „Dyskontowe ceny w Tesco". Sieć zamieściła w swoich gazetkach promocyjnych ceny ok. 1 tys. produktów i porównała je z cenami swojego konkurenta – Lidla, na tle których wypadała oczywiście lepiej. Tyle że ceny Lidla pochodziły z 22 września, a ceny Tesco z okresu promocji, tj. od połowy października do połowy listopada 2008 r. Reklama ta była też kolportowana na półkach sklepowych, w Internecie oraz na billboardach. Co ciekawe, informacje dotyczące części par produktów były błędne, były też porównania z cenami produktów, których Lidl w ogóle nie sprzedawał.
Sąd Okręgowy w Krakowie uznał, że reklama naruszała zasady uczciwej konkurencji, i nakazał Tesco przeprosiny Lidla za wprowadzenie konsumentów w błąd, ale sąd apelacyjny nie dopatrzył się naruszenia i pozew Lidla oddalił. Sąd wskazał, że do dnia rozpoczęcia promocji ceny w Lidlu były takie same jak w czasie badania, dopiero po rozpoczęciu promocji Lidl je obniżył.
Pełnomocnicy Lidla, w tym mec. Dariusz Skuza, argumentowali przed SN, że nie można tolerować reklamy, która zwyczajnie jest w jakimś fragmencie nieprawdziwa. Mec. Ewa Nowińska ze strony Tesco replikowała, że klienci tych popularnych sieci liczą każdy grosz i nie mylą towarów.
Sąd Najwyższy (sygnatura akt III CSK 65/13) skłonił się do tego drugiego stanowiska
– Przepisy dotyczące reklamy porównawczej powinny być interpretowane na korzyść porównującego, inaczej taka reklama zawsze mogłaby zostać od strony prawnej zakwestionowana, gdyż pomyłki w tak wielkiej kampanii zawsze mogą się zdarzyć – powiedział w uzasadnieniu sędzia SN Krzysztof Pietrzykowski. Zwrócił uwagę, że głównym wyznacznikiem jest konsument. Skoro po rozpoczęciu promocji w Tesco Lidl obniżył ceny, to należy się tylko z tego cieszyć.
Wyrok SN jest ostateczny.