Około 45 tys. zamówień może być wkrótce udzielanych bez stosowania prawa zamówień publicznych. Takie skutki może spowodować zmiana tzw. progu bagatelności. Ma on zostać podwyższony z 14 tys. do 30 tys. euro.
Nad rządowym projektem nowelizacji ustawy, który przewiduje taką zmianę, trwają już prace w Sejmie. Jednocześnie posłowie PO przygotowali projekt, który przewiduje jeszcze wyższy próg – 50 tys. euro. To według szacunków Urzędu Zamówień Publicznych spowodowałoby, że bez stosowania ustawy udzielano by ok. 72 tys. zamówień. W 2012 r. w trybie pzp przeprowadzono 188 478 postępowań.
Zdaniem Urzędu Zamówień Publicznych propozycja poselska idzie zbyt daleko.
Anita Wichniak-Olczak, rzecznik UZP, podkreśla, że próg nie był zmieniany od 2007 r. Dlatego urząd zaproponował na początku prac nad projektem podwyższenie go do 20 tys. euro. Po konsultacjach międzyresortowych kompromisowo uzgodniono go w wysokości 30 tys. euro.
Konkurencja a ustawa
– Propozycja dalszego podwyższenia progu do 50 tys. euro może ograniczyć dostęp przedsiębiorców, szczególnie małych i średnich, do rynku zamówień publicznych na zasadach niedyskryminujących. Może także źle wpłynąć na przejrzystość procesu wydatkowania już znaczących kwot środków publicznych, a także godzić w efektywność ich wydatkowania – podkreśla Anita Wichniak-Olczak.
Posłowie Platformy Obywatelskiej, którzy przygotowali projekt, przekonują jednak, że wyższy próg uelastyczniłby rynek zamówień publicznych w naszym kraju.
– Podwyższenie progu do 50 tys. euro pozwoliłoby zamawiającym poświęcać więcej uwagi zamówieniom znaczniejszym, nie komplikując jednocześnie wydatkowania mniejszych środków – zwraca uwagę Antoni Mężydło, poseł PO.
Janusz Niedziela, radca prawny zajmujący się zamówieniami publicznymi, zwraca uwagę, że podniesienie progu z 14 tys. euro wydaje się naturalne.
– Nie był on podwyższany od lat, nasza sytuacja rynkowa się zmienia, łatwiej teraz o dostęp do pewnych dóbr – mówi mecenas Niedziela. – Trzeba jednak podkreślić, że nawet gdy zamówienia plasują się poniżej progu bagatelności, nie ma dowolności w dokonywaniu zakupów: muszą być stosowane wewnętrzne procedury, np. regulaminy przygotowane w danym urzędzie – dodaje mecenas Niedziela.
Podkreśla, że trudno doszukiwać się argumentów prawnych za którymkolwiek z rozwiązań – 30 tys. euro czy też 50 tys. euro.
– Można jedynie zastanawiać się nad tym, czy nie nie lepsze byłoby stopniowe podnoszenie progu, bez nagłych rewolucji, skoro od tak dawna nie był zmieniany – mówi.
Euro jeszcze podniesie pułap
Tymczasem jeszcze przed zakończeniem prac nad nowelizacją ustawy próg może nieco wzrosnąć. Trwają bowiem prace nad projektem rozporządzenia dotyczącego kursu euro stosowanego w zamówieniach publicznych. Będzie on ustalony na poziomie 4,2 zł. Dziś wynosi ok. 4 zł. Ta zmiana także, choć w niewielkim stopniu, wpłynie na próg bagatelności (wzrośnie z około 56 tys. zł do ok. 59 tys. zł).
Masz pytanie, wyślij e-mail do autorki, k.borowska@rp.pl
Zamówienia w Danii, Czechach, Francji
Zarówno autorzy poselskiego projektu zmian pzp, jak i Urząd Zamówień Publicznych powołują się na przykłady z Unii Europejskiej, by przekonać do swojej koncepcji progu.
Posłowie PO podnoszą, że np. w Czechach tzw. zamówienia na małą skalę dotyczą tych o wartości mniejszej niż 2 mln CZK (co stanowi ok. 320 tys. zł) lub 6 mln CZK (co stanowi ok. 960 tys. zł).
W Danii obowiązek publicznego ogłaszania zakupów towarów i usług powstaje od wartości powyżej 500 tys. DKK (co stanowi ok. 270 tys. zł).
UZP przypomina zaś, że próg nieprzekraczający 15 tys. euro obowiązuje m.in. w Bułgarii, Francji, Rumunii, Słowenii, na Łotwie i Cyprze. Z kolei w Irlandii wynosi obecnie 25 tys. euro, jednak jeszcze w 2010 r. był dwukrotnie wyższy i wynosił 50 tys. euro.
Jak podkreśla UZP, został obniżony, by lepiej chronić interesy małych i średnich przedsiębiorców w związku z kryzysem.