Można obciążyć podwykonawcę odpowiedzialnością za niedochowanie terminu mimo własnej zwłoki, jeśli rzeczywiście to on przyczynił się do szkody. To sedno najnowszego wyroku Sądu Najwyższego (sygnatura akt: IV CSK 61/13).

Ta praktyczna kwestia w rozliczeniach kontraktów, zwłaszcza strat, jest tym bardziej istotna, że często dostawy czy usługi wykonuje nie bezpośredni kontrahent, ale   podwykonawca. Dotyczy ona zresztą wszelkich umów.

U., spółka z o. o., zawarła kontrakt na dostawę partiami na przełomie 2006/2007 r. dużej partii miału węglowego z Kazachstanu dla elektrociepłowni w Kraśniku. Okazało się, że pierwsze dostawy nie spełniały norm, strony negocjowały więc nowe terminy, a kilka dni po terminie uprawniającym elektrociepłownię do odstąpienia od umowy (14 grudnia 2006 r.) spółka U. zawarła kontrakt z  firmą Agnieszki i Krystyny S. na dostawę awaryjnej partii miału w terminie  do 26 grudnia. Ten dostawca jednak także nie wywiązał się z umowy. Mniej więcej po tygodniu, 3 stycznia 2007 r., elektrociepłownia odstąpiła od umowy z U. i zażądała kary umownej przewidzianej w kontrakcie.

Niezrealizowanie kontraktu może rodzić skutki, których umowa nie przewidywała

Po negocjacjach karę zmniejszono do 107 tys. zł, które powódka zapłaciła elektrociepłowni. Wystąpiła jednak z kolei z pozwem przeciwko firmie Agnieszki i Krystyny S., swemu podwykonawcy, domagając się refundacji tej straty. Na podstawie ogólnej zasady (art. 471 kodeksu cywilnego), że dłużnik obowiązany jest do naprawienia szkody wynikłej z niewykonania lub nienależytego wykonania zobowiązania.

Najważniejsza była kwestia, czy między zwłoką podwykonawcy a szkodą jego kontrahenta, który już się spóźnił z dostawą i kwalifikował się do rozwiązania umowy,  był związek przyczynowy. Zgodnie z art. 361 § 1 kodeksu cywilnego zobowiązany do odszkodowania (dłużnik) ponosi odpowiedzialność tylko za normalne następstwa działania lub zaniechania, z którego szkoda wynikła.

Pozwane twierdziły, że nie ma żadnego związku przyczynowego między ich opóźnieniem a karą, ponieważ zostały zaangażowane do „ratowania" dostawy, gdy była ona już opóźniona. Sądy Okręgowy i Apelacyjny w Lublinie uznały ich argumentacje i pozew U. oddaliły, uznając, że sam fakt, że spółka ta była w zwłoce, oznacza jej odpowiedzialność za nałożoną przez elektrownię karę.

Mec. Jacek Siński, pełnomocnik spółki, argumentował przed Sądem Najwyższym, że na odstąpienie od umowy, a więc i szkodę, złożyło się kilka czynników. Gdyby pozwane dostarczyły miał w terminie, elektrociepłownia zapewne by nie odstąpiła od umowy, nie byłoby więc i kary.

Sąd Najwyższy przychylił się do tej argumentacji i nakazał ponowne rozpoznanie sprawy.

Odstąpienie od umowy jest prawem, z którego uprawniony może, ale nie musi skorzystać, licząc np. na wykonanie kontraktu – wskazał w uzasadnieniu sędzia Sądu Najwyższego Dariusz Dończyk. – Nie bez znaczenia jest więc zachowanie wierzyciela (uprawnionego), i to w momencie odstąpienia od umowy. Należało więc w tej sprawie jeszcze ustalić, czy gdyby jednak pozwana dostarczyła miał na czas, to elektrownia  skorzystałaby  z odstąpienia.