Rozpoczął się sezon urlopowy, a wraz z nim czas zadawania pytań związanych z tym uprawnieniem pracowniczym, powodowanych przedziwnymi oczekiwaniami niektórych pracodawców.
Oczekiwaniami związanymi np. z zapewnieniem dostępności podwładnego w czasie urlopu, zagwarantowania każdorazowego kontaktu z nim bądź powierzania mu różnych zadań służbowych. W efekcie często dochodzi do sytuacji, gdy zwierzchnik uzależnia udzielenie urlopu zatrudnionemu od tego, czy zobowiąże się on np.:
- poinformować o planowanym miejscu (miejscach) pobytu w czasie wolnego,
- nie przebywać podczas urlopu w rejonach, gdzie nie ma dostępu do Internetu lub na obszarach nieobjętych zasięgiem sieci telefonii komórkowej,
- w razie gdy chce spędzić urlop poza zasięgiem wszelkich sieci – aby raz na pewien czas udawał się w rejon zasięgu i odbierał pocztę mailową,
- do załatwiania pilnych spraw służbowych,
- stawienia się do pracy w ustalonym (na ogół krótkim) czasie na każde wezwanie pracodawcy (a nie tylko w przypadkach określonych w art. 167 k.p.).
Tymczasem pracownicze prawo do urlopu wypoczynkowego to bezwarunkowe zwolnienie z obowiązku świadczenia pracy i z zachowania jakichkolwiek innych form – nawet ograniczonych – dyspozycyjności wobec pracodawcy. Urlop to nie dyżur, w czasie którego podwładny musi być dostępny i dyspozycyjny, a niedochowanie postawionych warunków tej dostępności nie może być kwalifikowane jako naruszenie obowiązków pracowniczych.
O miejscu i sposobie wykorzystania wypoczynku w pełni samodzielnie decyduje pracownik. To sfera chronionej prawem jego prywatności. Jakakolwiek próba ingerencji (szczególnie władczej) to w istocie bezprawny zamach na prywatność. Tak kategoryczna ocena wynika z jednoznacznych w tej materii regulacji prawnych, w tym konstytucyjnych, które gwarantują pracownikom prawo do odpoczynku urlopowego i do ochrony dóbr osobistych, w tym prywatności.
W konsekwencji pracownik nie musi się podporządkowywać dyspozycjom pracodawcy co do miejsca czy też sposobu wykorzystania urlopu. Podległość dotyczy bowiem pracy (art. 100 § 1 k.p.), a nie sfery będącej częścią życia prywatnego. Nawet jeśli ulegnie naciskom szefa i powie, że nie będzie się oddalał w czasie urlopu na odległość większą niż np. 100 km od firmy, może wyjechać do miejscowości oddalonej o 1000 km i na pewno prawa nie naruszy.
Prawo pracy zapewnia możliwość harmonizowania potrzeb pracodawcy z zapewnieniem pracownikowi realizacji prawa do odpoczynku urlopowego. Głównie dzieje się to przez zasady udzielenia urlopów, które co do zasady opierają się na tym, że to pracodawca ostatecznie decyduje o terminie wykorzystania wolnego (art. 163–166 k.p.). Nie zmienia tej oceny czterodniowa część urlopu na żądanie (art. 1672 k.p.). Dotyczy bowiem stosunkowo niewielkiej części urlopu, a ponadto w sytuacjach uzasadnionych szczególnymi okolicznościami pracodawca może po prostu odmówić uwzględnienia żądania pracownika (zob. wyrok Sądu Najwyższego z 28 października 2009 r., II PK 123/09).
Dodając do tego uprawnienie szefa do odwołania pracownika z urlopu (art. 167 § 1 k.p.), mamy komplet narzędzi, które pracodawca może stosować, aby jedno z podstawowych uprawnień pracowniczych godzić ze swoimi interesami. Stosowanie innych środków, jak choćby wskazane na wstępie „warunki", na których udziela się wolnego, nie dość, że są bezprawne, to jeszcze przypominają zwolnienie warunkowe osoby odbywającej karę pozbawienia wolności.
Pozostawanie non stop pod telefonem czy permanentne zaglądanie do skrzynki mailowej to dla wielu codzienność. Dla młodego pokolenia coś oczywistego i normalnego, bez czego nie można funkcjonować. Jeżeli jednak za sprawą technologii przestajemy praktycznie wychodzić z pracy i to również w czasie urlopu, to dzieje się coś na tyle niepokojącego, że warto przypomnieć o sprawach podstawowych: w czasie urlopu robimy, co chcemy, przebywamy, gdzie chcemy, możemy napić się piwa. Słowem – sposób wypoczywania to prywatna sprawa każdej osoby. -
Autor jest radcą prawnym w spółce z o.o. Orłowski, Patulski, Walczak