Władysław Kosiniak-Kamysz, minister pracy i polityki społecznej, przedstawił projekt zmian, który zrewolucjonizuje organizowanie pracy we wszystkich firmach działających na polskim rynku.

– Chcemy na stałe przenieść do kodeksu pracy rozwiązania, które sprawdziły się podczas obowiązywania ustawy antykryzysowej – stwierdził Władysław Kosiniak-Kamysz.

Elastyczne reguły

– Chodzi o możliwość wydłużenia okresów rozliczeniowych z czterech do 12 miesięcy i dostosowanie godzin pracy do potrzeb poszczególnych pracowników tak, by mogli np. godzić życie zawodowe z obowiązkami rodzicielskimi. Te zmiany nie są skierowane przeciwko zatrudnionym, mają zachować ich miejsca pracy. Wystąpię do partnerów społecznych i parlamentarzystów o przeprowadzenie szybkich prac nad tym projektem – zapowiada minister.

Co to oznacza w praktyce?

Po nowelizacji kodeksu pracy przedsiębiorca będzie mógł umówić się ze swoją załogą na to, że jej czas pracy będzie rozliczany w dłuższym niż dotychczas okresie. Obecnie wynosi on maksymalnie cztery miesiące. W tym czasie średnia dniówka zatrudnionych w pełnym wymiarze nie może przekroczyć ośmiu godzin dziennie. Po zmianach związkowcy, a w firmach, w których nie ma takiej organizacji, przedstawiciele załogi będą mogli wydłużyć okres rozliczeniowy nawet do 12 miesięcy. W okresie zwiększonego zapotrzebowania na pracę dniówki będą mogły w poszczególnych miesiącach zostać wydłużone do maksymalnie 13 godzin na dobę. W pozostałych miesiącach załoga będzie pracować krócej, tak by średnio wyszło osiem godzin dziennie i 40 godzin pracy tygodniowo. Dzięki temu pracodawcy, których produkcja jest uzależniona od sezonowych potrzeb rynku, będą mogli tak operować czasem pracy, by nie wypłacać dodatków za nadgodziny.

Aby uniknąć zwolnień

– To dla przedsiębiorców duża oszczędność, dzięki której nie będą musieli zwalniać pracowników w czasie zmniejszonych potrzeb i ponownie ich zatrudniać po zwiększeniu liczby zamówień – mówi Grażyna Spytek-Bandurska z PKPP Lewiatan. Dodaje, że rozwiązania planowane przez ministerstwo mogłyby zmniejszyć, a nawet powstrzymać planowane właśnie przez Fiata zwolnienia 1,5 tys. pracowników. – Jak widać, zmiany są już i tak spóźnione, bo nie posłużą do zachowania tych miejsc pracy – podkreśla.

– To przerzucanie kosztów kryzysu gospodarczego na pracowników – odpowiada Barbara Surdykowska z NSZZ „Solidarność". – Po zmianach w firmach, w których nie działają związki zawodowe, przedstawiciele załogi negocjujący wydłużenie okresów rozliczeniowych nie będą mieli żadnej ochrony przed naciskiem ze strony pracodawcy. Przepisy nie mówią jednak, jak należy wybierać przedstawicieli załogi, może więc dochodzić do nieprawidłowości i o zmianach będą decydowały osoby reprezentujące interesy firmy, a nie pracowników. Wprowadzenie 12-miesięcznych okresów rozliczeniowych nie powinno dotyczyć określonych grup pracowników, np. rodziców dzieci do czterech lat – twierdzi Surdykowska.

Minister zapowiedział też ofensywę w walce z bezrobociem: w przyszłym roku do urzędów pracy trafi 1,2 mld zł więcej na aktywizację bezrobotnych.

– Przyspieszyliśmy też procedury przekazywania tych pieniędzy do poszczególnych urzędów pracy, by bezrobotni mogli liczyć na pomoc już od stycznia przyszłego roku – mówi minister.

Minister pracy: Chcemy powrotu do bardziej elastycznego rozliczania czasu pracy