Zbliżające się Euro 2012 to problem nie tylko dla służb porządkowych czy komunikacji miejskiej, ale też dla pracodawców. Uwaga pracowników skupi się na piłkarskiej rywalizacji, a firma zejdzie na dalszy plan.

Podobna impreza nie zdarza się jednak często, a podwładny ma prawo w niej uczestniczyć i  przełożony nie może tego zabronić. Jego władza rozciąga się jedynie na czas realizacji zadań i nie obejmuje czasu wolnego. Ten można wykorzystać dowolnie, także na kibicowanie.

Ucieczka na stadion

Sytuacja komplikuje się, gdy zainteresowania pracownika negatywnie wpływają na firmę. O ile pracodawca powinien przymknąć oko na sporadyczne rozmowy o meczach, przeglądanie stron internetowych poświęconych rozgrywkom czy dopytywanie się o wyniki, o tyle przy regularności, długotrwałości i powszechności takich zachowań z pewnością straci cierpliwość.

Wykorzystywanie czasu pracy, siedziby firmy i powierzonych narzędzi do celów prywatnych uzasadnia zarówno pociągnięcie do odpowiedzialności porządkowej, jak i zakończenie współpracy (por. wyrok Sądu Najwyższego z 26 listopada 2003 r., I PK 16/03).

Może do tego dojść także wtedy, gdy podwładny nie pojawi się na stanowisku lub je opuści, tracąc czas przeznaczony na zadania przed telewizorem lub na stadionie. Jeśli takie zachowanie jest nieusprawiedliwione, to rażąco narusza podstawowe obowiązki pracownicze i wystarcza do rozwiązania angażu bez wypowiedzenia (wyrok SN z 28 września 1981 r.,  I PRN 57/81).

Aby tego uniknąć, zatrudniony musi złożyć wniosek o urlop na ten dzień lub poprosić o wcześniejsze wyjście z firmy. Zrobi to zwłaszcza wtedy, gdy pracuje do późna lub ma problemy z dojazdem. Przełożony powinien to zrozumieć i uczynić zadość potrzebom, umożliwiając nawet odpracowanie brakujących godzin.

Gdy jednak obecność podwładnego jest niezbędna do prawidłowego funkcjonowania przedsiębiorstwa, musi on podporządkować się decyzji szefa, choćby kosztem spóźnienia na mecz lub rezygnacji z jego obejrzenia.

Przykład

Pan Jan był ochroniarzem w firmie transportowej i zarazem zagorzałym kibicem piłkarskim. W dniu meczu miał przyjść na drugą zmianę, co oznaczało, że nie będzie mógł go obejrzeć.

Znalazł jednak sposób. Bez wiedzy i zgody pracodawcy przyniósł do firmy telewizor i oglądał relację, rezygnując z patrolowania terenu. W czasie transmisji z zakładu skradziono służbowy samochód.

Kiedy przełożony się o tym dowiedział, zwolnił pana Jana dyscyplinarnie. Jego postępowanie było słuszne, gdyż podwładny rażąco naruszył obowiązki.

Toast za wygraną

Przy okazji śledzenia piłkarskiej rywalizacji pojawia się chęć sięgnięcia po alkohol. Pracownik ma do tego prawo, ale nie może go spożywać w czasie wykonywania zadań, a jeśli czyni to w czasie wolnym, musi wytrzeźwieć do czasu ponownego stawienia się na stanowisko (por. wyrok SN z 23 lipca 1987 r.,  I PRN 36/87).

W przeciwnym razie dopuści się poważnego naruszenia podstawowych obowiązków, które – oprócz pociągnięcia do odpowiedzialności porządkowej – uzasadniają rozstanie bez wymówienia.

Powody wprawienia się w taki stan nie mają znaczenia. Dlatego utrata posady grozi zarówno temu, który topi w kieliszku gorycz porażki, jak i temu, kto tak fetuje zwycięstwo (por. wyrok SN z 5 listopada 1999 r.,  I PKN 344/09).

Z dezaprobatą przełożonego mogą spotkać się także niestosowny wygląd i zachowania w firmie. Bez wiedzy i zgody szefa zatrudniony nie powinien przynosić lub zakładać kibicowskich akcesoriów, np. koszulki, szalika, czapki czy peruki. Odpowiednim miejscem na to jest stadion, a nie zakład pracy. Zwłaszcza, gdy określone są standardy ubioru i postępowania, a gadżety rzucają się w oczy i godzą w jego wizerunek.

To samo dotyczy reakcji na przebieg rozgrywek. Niemile widziane będą okrzyki, śpiewy, klaskanie, używanie trąbek czy wymachiwanie flagami. Tu wchodzi w grę odpowiedzialność porządkowa, ale nie można też wykluczyć zakończenia współpracy.

Przykład

Pan Marek, analityk w banku, od dawna interesuje się piłką nożną. W dniu meczu w strefie kibica zamierzał ze znajomymi dopingować polską drużynę. Kiedy zakończył pracę, wyszedł z banku, założył koszulkę, czapkę kibica i pomalował twarz w biało-czerwone pasy.

Następnego dnia w prasie ukazało się duże zdjęcie pana Marka cieszącego się ze zwycięstwa Polaków. Nie spodobało się to pracodawcy, który uznał, że pracownikowi poważnej instytucji nie przystoi takie zachowanie, i wręczył mu wypowiedzenie. Reakcja szefa była bezzasadna.

Wspólne kibicowanie

Euro 2012 to także znakomita okazja, aby poprawić atmosferę w firmie, np. organizując wspólne kibicowanie przed telewizorem czy na stadionie. Wielu pracodawców ma możliwość kupna biletów i zapewnienia ich pracownikom po niższej cenie lub z pełnym dofinansowaniem.

Przełożeni mogą też wyposażyć przedsiębiorstwo w telebim, zmienić organizację pracy, skrócić czas zadań czy wręcz dać wolne dni na czas najważniejszych rozgrywek reprezentacji Polski. Miłym gestem może być też wyposażenie podwładnych w drobne akcesoria kibica, np. krawaty, kubki, chorągiewki.

Zadowoli to obie strony. Zatrudnieni poczują się wyróżnieni i będą mogli w pełni uczestniczyć w imprezie, a szef zyska w ich oczach i uniknie wielu nieprzewidzianych sytuacji związanych z Euro.

Są jednak instytucje, które w czasie piłkarskiej rywalizacji muszą być w pełnej gotowości, np. sądy, prokuratury, przedsiębiorstwa komunikacyjne czy firmy porządkowe.

Nie dość, że ich pracownicy nie mogą liczyć na taryfę ulgową, to jeszcze muszą zwiększyć wydajność. W tej sytuacji trudno o entuzjazm. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby pracodawcy im to zrekompensowali, np. fundując gadżety związane z Euro 2012.

Nie dla chuliganów

Jeśli pracownik weźmie udział w rozróbach związanych ze sportem i zostanie złapany, a pracodawca dowie się o popełnionym przez niego przestępstwie, które jest oczywiste lub zostało stwierdzone prawomocnym wyrokiem, ma prawo go zwolnić, w tym dyscyplinarnie.

Uzasadni to tym, że nie może dalej zatrudniać takiej osoby. Nie ma tu znaczenia, że podwładny działał na szkodę innego podmiotu lub osoby. Wystarczy, że jego zachowanie skutkuje utratą zaufania szefa. Zwłaszcza, gdy ma poważną i odpowiedzialną funkcję, z którą nie licuje chuligański wybryk.