Ministerstwo Transportu już w ubiegłym roku przygotowało projekt rozporządzenia, które miało dostosować stawki kilometrówek do warunków rynkowych. Chodzi o kwoty, które pracodawca zwraca zatrudnionym za używanie własnego pojazdu do wykonywania obowiązków służbowych, np. w delegacji lub w jazdach lokalnych (korzystają z tego np. listonosze i leśnicy).

Nierynkowe stawki

Resort przygotował propozycje podwyżek na podstawie badań przeprowadzonych przez Instytut Transportu Samochodowego. Wynika z nich, że obecne limity, niezmieniane od ponad czterech lat, są „nieadekwatne do aktualnych przeciętnych kosztów eksploatacji pojazdów używanych w Polsce". Nowe stawki miały obowiązywać od 1 stycznia 2012 r.

Ministerstwo Finansów nie godzi się na te propozycje ze względu na ich skutki finansowe.

„Spowoduje to w najlepszym razie kilkudziesięciomilionowe uszczuplenia w budżecie państwa i negatywnie wpłynie na dochody jednostek samorządu terytorialnego, partycypujących we wpływach z podatków dochodowych. Rok 2012 nie sprzyja wdrażaniu zaproponowanych zmian – napisał wiceminister finansów Dominik Radziwiłł w odpowiedzi na interpelację poselską nr 1250. – Polska została zobowiązana przez Radę Ecofin, by do 2012 r. zredukować nadmierny deficyt w sposób wiarygodny i trwały".

83 grosze

- taki limit za kilometr dotyczy samochodów o pojemności silnika powyżej 900 cm sześc.

Oznacza to, że stawka kilometrówki dla aut o pojemności skokowej silnika do 900 cm sześc. pozostanie na poziomie 0,52 zł za kilometr (miało być 0,97 zł). Dla najczęściej używanych przez pracowników samochodów o wyższej niż 900 cm sześc. pojemności silnika limit nadal będzie wynosił 0,83 zł za kilometr (planowano wzrost do 1,01 zł).

Bez zmian zostaje również limit odliczeń dla motocykli: 0,23 zł, i dla motorowerów: 0,13 zł. Tymczasem planowano podwyżki odpowiednio do poziomu 0,92 zł i 0,81 zł.

Skutki podatkowe

Przypomnijmy, że zgodnie z przepisami o podatkach dochodowych firma może odliczyć wydatki związane z eksploatacją pojazdów należących do jej pracowników, ale tylko do limitu określonego w rozporządzeniu ministra transportu. By go wyliczyć, należy pomnożyć stawkę za jeden kilometr przez liczbę faktycznie przejechanych.

Firma może zwrócić pracownikowi wyższą kwotę, niż wynika z kilometrówki. Wówczas jednak zatrudniony zapłaci od nadwyżki PIT. Z kolei pracodawca nie może tej nadwyżki zaliczyć do kosztów uzyskania przychodów.

Przedsiębiorcy nie zgadzają się ze stanowiskiem Ministerstwa Finansów.

– Stawki kilometrówek pozostają na tym samym poziomie od 2007 r. Tymczasem cena paliwa wynosiła wówczas 3,90 – 4,20 zł za litr. Obecnie jest to blisko 6 zł za litr – mówi Przemysław Ruchlicki, ekspert Krajowej Izby Gospodarczej. – Nawet jeśli podwyżka kilometrówek miałaby kosztować kilkadziesiąt milionów złotych, to jest to niewielki wydatek w skali budżetu. Tymczasem dla przedsiębiorców niewprowadzenie zmiany może oznaczać pogorszenie rentowności.

Masz pytanie, wyślij e-mail do autorki m.pogroszewska@rp.pl