Zadaniem przedsiębiorcy jest zwiększać przychody i osiągać coraz większe zyski. Jest to prawo każdej firmy dążącej do rozwoju. Na tej podstawie jej działania są przecież oceniane przez jej właścicieli, udziałowców lub akcjonariuszy. Jednak nie każda droga, która prowadzi do osiągania wciąż lepszych i lepszych wyników, jest właściwa.

Niektóre naganne działania mogą być oceniane z moralnego punktu widzenia. Jednak są i takie, które są wyraźnie zakazane. To znaczy, że są stosowne przepisy, które zabraniają stosowania pewnych działań. A za naruszenie reguł przewidują surowe sankcje.

Na straży wolnego rynku

Wszystko dlatego, że istnieją przepisy, które stoją na straży prawidłowego funkcjonowania wolnego rynku. Innymi słowy, to że on działa, nie oznacza pełnej dowolności w decyzjach podejmowanych przez firmy.

Nie wszystko jest dozwolone. Jednym z przypadków, który mógłby zagrażać wolnej i uczciwej konkurencji, jest ten, w którym jeden lub kilku przedsiębiorców osiągnęłoby taką pozycję na rynku, że nie musiałoby w praktyce liczyć się z konkurentami, kontrahentami oraz w konsekwencji także z konsumentami.

Ich pozycja byłaby na tyle silna, że mogliby narzucać innym niekorzystne warunki umów, w tym np. nieatrakcyjne ceny, warunki płatności, świadczenia usług, dostępu do nich itp. I właśnie dlatego ustawa o ochronie konkurencji i konsumentów (DzU z 2007 r. nr 50, poz. 331 ze zm.) stanowi w art. 9 ust. 1, że zakazane jest nadużywanie pozycji dominującej na rynku właściwym przez jednego lub kilku przedsiębiorców.

Rodzaje naruszeń

Nadużywanie pozycji dominującej może się przejawiać w różnych formach. Generalnie chodzi o to, że przedsiębiorca ma faktyczną możliwość narzucania pewnych rozwiązań zarówno swoim konkurentom, jak i kontrahentom. Ci, ze względu na pozycję dominującej firmy, są właściwie pozbawieni możliwości wynegocjowania uczciwych, rynkowych warunków konkurencji lub współpracy.

Wspomniany art. 9 w ust. 2 podaje przykłady, na czym może polegać nadużywanie takiej pozycji. Jednak należy pamiętać, że jest to wyliczenie przykładowe, a nie wymienienie wszystkich możliwych przypadków. Nadużywanie pozycji dominującej polega np. na:

• bezpośrednim lub pośrednim narzucaniu nieuczciwych cen, w tym cen nadmiernie wygórowanych lub rażąco niskich, odległych terminów płatności albo innych warunków zakupu bądź sprzedaży towarów,

• ograniczaniu produkcji, zbytu lub postępu technicznego ze szkodą dla kontrahentów lub konsumentów,

• stosowaniu w podobnych umowach z osobami trzecimi uciążliwych lub niejednolitych warunków umów stwarzających tym osobom zróżnicowane warunki konkurencji,

• uzależnianiu zawarcia umowy od przyjęcia lub spełnienia przez drugą stronę innego świadczenia, niemającego rzeczowego ani zwyczajowego związku z przedmiotem umowy,

• przeciwdziałaniu ukształtowaniu się warunków niezbędnych do powstania bądź rozwoju konkurencji,

• narzucaniu przez przedsiębiorcę uciążliwych warunków umów przynoszących mu nieuzasadnione korzyści,

• podziale rynku według kryteriów terytorialnych, asortymentowych lub podmiotowych.

Warto w tym miejscu zaznaczyć, że czynności prawne będące przejawem nadużywania pozycji dominującej są w całości lub w odpowiedniej części nieważne.

Nie tylko giganci naruszają prawo

Może się wydawać, że posiadanie pozycji dominującej jest zastrzeżone dla największych firm mających miliardowe obroty i przychody. I że tylko one mogą być w praktyce monopolistami, ponieważ małe i średnie firmy zawsze natrafią na silną konkurencję i siłą rzeczy takiej pozycji nigdy nie osiągną.

Jednak jest zupełnie inaczej. Chodzi przecież o nadużywanie pozycji dominującej na rynku właściwym. Może to być regionalny, a nawet lokalny rynek jakiegoś towaru lub usługi. Dlatego firmą dominującą może być np. hurtownia, lokalne przedsiębiorstwo komunalne, spółdzielnia mieszkaniowa, właściciel określonej infrastruktury (np. telekomunikacyjnej).

Przykład

Spółdzielnia mieszkaniowa podpisała umowę z firmą X, której zadaniem było wybudowanie i eksploatacja infrastruktury telekomunikacyjnej, w tym świadczenie mieszkańcom usług dostępu do Internetu na jednym z zamkniętych osiedli. Zgodnie z umową firma X płaciła spółdzielni stały ryczałt za używanie energii elektrycznej.

Po pewnym czasie na własne potrzeby zamontowała licznik energii. Przez pierwsze lata działalności sieć telekomunikacyjna zużywała mniej energii, niż było to określone w ryczałcie. Innymi słowy, kwota ryczałtu była wyższa niż realne zużycie. Było to wynikiem zamontowania małej liczby urządzeń, które w dodatku miały niskie zapotrzebowanie na energię elektryczną.

Dopiero podłączanie się do sieci kolejnych mieszkańców sprawiło, że z czasem zużycie energii wzrosło. I właśnie wtedy spółdzielnia na podstawie odczytów licznika (o którym rzekomo wcześniej nie wiedziała) w bieżącym roku dokonała oszacowania zużycia energii za lata ubiegłe i zażądała od firmy X zapłaty ponad 20 tys. zł. Był to jeden z warunków przedłużenia umowy z tym przedsiębiorcą. Jednak niejedyny. Drugim było zamontowanie przez niego automatycznych bram wjazdowych (otwieranych pilotem) na osiedle.

Oba opisane działania spółdzielni mogą być traktowane właśnie jako nadużywanie pozycji dominującej na lokalnym rynku mieszkaniowym. Nieuzasadniony nakaz zapłaty rzekomo zaległych rachunków za zużycie energii elektrycznej (wbrew umowie zakładającej ryczałt) może być traktowany jako narzucanie uciążliwych warunków umów (art. 9 ust. 2 pkt 6 ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów).

Uzależnienie przedłużenia umowy od wybudowania na koszt firmy X automatycznych bram wjazdowych może stać w sprzeczności z art. 9 ust. 2 pkt 4 ustawy, który mówi o uzależnianiu zawarcia umowy głównej od przyjęcia lub spełnienia przez drugą stronę innego świadczenia niemającego rzeczowego ani zwyczajowego związku z przedmiotem umowy.

Trudno byłoby wykazać, że montaż takich bram wiąże się w jakiś sposób z rozbudową i eksploatacją sieci telekomunikacyjnej. Firma X nie zgodziła się na podpisanie umowy pod takimi warunkami i skierowała sprawę do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Podobnym przykładem na działanie lokalnego monopolisty może być w ogóle brak zgody na wybudowanie i eksploatację sieci telekomunikacyjnej na osiedlu mieszkaniowym. Z taką praktyką spotkało się kilku operatorów gotowych świadczyć usługi dostępu do telewizji kablowej, Internetu oraz sieci telefonicznej w Poznaniu.

Ich propozycje nawiązania współpracy ze spółdzielnią mieszkaniową (na terenie której działała już, jako wyodrębniony zakład spółdzielni, lokalna telewizja kablowa) spotykały się z praktyczną odmową. Nie była to wprawdzie odmowa formalna, ale spółdzielnia wciąż zgłaszała zastrzeżenia do przygotowywanych przez firmy umów o współpracy i projektów technicznych, nie precyzując jednocześnie własnych wymagań w tym zakresie.

Tym samym przygotowanie takich dokumentów było w praktyce niemożliwe. Takie działanie spółdzielni spotkało się z negatywną oceną Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który zarzucił jej wykorzystywanie pozycji dominującej w związku z naruszeniem art. 9 ust. 1 i 2 pkt 5 ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów (decyzja nr RPZ 20/2011).

Kary pieniężne

Na przedsiębiorcę, któremu udowodniono nadużywanie pozycji dominującej, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w drodze decyzji może nałożyć karę w wysokości do 10 proc. przychodu osiągniętego przez tego przedsiębiorcę w roku poprzedzającym wydanie decyzji. Kara ta może być nałożona także wtedy, gdy firma naruszyła zakaz wynikający z art. 9 nieumyślnie.

Ustawowa definicja

Pojęcie pozycji dominującej zostało zdefiniowane w art. 4 pkt 10 ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów.

Rozumie się przez to pozycję przedsiębiorcy, która umożliwia mu zapobieganie skutecznej konkurencji na rynku właściwym przez stworzenie mu możliwości działania w znacznym zakresie niezależnie od konkurentów, kontrahentów oraz konsumentów.

Domniemywa się, że przedsiębiorca ma pozycję dominującą, jeżeli jego udział w rynku właściwym przekracza 40 proc.

Jak się bronić

Przedsiębiorca, który uważa, że jego prawa zostały naruszone na skutek działania firmy dominującej na rynku, może na to się godzić i na własną ręką próbować walczyć z tym zjawiskiem, twardo negocjując mimo słabszej pozycji. Jednak istnieje jeszcze inna możliwość.

Można się bowiem poskarżyć do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Zgodnie z art. 86 każdy może zgłosić na piśmie zawiadomienie dotyczące podejrzenia stosowania praktyk ograniczających konkurencję, w tym tych związanych z nadużywaniem pozycji dominującej.

Jak wynika z tego przepisu, warunkiem wszczęcia postępowania (wyjaśniającego lub antymonopolowego) przez urząd jest złożenie pisemnego zawiadomienia. Inna forma, w szczególności ustna (np. telefoniczny donos), nie będzie skuteczna. Ponadto zawiadomienie musi zawierać uzasadnienie oraz mogą się w nim znaleźć takie dane, jak:

• wskazanie przedsiębiorcy, któremu jest zarzucane stosowanie praktyk ograniczających konkurencję,

• opis stanu faktycznego będącego podstawą zawiadomienia,

• wskazanie przepisu ustawy lub traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej, którego naruszenie zarzuca zgłaszający (w tym wypadku naruszenie art. 9 ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów),

• uprawdopodobnienie naruszenia wskazanego przepisu,

• dane identyfikujące zgłaszającego.

Jeżeli postępowanie antymonopolowe zostanie wszczęte i w jego trakcie dojdzie do uprawdopodobnienia, że dalsze stosowanie zarzucanej praktyki może spowodować poważne i trudne do usunięcia zagrożenia dla konkurencji, UOKiK może zakazać jej stosowania. Innymi słowy, jeszcze przed ostatecznym zakończeniem sprawy i bez rozstrzygania o naruszeniu prawa i winie firma oskarżana będzie zobowiązana do zaniechania określonych działań.

Wydając taką decyzję, urząd wyznacza czas jej obowiązywania. Nie może to być oczywiście dłużej niż do czasu wydania decyzji kończącej całe postępowanie, co nie powinno nastąpić później niż w terminie pięciu miesięcy od dnia jego wszczęcia. Tak stanowi art. 92.