Powszechna dostępność urządzeń służących do utrwalania dźwięków (funkcję „dyktafon” ma każdy telefon komórkowy) i liczne „popularyzujące” podsłuchy z życia publicznego spowodowały bujny rozwój prywatnej fonografii. Nie ominęło to także środowiska pracy.

Bez zgody i wiedzy

Podstępne nagrywanie i upublicznianie cudzych wypowiedzi stało się niemal narodowym sportem, o czym przekonują liczne fonografie w portalu YouToob. Trafiają tam przekleństwa kierowane do pracownika przez poirytowanego szefa czy jego niedwuznaczne awanse czynione podwładnej itp.

Tym sposobem bezrefleksyjny gwałt na prywatności odbywa się na co dzień na naszych oczach, skutecznie stępiając społeczną wrażliwość. Oglądający mają dobrą zabawę, tyle że najczęściej kosztem nagrywanej osoby.

Zapisy rozmów, z których jedna strona chce wyciągnąć korzystne dla siebie skutki, np. procesowe, to już nierzadko przedstawiane w sądzie dowody. Mają np. dowieść stosowania gróźb wobec pracownika lub naruszania jego dóbr osobistych lub na okoliczność negatywnych zachowań pracownika.

Co do zasady, w myśl art. 308 § 1 kodeksu postępowania cywilnego, sąd może dopuścić dowód z takich nagrań. Wprawdzie kwestionuje się dowodowe wykorzystanie nagrań dokonanych bez wiedzy i zgody nagrywanego, w szczególności gdy podstępne utrwalanie wypowiedzi narusza nietykalność psychiczną człowieka i może prowadzić do pogwałcenia jego prawa do prywatności, ale w praktyce to się dzieje.

Nie ma innych oznak

Ze znanych mi przypadków dopuszczenia dowodu z nagrań rozmów, najczęściej składanych przez pracowników, ma to miejsce, gdy podwładny próbuje dowieść stosowania przez szefa wobec niego bezprawnych gróźb. Mają one tłumaczyć skuteczne uchylenie się od skutków oświadczenia woli, np. o rozwiązaniu angażu za porozumieniem stron. Takie wnioski uzasadniają zwłaszcza wagą okoliczności, które chcą w ten sposób wykazać, i niemożnością wskazania innych potwierdzeń.

Wartość dowodowa nagrań jest jednak ograniczona. Przesądzają o tym m.in. stosunkowo duże możliwości manipulowania rozmową przez nagrywającego (na ogół przyświeca mu określony cel utrwalenia) oraz wyrwanie nagrania z szerszego kontekstu zdarzeń, a nawet konkretnej rozmowy.

Wyciąganie zbyt daleko idących wniosków, bez współistnienia innych dowodów na daną okoliczność, może prowadzić do niesprawiedliwych rozstrzygnięć. Doświadczeni sędziowie o tym wiedzą i na ogół powściągliwie podchodzą do  takich argumentów.

Wet za wet

O innej specyfice i skutkach pozyskiwania takiego dowodu przekonała się pracownica, przedstawicielka handlowej firmy branży spożywczej. Silnie skonfliktowana z szefem poszła do niego na rozmowę i przedstawiła swoje oczekiwania zawodowe (awans), płacowe (awans) i świadczeniowe (nowe auto służbowe).

Gdy ten odmówił, dała do zrozumienia, że ma nagranie jego wypowiedzi sprzed tygodnia. W niej podniesionym tonem, używając słów powszechnie uznanych za obraźliwe, dał wyraz haniebnego jej traktowania. Traktowania, które „każdy sąd uzna za bezprawny zamach na jej godność i inne dobra osobiste, za akt dyskryminacji, mobbingu”.

Ponieważ szef powątpiewał w istnienie zapisu, nie omieszkała mu go odtworzyć. Obejmowało ono jego trzyminutową wypowiedź. Po jej wysłuchaniu szef wyjął swój dyktafon i puścił siedmiominutową sekwencję jej wypowiedzi, która poprzedziła jego odtworzone wcześniej słowa.

Treść jej wypowiedzi była wyjątkowo brutalna, wulgarna i pełna bezprawnych gróźb pod adresem szefa. Pracownica doszła do słusznego wniosku, że wydźwięk dowodowy pełnego zapisu rozmowy jest zgoła odmienny od wyrwanej z kontekstu wypowiedzi pracodawcy.

W związku z tym strony zakończyły sprawę polubownie, ale epizod ten trwale zepsuł niezłą dotąd atmosferę w firmie. Jej zewnętrznym przejawem jest m.in. to, że pracownicy, niby żartem, wchodząc do pokoju w miejsce zwyczajowego „dzień dobry”, pozdrawiają się często powiedzeniem „raz, dwa, trzy – próba mikrofonu!”.

Z orzecznictwa Sądu Najwyższego

Interesującą ocenę prawną nagrywania wypowiedzi w środowisku pracy zawiera uzasadnienie wyroku Sądu Najwyższego z 24 maja 2011 (I PK 299/10).

SN stwierdził m.in., że wszelkie informacje prywatne pracodawcy, stanowiące jego własność, które nie są ujawniane lub kierowane do pracownika, nie powinny być przez pracownika nagrywane i gromadzone.

Wprawdzie nie analizuje ono zgodności z prawem dopuszczenia dowodu z takiego nagrania, ale zawiera wiele ciekawych ocen, z którymi powinni zapoznać się wszyscy zainteresowani podstępną fonografią. Może ona prowadzić do naruszania fundamentalnych praw innych osób.

Autor jest radcą prawnym w spółce z o. o. Orłowski, Patulski, Walczak