Odpowiedź zacząć wypada od stwierdzenia, że przepisy właściwie nie wspominają o „prawie do zarejestrowania znaku towarowego”.

Tylko pośrednio można w nich szukać podstawy do stworzenia takiej konstrukcji. [link=http://akty-prawne.rp.pl/Dokumenty/Ustawy/2003/DU2003Nr119poz1117.asp]Prawo własności przemysłowej[/link] zakazuje bowiem zarejestrowania znaku naruszającego prawa osobiste lub majątkowe innej osoby.

Mogą to być prawa autorskie albo w ogóle prawa do własnej twórczości, wzmiankowane w art. 23 [link=http://akty-prawne.rp.pl/Dokumenty/Ustawy/1900_89/DU1964Nr%2016poz%20%2093.asp]kodeksu cywilnego[/link]. Innymi słowy na rejestrację znaku liczyć może ten, kto go wymyślił, albo ktoś, kto nabył do niego stosowne uprawnienie.

Jednak w praktyce Urząd Patentowy może zwyczajnie nie wiedzieć o zastrzeżeniach innych osób wobec zgłoszenia oznaczenia do rejestracji.

Dlatego zarejestrowanie znaku to duży sukces, ale nie ostateczny. Pozostawiono tu drogę odwrotu. Wspólnikowi, który rości sobie prawa do nazwy zastrzeżonej przez drugiego, wolno wszcząć procedurę unieważnienia przyznanego w ten sposób prawa, właśnie pod zarzutem naruszenia jego praw osobistych lub majątkowych (np. autorskich) albo zgłoszenia go w złej wierze.

Warto jednak pamiętać, że teoria sobie, a praktyka sobie. Aby przepisy wcielić w życie, racje swe przyjdzie jeszcze udowodnić.

A to bywa trudne. Fakt wymyślenia oznaczenia przez jednego tylko wspólnika musi znaleźć oparcie w dowodach, dokumentach, zeznaniach świadków itp. Jeśli dowodów takich zabraknie, to niewykluczone, że sąd czy Urząd Patentowy przyjmie, że skłóceni wspólnicy mają jednakowe prawo do znaku.

Choć wydaje się, że w lepszej sytuacji jest ten, kto pierwszy zgłosi znak do rejestracji. Wtedy to druga strona musi wykazać się inicjatywą, aby jego działania zastopować.

[i]Autor jest rzecznikiem patentowym[/i]

[ramka][b]Więcej [link=http://www.rp.pl/temat/56465.html]o znakach towarowych[/link][/b][/ramka]