W takich okolicznościach jako przyczyny wypowiedzenia pracodawcy podają zwykle likwidację stanowiska albo utratę zaufania.
– Sądy traktują wypowiedzenie umowy jako zwykły sposób jej rozwiązania. Badają, czy rzeczywiście zlikwidowano stanowisko, a nie jaka była tego prawdziwa przyczyna. Należy wprowadzić zmiany w kodeksie pracy, które ułatwiłyby demaskatorom dochodzenie swych praw, np. przeniosły ciężar dowodu na pracodawcę – powiedziała Anna Wojciechowska- Nowak, koordynatorka Programu przeciwko Korupcji Fundacji im. Stefana Batorego, podczas konferencji "Whistleblowing – ochrona prawna osób informujących o nieprawidłowościach w miejscu pracy".
– Potrzebna jest szczególna ustawa, bo nie wszyscy zatrudnieni podlegają kodeksowym regulacjom. Dziś przegrywają sprawy. Nie mają jak udowodnić przyczyn wypowiedzenia, brakuje im np. dostępu do dokumentów – twierdzi Marcin Sokalski z Federacji Związków Zawodowych Pracowników Gospodarki Komunalnej i Terenowej w Polsce.
W USA i Wielkiej Brytanii prawo chroni demaskatorów. Według brytyjskich regulacji to pozwany pracodawca musi wykazać przyczyny zwolnienia.
– Gdzie są granice ochrony demaskatora? Co wówczas, gdy jednocześnie np. okłamuje on pracodawcę? – pytała Marta Kiszowara, sędzia Sądu Rejonowego w Białymstoku.
– Demaskator musi działać w dobrej wierze – twierdzi Shonali Routray z Public Concer at Work z Wielkiej Brytanii.
– Wielu katastrof dałoby się uniknąć, gdyby sygnały docierały od pracowników do kierownictwa. Lepiej więc mieć słabe prawo niż żadnego – mówił Tom Devine z organizacji Government Accountability Project z USA.
O uregulowanie tych kwestii występował do minister pracy rzecznik praw obywatelskich.