Przekonała się o tym spółka Interforma z Warszawy, która pozwała swojego kontrahenta produkującego m.in. gniazdka elektryczne. Kilka lat temu na podstawie umowy o dzieło przygotowała bowiem dla tego producenta projekt osprzętu elektrycznego, w tym jego model przestrzenny.
Potem jednak producent wprowadził do projektów modyfikacje, a także inne wersje kolorystyczne. Wykonał też kilka wariantów sprzętu bez nadzoru autora i bez oznaczenia utworu nazwą wykonawcy.
Sąd Okręgowy Warszawa-Praga, który zajmował się sporem firm, uznał, że w sprawie ma zastosowanie art. 49 ust. 2 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (DzU z 2006 r. nr 90, poz. 631 ze zm.). Przewiduje on, że następca prawny – choćby nabył całość praw autorskich – nie może bez zgody twórcy czynić zmian w utworze. Nie stanowi jednak naruszenia praw do integralności utworu wprowadzenie do niego przez następcę prawnego np. zmian koniecznych z technicznego punktu widzenia. Dlatego sąd uznał, że można było je wprowadzić do projektu.
Ponadto orzekł, że nie jest naruszeniem prawa autorskiego do utworu oznaczenie go różnymi nazwami i wykorzystanie w nim różnych mechanizmów. Jeśli chodzi o brak oznaczenia projektanta, sąd uznał, że wykonawca nie określił w osobnej umowie, na jakich warunkach i za jakim wynagrodzeniem trzeba to zrobić.
– Biorąc pod uwagę treść zawartej umowy, powód wyraził wolę niewykonywania autorskich praw osobistych do oznaczenia wyrobu do czasu, gdy taką wolę wyrazi, zwracając się do pozwanego o uzgodnienie wynagrodzenia – zaznaczył sędzia Andrzej Kubica.
Sąd uznał też, że nie należy się Interformie roszczenie o zapłatę wynagrodzenia z tytułu nadzoru autorskiego nad stworzonym przez nią projektem.
Interforma odwołała się od wyroku. Podkreśliła, że stworzyła projekt wzorniczy (czyli pomysł na wygląd zewnętrzny) podlegający w pełni ochronie prawa autorskiego. Powoduje to inną ocenę wprowadzonych zmian: nie były one konieczne ze względów estetycznych, a więc pozwany – zdaniem Interformy – zmieniając projekt, złamał przepisy. To samo można powiedzieć o dowolnym stworzeniu sobie następnych wersji kolorystycznych. Teraz spółka czeka na rozprawę apelacyjną. Jej prezes Bogdan Rutkowski próbuje też problemem szerszej ochrony projektów wzorniczych zainteresować Ministerstwo Kultury.
Twórcy mają także kłopoty z odzyskaniem swoich należności, gdy pracowali na etatach, ale ich pracodawcy ogłosili upadłość (pisaliśmy o tym w „Rz” z 8 lipca, „Wynalazcy są traktowani gorzej iż inni pracownicy”).Problemy z dochodzeniem roszczeń mają też uprawnieni z patentów i znaków towarowych. Trzeba bowiem udowodnić wysokość szkody. W sprawach o naruszenie patentu lub znaku towarowego jest to niezwykle trudne, gdyż powód rzadko ma dostęp do wiarygodnej informacji pozwalającej wyliczyć straty.
– Z tego powodu właściciele znaków towarowych lub patentów odstępują od żądania odszkodowania i chcą tylko zaprzestania dalszych naruszeń oraz zobowiązania naruszyciela do publikacji stosownych oświadczeń w prasie – mówi Marcin Fijałkowski, rzecznik patentowy z kancelarii Baker & McKenzie.
Dochodzenie roszczeń z patentów i znaków towarowych miała ułatwić nowela prawa własności przemysłowej.
Wprowadziła (w art. 286
1
) tzw. roszczenie informacyjne pozwalające – przynajmniej w teorii – na uzyskanie wielu informacji od pozwanego, które pozwoliłyby na precyzyjne określenie szkody. Niestety, niewiele to pomogło. O zabezpieczeniu sąd orzeka bowiem po przeprowadzeniu rozprawy, a więc znika element zaskoczenia i naruszyciel ma czas na ukrycie dowodów. „Rz” pisała już o tym na etapie prac parlamentarnych w kwietniu 2007 r. Co istotne, roszczenie informacyjne w praktyce dotyczy głównie spraw, w których naruszenie cudzych praw własności przemysłowej jest wysoce prawdopodobne. Daje to sądowi dużą swobodę w odrzucaniu wniosków.
masz pytanie, wyślij e-mail do autoram.kosiarski@rp.pl