Przygotowaliście raport z rekomendacjami regulacji, które powinny znaleźć się w prawie pracy. Zastanawiam się jaką szansę powodzenia mają te postulaty w sytuacji, gdy rząd bardziej przysłuchuje się temu co mówi strona związkowa, a nie pracodawcy. Czy propozycje podwyższenia zasiłków dla bezrobotnych i podwyżka wynagrodzeń pracowników bez obciążania budżetu państwa to przynęta, która zachęci do przyjęcia tych propozycji.

To racjonalne myślenie rynku pracy, który będzie zachęcał do aktywności. Rynek pracy potrzebuje elastyczności.

Zasiłki to trudny temat. Mamy jedne z najniższych zasiłków dla bezrobotnych. Z drugiej strony to ogromny koszt dla budżetu. Wyższe wydatki na świadczenia będą powodowały niższe wydatki na aktywizację. Jest jeszcze poważniejszy dylemat. Wyższe wydatki np. na wynagrodzenia oznaczają, że zbliżamy się do ubezpieczenia od bezrobocia, czyli wyższe koszty pracy.

Dlatego równolegle mówimy o klinie podatkowym. Jest to idea sprawiedliwa dla pracownika i pracodawcy. Szukamy rozwiązań, które mając charakter pro pracowniczy dadzą poparcie związków zawodowych do wyższej elastyczności.

Porozmawiajmy o rozwiązaniach, które pozornie wydają się niekorzystne dla pracownika, a w dłuższej fazie są korzystne. W tej chwili uprawnienia kobiet w ciąży i po urodzeniu dziecka są takie, że przedsiębiorcy starają się unikać zatrudniania kobiet w pewnym wieku.

Poparciem dla tej tezy są nasze doświadczenia z osobami 50+. Wystarczyło podwyższyć ochronę z 2 lat do 4 lat i mamy efekt w postaci niechęci pracodawców do ich zatrudniania. To samo się dzieje w przypadku młodych kobiet. Jeśli mówimy o polityce prorodzinnej, to bezpieczeństwo na rynku pracy i zwiększanie aktywności kobiet jest bardzo potrzebne. Wydaje się, że płacenie za okres choroby przez ZUS a nie pracodawcę i pewne ograniczenia wynikające z uprawnień urlopowych są sensownym kompromisem. W dłuższym okresie, to jest to zachęta dla pracodawcy.

Kompromisu nie widać w propozycji utrzymaniu wieku emerytalnego do 66 lat dla kobiet i mężczyzn.

Pewne rozwiązania mogą być kontrowersyjne, ale są potrzebne. Wystarczy spojrzeć na trendy krajów europejskich. Przywracanie w prosty sposób wieku emerytalnego 65, 60 lat jest nieracjonalne. To ogromny koszt polityczny i społeczny.

Zmiana taka nie cieszy się aprobatą ale wskaźniki efektywnego przechodzenia na emeryturę pokazują, że było warto. Polska miała najniższe wskaźniki zatrudnienia osób powyżej 55 roku życia. Dziś widzimy poprawę. Powrót do tego byłby nieracjonalny.

Mamy też poważny dylemat ekonomiczny. Jeśli dziś deficyt Funduszu Ubezpieczeń Społecznych wynosi ponad 40 mld, to nawet jeśli założymy, że wzrasta nam liczba zatrudnionych i wpływy do FUS-u będą większe, to robiąc ruch odwrotny i zwiększając wpływy fundujemy sobie rozrost dziury w finansach publicznych.

Trzeci element, to trudne do wyjaśnienia społeczne odczucia. Zapytani powiedzą, że chcą krócej pracować, ale nie kosztem zmniejszenia świadczeń emerytalnych o 30 proc.

To jasno pokazuje, że zwłaszcza w przypadku kobiet może oznaczać, że świadczenia nie wystarczą do normalnego funkcjonowania.

Na rynku pracy brakuje chętnych. Co będzie za klika, kilkanaście lat, gdy wejdziemy w fazę starzenia się społeczeństwa?

Nawet jeśli podejmiemy dziś najbardziej efektywne działania i zachęcimy kobiety do rodzenia dzieci i rozwoju rodziny, to ta polityka będzie dopiero efektywna dla rynku pracy za 20 lat.

Jeśli będzie nam brakować kapitału ludzkiego, to nie będziemy konkurencyjni jako kraj i inwestycje będą omijać Polskę.

Propozycja jest bezkompromisowa. Utrzymujemy podnoszenie wieku emerytalnego w sytuacji, gdy rząd zachęca do zatrudniania emerytów. Nie ma to szansy na powodzenie.

Były poszukiwania kompromisu np. zamrożenie na jakiś czas tej sprawy i zadecydowanie za kilka lat.

Podobnie oceniam jedną umowa o pracę. Jest to pomysł poprzedniej koalicji rządowej. Szanse są niewielkie. Mają też alternatywną propozycje wprowadzenia jednej daniny. Na dobrą sprawę to jest to samo.

Jedna danina to trochę inne rozwiązanie i bardzo mi się ono podoba. To ważne z punktu widzenia przejrzystości obciążeń. Daje nam obraz tego, jak duży mamy klin podatkowy, jak wysokie mamy opodatkowanie pracy (prawie 48 proc.).

Kontrakt jednolity jest koncepcją, gdzie można byłoby połączyć to czego chcą związki zawodowe i pracodawcy. To może być efektywny element zatrudniania na umowach cywilnoprawnych. Cały czas jestem względnym optymistą.

 

Duże nadzieje pokładam w komisji kodyfikacyjnej. Z tego może wyjść tylko coś dobrego i na to liczę.

Męcina w #RZECZoPrawie