Taki wniosek płynie z wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego (sygn. akt II FSK 700/20), który na łamach "Rzeczpospolitej" opisuje Aleksandra Tarka.

Sprawa dotyczyła spółki spółki, która musiała zapłacić karę, bo nie dotrzymała terminu. Przedsiębiorstwo specjalizuje się w remontach okrętów. Wygrało przetarg na naprawę główną i dokową okrętu, a wszystkie prace – w dwóch etapach – miały zostać wykonane w 360 dni. Pierwszy przebiegł gładko. Drugi okazał się pechowy i choć zamawiający raz przesunął termin, przez awarię oraz sztorm protokół zdawczo-odbiorczy został spisany 42 dni po umówionym terminie. W tej sytuacji spółka zgodnie z kontraktem zmuszona była do zapłaty kary.

Spółka była przekonana, że może ją rozliczyć podatkowo, bo opóźnienie było głównie wywołane niezależnymi od niej warunkami atmosferycznymi, które utrzymywały się przez 32 dni.

Fiskus uznał jednak, że w tej sytuacji spółka nie ma prawa do kosztów. Wskazał, że zapłata kary umownej, w związku z opóźnieniami w realizacji umowy, wypłacona na rzecz zamawiającego, nie może być utożsamiana z działaniem w celu uzyskania w przyszłości przychodu, czy też zachowaniu bądź zabezpieczeniu jego źródła.

Spółka zaskarżyła niekorzystną interpretację, ale w pierwszej instancji przegrała. Na sprawę zupełnie inaczej spojrzał dopiero Naczelny Sąd Administracyjny. Wyjaśnił, że należy odróżnić, kiedy mamy do czynienia z nieterminowym wykonaniem usługi z przyczyn zależnych od podatnika i zupełnie obiektywnych. Zdarzenia takie jak awaria mogą obciążać podatnika, bo mogą być efektem jego zaniedbań, ale czym innym są skutki warunków atmosferycznych, na które nikt nie ma wpływu.

Jak zauważyła sędzia sprawozdawca Małgorzata Bejgerowska, w sprawie nie przeanalizowano nadzwyczajnej okoliczności, jaką był sztorm, który jest zjawiskiem gwałtownym i uznawanym za siłę wyższą.