Podstawą roszczeń pracownika są w tej sytuacji przepisy kodeksu cywilnego o czynach niedozwolonych (art. 415 i następne k.c.).
Na dopuszczalność dochodzenia uzupełniających roszczeń w stosunku do świadczeń wynikających z ustawy z 30 października 2002 r. o ubezpieczeniu społecznym z tytułu wypadków przy pracy i chorób zawodowych (tekst jedn. DzU z 2015 r., poz. 1242, dalej ustawa wypadkowa) wielokrotnie wskazywał Sąd Najwyższy, np. w wyroku z 5 lipca 2005 r. (I PK 293/04).
Oznacza to, że odpowiedzialność firmy wobec pracownika za szkodę powstałą wskutek choroby zawodowej nie jest wyłączona przez to, że pracownik dostał już jednorazowe odszkodowanie wypłacane przez ZUS na podstawie ustawy wypadkowej. Zadośćuczynienie pieniężne z art. 445 k.c. ma bowiem na celu naprawienie krzywdy, a więc szkody niemajątkowej. Obejmuje ona wszystkie cierpienia fizyczne i psychiczne, zarówno już doznane, jak i przyszłe. Zadośćuczynienie ma charakter całościowy, stanowi rekompensatę pieniężną za krzywdę, której doznał poszkodowany. Natomiast jednorazowe odszkodowanie z ustawy wypadkowej jest odszkodowaniem pieniężnym za stały lub długotrwały uszczerbek na zdrowiu, którego doznał pracownik. Zatem pojęcie zadośćuczynienia za krzywdę jest szersze i mieści w sobie jeszcze inne elementy, których nie jest w stanie zaspokoić jednorazowe odszkodowanie.
Zasady odpowiedzialności
Podstawą dochodzenia przez pracownika zadośćuczynienia od pracodawcy prowadzącego firmę produkcyjną może być art. 435 k.c. Według niego prowadzący na własny rachunek przedsiębiorstwo lub zakład wprawiany w ruch za pomocą sił przyrody (pary, gazu, elektryczności, paliw płynnych itp.) odpowiada za szkodę na osobie lub mieniu, wyrządzoną komukolwiek przez ruch przedsiębiorstwa lub zakładu. Nie obejmuje to jednak szkody, która nastąpiła wskutek siły wyższej albo wyłącznie z winy poszkodowanego lub osoby trzeciej, za którą pracodawca nie ponosi odpowiedzialności.
Obciążenia tego, opartego na zasadzie ryzyka, nie hamuje to, czy działalność przedsiębiorstwa była w pełni zgodna z prawnie określonymi wymaganiami albo przyjętymi nakazami bezpieczeństwa i higieny pracy. Odpowiedzialność ta powstaje bowiem bez względu na winę pracodawcy prowadzącego przedsiębiorstwo. Wiąże się z samą stwarzającą zagrożenie działalnością przedsiębiorstwa. Zatem w procesie o zadośćuczynienie od pracodawcy, którego odpowiedzialność jako prowadzącego przedsiębiorstwo wprawiane w ruch siłami przyrody oparta jest na zasadzie ryzyka, nie ma znaczenia, czy można mu przypisać zawinienie lub bezprawne zaniedbania w obowiązkach dotyczących stworzenia bezpiecznych i higienicznych warunków pracy. Podobnie wskazywał Sąd Najwyższy w wyroku z 14 lutego 2002 r. (I PKN 853/00).
Jakie kwoty
Przepisy w żaden sposób nie określają wysokości zadośćuczynienia. Decyduje o niej sąd na podstawie okoliczności konkretnej sprawy. Zasadnicze znaczenie ma tu rozmiar szkody niemajątkowej.
Orzecznictwo sądowe wskazuje, że zadośćuczynienie musi dla poszkodowanego przedstawiać odczuwalną wartość ekonomiczną, adekwatną do warunków gospodarki rynkowej. Przy czym za kryteria istotne przy ustalaniu sumy zadośćuczynienia uważa się:
- rodzaj naruszonego dobra,
- zakres i rodzaj rozstroju zdrowia,
- czas trwania cierpień,
- wiek pokrzywdzonego,
- intensywność ujemnych doznań fizycznych i psychicznych,
- rokowania na przyszłość.
W orzecznictwie obserwuje się tendencję do zasądzania poszkodowanym wysokich kwot zadośćuczynienia – od kilkudziesięciu tysięcy do setek tysięcy złotych. Przyjmuje się bowiem, że powinno ono być odczuwalne dla pokrzywdzonego i przynosić mu równowagę emocjonalną naruszoną przez doznane cierpienia psychiczne.
Przykład
U pana Andrzeja, pracownika firmy produkującej wyroby cementowe, stwierdzono pylicę płuc, która została uznana za chorobę zawodową. Z ZUS otrzymał odszkodowanie za 30-proc. uszczerbek na zdrowiu. Od pracodawcy domagał się jednak zapłaty 40 tys. zł zadośćuczynienia za powstałą z tego powodu krzywdę. Pracodawca odmówił, wskazując, że przestrzegał wszelkich zasad BHP. Pracownik wystąpił z pozwem do sądu pracy. Ten ustalił, że pracodawca odpowiada na zasadzie ryzyka, i biorąc pod uwagę znaczny rozstrój zdrowia, cierpienia związane z przebiegiem choroby i jej leczeniem oraz młody wiek pracownika, przyznał mu 30 tys. zł zadośćuczynienia.
Autor jest sędzią Sądu Okręgowego w Kielcach
masz pytanie, wyślij e-mail, tygodnikpodatki@rp.pl
Nie mniej niż trzy lata
Żądanie zapłaty zadośćuczynienia za krzywdę powstałą wskutek choroby zawodowej się przedawnia. Oznacza to, że podnosząc przed sądem taki zarzut, firma może się uwolnić od wysokiego rachunku.
Do obliczania okresu przedawnienia stosuje się art. 4421 § 1 i 3 k.c. Według niego roszczenie o naprawienie szkody wyrządzonej czynem niedozwolonym ulega przedawnieniu z upływem trzech lat od dnia, w którym poszkodowany dowiedział się o szkodzie i o osobie obowiązanej do jej naprawienia. Termin ten nie może być jednak dłuższy niż dziesięć lat od dnia, w którym nastąpiło zdarzenie wywołujące szkodę. W razie wyrządzenia szkody na osobie przedawnienie nie może skończyć się wcześniej niż z upływem lat trzech od dnia, w którym poszkodowany dowiedział się o szkodzie i o osobie obowiązanej do jej naprawienia.
Zasadniczo więc żądanie zapłaty zadośćuczynienia nie przedawni się przed upływem trzech lat, od kiedy poszkodowany dowiedział się o swojej chorobie i zdał sobie sprawę z jej ujemnego następstwa w postaci uszczerbku na zdrowiu. Podobnie wskazał SN w wyroku z 10 października 2012 r. (III BP 4/11). Jeśli jednak w tym czasie poszkodowany nie wiedział, kto jest zobowiązany do naprawienia szkody (nie wiedział, że to firma powinna ponosić odpowiedzialność), trzyletni termin przedawnienia nie rozpoczyna swojego biegu do czasu uzyskania tej wiadomości. Obie bowiem przesłanki, czyli świadomość wystąpienia szkody oraz znajomość osoby zobowiązanej do jej naprawienia, muszą występować łącznie.