Notowana na warszawskiej giełdzie od jesieni ubiegłego roku (wcześniej na rynku NewConnect) IMS istnieje od prawie 15 lat. W skład grupy wchodzą spółki wyspecjalizowane w aromamarketingu (dobieranie i dostarczanie do punktów sprzedaży kompozycji zapachowych), audiomarketingu (dobieranie i dostarczanie muzyki) i digital signage (ekrany plazmowe wyświetlające reklamy i informacje, np. w sklepach).

To IMS stoi za zapachem, jaki czujemy, gdy wchodzimy do sklepu sieci CCC, czy muzyką, jaką słychać w supermarketach Tesco. Z firmą współpracują też Real, Piotr i Paweł, Alma, Super-Pharm oraz galerie handlowe, np. stołeczne Złote Tarasy i Galeria Mokotów, łódzka Manufaktura czy Arkady Wrocławskie.

– Mamy dwa rodzaje przychodów: te z abonamentów płaconych przez klientów, którzy korzystają z naszych usług, oraz z reklam emitowanych na ekranach. Blisko połowa pochodzi obecnie z reklam. Zależy nam na intensyfikowaniu wszystkich rodzajów przychodów – mówi Michał Kornacki, prezes IMS.

Wpływy z abonamentów są jednak dla spółki ciekawszym źródłem przychodów, bo nie zależą od koniunktury na reklamowym rynku. – Umowy na świadczenie usług audio, aroma i wideo są podpisywane na trzy, a czasem nawet na pięć lat i po tym czasie 95–97 proc. z nich jest przedłużana na kolejne okresy – mówi Piotr Bielawski, wiceprezes IMS.

Po trzech kwartałach 2014 r. przychody IMS wynosiły 25,7 mln zł i były o jedną piątą wyższe niż rok wcześniej. W całym ubiegłym roku powinny według prognoz zarządu sięgnąć 36 mln zł.

Reklama
Reklama

Rosną wraz z liczbą obsługiwanych lokalizacji, których obecnie jest 8,48 tys. – Abonamenty sprawiają, że prowadzimy biznes antykryzysowy. Między 2000 i 2010 r. liczba obsługiwanych przez nas lokalizacji wzrosła z zera do ponad 4 tys., a tylko w ciągu czterech lat między 2010 i 2014 r. już do prawie 9 tys., a to były słabe gospodarczo i reklamowo lata – zauważa Bielawski.

Gros punktów wyposażanych przez IMS w ekrany oraz urządzenia do emitowania muzyki i zapachów znajduje się dziś w Polsce, ale firma działa też na kilkunastu innych rynkach, np. w Singapurze. – Jeśli chodzi o muzykę, możemy dostarczać nasze usługi do dowolnej części świata i zarządzać całym procesem przez internet – mówi Kornacki.

Firmy współpracujące z IMS dostają urządzenia, które umożliwiają emitowanie dobranej dla nich muzyki bez utraty jakości, do jakiego doszłoby, gdyby była emitowana np. z komputera. Nieco trudniej jest z aromamarketingiem, bo oprócz urządzeń do emitowania zapachu trzeba dostarczyć także esencję i zapewnić serwis. Poza Polską IMS wpiera się wtedy zewnętrznymi specjalistami. – Bardzo trudnym rynkiem jest rynek digital signage, bo wymaga ogromnych inwestycji w infrastrukturę – zauważa Kornacki. Na tym rynku połamała sobie już zęby notowana na NewConnect spółka Call2Action. Na początku 2013 r. sąd zdecydował o jej upadłości – miała problemy z regulowaniem należności. W audiomarketingu sił próbowali np. najwięksi prywatni nadawcy radiowi, którzy się jednak z tej części rynku wycofali.

Zdaniem szefów IMS rynek, na którym działają, wciąż ma ogromny potencjał rozwoju. – Szacunki emitenta zakładają, że istnieje co najmniej 100–150 tys. punktów, w których można zainstalować systemy oferowane przez IMS. W przeliczeniu wielkość rynku to zatem poziom rzędu 500–600 mln zł – podawał Paweł Juszczak, analityk giełdowy Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych w sylwetce spółki.

IMS mierzy jednak zamiary na siły. – Bardzo uważamy, żeby nie przeinwestować. Nasze tempo wzrostu jest zadowalające, choć nas nie do końca satysfakcjonuje. Ostre przyspieszenie mogłoby nam jednak przynieść zarówno sukces, jak i tarapaty. Chcemy rosnąć, ale jesteśmy już dziś za dorośli na hurraoptymistyczne ruchy – mówi Kornacki.

Lech Kaczoń, prezes Izby Gospodarczej Reklamy Zewnętrznej

Gdyby znalazła się firma, która skonsolidowałaby w Polsce wszystkie istniejące na rynku firmy działające w obszarze digital signage, na pewno osiągałaby znacznie lepsze wyniki niż wszyscy obecni gracze, wśród których jedni wegetują, a inni poszukują pieniędzy na inwestycje, jak Screen Network (w 2013 r. kontrolę w spółce przejęła Nova Group – red.). IMS wykreował na rynku własny produkt, na który najwidoczniej było zapotrzebowanie, bo się sprawdził. Ekrany emitujące treści reklamowe i rozrywkowe mają sens np. w klubach fitness albo w bankomatach. Nie sprawdziły się za to w aptekach ani na stacjach benzynowych. Problemem jest to, że digital signage to fragment niewielkiego rynku, z którego część pieniędzy ucieka do internetu. Na całym świecie jest jednak  widoczny trend do łączenia działań prowadzonych na tych urządzeniach z urządzeniami użytkowników, jak tablety czy komórki. Dzięki temu nadawany przekaz może być zindywidualizowany.

Dotacje dobrym sposobem na rozwój

IMS finansuje swoje wydatki inwestycyjne (wynoszą one ok. 3 mln zł rocznie) z własnych środków i wchodząc na GPW, nie przeprowadziła nowej emisji akcji. Posiłkowała się za to w poprzednich latach dotacjami. W 2013 roku pozyskała z Banku Gospodarstwa Krajowego prawie 1,5 mln zł bezzwrotnej premii technologicznej za wdrożenie systemu wideomarketingu digital signage w galeriach handlowych. W ubiegłym roku na wdrożenie systemu B2B automatyzującego procesy z zakresu marketingu sensorycznego IMS z programu operacyjnego „Innowacyjna gospodarka" otrzymała 599 tys. zł. Przejęcie marketingowej spółki Entertainment Group na początku 2014 r. sfinansowała jednak własnymi wyemitowanymi w tym celu akcjami. Zarząd dopuszcza kolejne akwizycje pasujących do działalności IMS firm w Polsce i za granicą.