Rz: Zapewne nie tylko bezsilni pracownicy zgłaszają pretensje na zatrudniających do inspekcji. Ile takich zawiadomień wpływa rocznie do urzędu?
Piotr Wojciechowski:
Rozpatrywanie skarg składanych przez etatowców na działania pracodawców to jedno ze stałych zadań rutynowo podejmowanych przez inspektorów pracy. Zadania kontrolno-nadzorcze realizują oni, reagując m.in. na zgłaszane do urzędu nieprawidłowości w przestrzeganiu prawa pracy.
Jak wynika ze sprawozdania Głównego Inspektora Pracy z działalności PIP, w 2012 r. trafiło do niej ponad 44 tys. skarg i liczba ta wzrosła w stosunku do roku poprzedniego o 6 proc. Przy tym około 61 proc. skarg okazało się zasadnych lub częściowo zasadnych, a 10 proc. to takie, których przedmiotem był spór pracodawcy z pracownikiem, w praktyce niemożliwy do rozstrzygnięcia przez inspektora. W takich wypadkach odsyła się strony do sądu pracy.
Czego najczęściej dotyczą skargi?
Najwięcej pracowników żali się na nieprawidłowe wynagradzanie (nieterminowe, źle naliczone lub w ogóle niewypłacone). W 2012 r. takie skargi stanowiły 38 proc. ogółu. Duża grupa to zastrzeżenia w sprawie nawiązywania i rozwiązywania umów o pracę (chodzi np. o brak umów o pracę czy naruszenie zasad ochrony przed wypowiedzeniem lub rozwiązaniem angażu). Trzecią grupą są zazwyczaj pretensje dotyczące nieprawidłowych warunków pracy (bhp).
Dla mnie zawsze najbardziej niepokojące były zarzuty w sprawie mobbingu i dyskryminacji. Nie mogę w ogóle zrozumieć praktyk polegających na psychicznym znęcaniu się w miejscach pracy. Oczywiście naganne i niedopuszczalne jest niestosowanie przepisów o czasie pracy czy wynagrodzeniach, ale zazwyczaj wynikają one z prób „oszczędności", a zatem z dość jasnych i przewidywalnych przyczyn. Natomiast ataki psychiczne w stosunkach pracy, zważywszy na szczególnie dotkliwe wieloaspektowe konsekwencje w zdrowiu pracowników, są szczególnie patologiczne. Inspekcja podaje, że w 2012 r. wpłynęło aż 1981 skarg z tego zakresu.
Czy dopiero byli pracownicy nabierają odwagi i zgłaszają swoje żale urzędowi?
Tak, największą grupą wśród skarżących do inspekcji są byli pracownicy. To dość oczywiste, gdyż pozostający na etacie obawiają się konsekwencji wynikających z narzekania. Nie pomagają tu zapewnienia, że inspektor musi zachować w tajemnicy dane osoby, która poskarżyła się na pracodawcę. Obawa przed utratą posady w wyniku takiej informacji jednak wygrywa.
Kolejną grupą są pracownicy, a na trzecim miejscu – tzw. źródła bezosobowe, czyli anonimy. W 2012 r. było ich niemal 1/5 ogółu (19 proc.). Ta wysoka liczba anonimów świadczy o tym, jak lęk wpisał się we współczesne relacje pracownika z pracodawcą.
Czy inspekcja co do zasady odrzuci anonim?
Nie zawsze. Inspekcja, posiłkując się kodeksem postępowania administracyjnego, wywodzi, że skargi składane do organów administracji publicznej muszą być podpisane, aby mogły być rozpatrzone. Jednak w praktyce zazwyczaj w urzędzie czyta się anonimowe skargi i gdy ich treść jest niepokojąca, np. dotyczy zagrożenia dla życia lub zdrowia, inspektorzy podejmują działania kontrolne. W pozostałych wypadkach listy bez podpisu można rozpatrzyć w tzw. zwykłej działalności kontrolnej i prewencyjnej.
—rozmawiała Grażyna Ordak