Pracownica na co dzień zajmowała się przerabianiem folii na granulat i pakowaniem tego półproduktu do worków.
Pracowała przy przerobionej przez pracodawcę maszynie rolniczej, która nie miała przycisku stop ani włącznika i wyłącznika, a także skrzynki rozdzielczej do sterowania.
W poniedziałek stawiła się do pracy nietrzeźwa. Poprzedniego dnia uczestniczyła z mężem w imprezie. Gdy rano jechała do pracy, poczuła szum w głowie, spożyła więc alkohol. W ciągu dnia zrobiła sobie przerwę, by pojechać do pobliskiego sklepu. Choć pracodawca rozmawiał z nią w ciągu dnia, dopuścił ją do pracy. W pewnym momencie maszyna wciągnęła jej dłoń. Skończyło się amputacją ręki poniżej łokcia. Właściciel firmy został skazany na półtora roku więzienia w zawieszeniu za doprowadzenie pracownicy do kalectwa.
ZUS odmówił jej wypłaty jednorazowego odszkodowania za wypadek przy pracy. Po zakończeniu leczenia pozwała pracodawcę o 160 tys. zł zadośćuczynienia za krzywdę doznaną w wyniku wypadku przy pracy.
Sąd okręgowy przyznał jej 50 tys. zadośćuczynienia. Pracodawca odwołał się od tego wyroku. Powołał się na przyczynienie się pracownicy do wypadku, która była w tym czasie w stanie upojenia alkoholowego. Sąd apelacyjny podtrzymał wyrok. Stwierdził, że sąd okręgowy, zmniejszając wysokość zadośćuczynienia w stosunku do pierwotnych żądań pracownicy, uwzględnił jej współwinę. Przedsiębiorcy nie udało się zaś uwolnić od zarzutu przyczynienia się do tego wypadku.
Sąd Najwyższy (sygnatura akt; II PK 352/12) odrzucił skargę kasacyjną pracodawcy. Stwierdzili, że ze względu na rozmiar doznanej krzywdy kwota jest uzasadniona.