Od lat sprawa czasu pracy w podróży służbowej budzi duże kontrowersje wśród komentatorów. Niejednolicie również w tym zakresie wypowiadał się Sąd Najwyższy. Aby rozstrzygnąć kwestię udzielania pracownikowi odpoczynku po delegacji, należy zacząć od zdefiniowania czasu pracy w podróży służbowej. Według przepisów czasem pracy jest czas, w którym pracownik pozostaje w dyspozycji pracodawcy w zakładzie pracy lub innym miejscu wyznaczonym do wykonywania pracy.

Poza grafikiem jazda bezpłatna

Zarówno w orzecznictwie, jak i doktrynie utarł się pogląd, że do czasu pracy pracownika należy zaliczyć tylko ten okres dojazdu lub powrotu z podróży służbowej, który przypada w normalnych (harmonogramowych) godzinach jego pracy.

Przykład

Pan Wojciech, wykonujący zadania biurowe, jest zatrudniony w stałych godzinach od poniedziałku do piątku od 7 do 15. Pracodawca delegował go na szkolenie podnoszące kwalifikacje zawodowe do innej miejscowości. Aby dotrzeć na miejsce, pan Wojciech otrzymał do dyspozycji samochód służbowy. W dniu szkolenia wyjechał tym autem o 6 i do celu dotarł o 8.45. Od 9 do 14 szkolił się i następnie wracał do siedziby pracodawcy od 14.45 do 17.30. W ewidencji czasu pracy należy mu zapisać wyłącznie osiem godzin pracy w tym dniu. Okresu dojazdu do miejsca delegowania i powrotu do siedziby przypadający poza stałymi godzinami pracy nie wlicza się bowiem do jego czasu pracy.

Takie rozwiązanie jednoznacznie wskazuje, że czas dojazdu i powrotu pracownika z miejsca oddelegowania, przypadający poza jego normalnymi godzinami pracy, nie wlicza się (z pewnymi wyjątkami) do czasu pracy. Identyczne stanowisko prezentował niejednokrotnie Sąd Najwyższy >patrz ramka.

Mus w odpoczynkach

Jeżeli zatem określonego czasu nie uznajemy za czas pracy, to mimo wielu (słusznych) głosów sprzeciwu, należy przyjąć, że czas ten można w obecnym stanie prawnym zaliczyć jako czas odpoczynku pracownika. Skoro bowiem godziny powrotu podwładnego z delegacji nie wliczają się do jego czasu pracy (a nawet dyżuru), to logiczną tego konsekwencją musi być uznanie, że czas ten może być wliczany do 11-godzinnego odpoczynku dobowego. Nie ma tu również znaczenia, jakim środkiem transportu podróżuje pracownik. Zgodnie z tymi regułami należy traktować zarówno sytuację, gdy firma deleguje pracownika w podróż służbową środkami komunikacji publicznej (pociągiem, autobusem), jak i samochodem służbowym lub prywatnym.

Ustawodawca jest tu konsekwentny – do czasu pracy podwładnego nie zalicza jego dojazdu z domu do pracy i powrotu z niej do domu. W tym wypadku pracodawcy nie interesuje zarówno to, jakim środkiem transportu pracownik dojeżdża do pracy, jak i ile czasu mu to zajmuje. W każdej sytuacji czasu tego nie uwzględnia się bowiem podwładnemu w czasie pracy, a w konsekwencji jest zaliczany do 11-godzinnego dobowego odpoczynku. Nie ma bowiem wątpliwości, że ten, kto dojeżdżał do pracy ze względu na odległe zamieszkanie przez trzy godziny, następnie przez osiem godzin pracował i przez kolejne trzy wracał, zachował 11-godzinny nieprzerwany odpoczynek dobowy, choć łączny czas dojazdów i wykonywania obowiązków służbowych wyniósł aż 14 godzin.

Identycznie wygląda to z czasem dojazdu do miejsca delegowania i powrotu z niego w zakresie godzin podróży przypadających poza harmonogramowymi godzinami pracy zatrudnionego.

Aby zagwarantować powracającemu z podróży służbowej w późnych godzinach wieczornych lub nocnych konstytucyjne prawo do wypoczynku, ustawodawca wprowadził konstrukcję ośmiogodzinnego odpoczynku nocnego. W tej sytuacji kluczowe znaczenie ma § 3 pkt 5 rozporządzenia ministra pracy i polityki socjalnej z 15 maja 1996 r. w sprawie sposobu usprawiedliwiania nieobecności w pracy oraz udzielania pracownikom zwolnień od pracy (DzU nr 60, poz. 281). Zgodnie z tym przepisem dowodem usprawiedliwionej nieobecności w pracy jest oświadczenie pracownika potwierdzające odbycie podróży służbowej w godzinach nocnych, zakończonej w takim czasie, że do rozpoczęcia pracy nie upłynęło osiem godzin, w warunkach uniemożliwiających odpoczynek nocny.

Kiedy do pracy

Wyraźnie stanowi on, że do startu pracy po zakończeniu delegacji musi upłynąć osiem, a nie 11 godzin. Ustawodawca zakładał zatem i godził się na to, aby do okresu 11-godzinnego odpoczynku dobowego wliczać czas powrotu pracownika z podróży. Przewidując jednak możliwość niepełnej regeneracji sił u pracownika w związku z prowadzeniem pojazdu lub samym dyskomfortem spowodowanym podróżowaniem innymi środkami komunikacji, zapewnił delegowanemu dodatkową gwarancję wypoczynku. To właśnie osiem godzin wolnego przypadających po zakończeniu delegacji.

Przykład

Pracownik zatrudniony w podstawowym systemie czasu pracy od poniedziałku do piątku od 8 do 16 odbył podróż służbową swoim samochodem. Wrócił z niej w nocy z poniedziałku na wtorek o 2. We wtorek nie stawił się do pracy. W środę przyszedł normalnie do pracy i złożył oświadczenie o powrocie z delegacji w godzinach nocnych. Pracodawca usprawiedliwił pracownikowi jedynie godziny nieobecności w pracy we wtorek od 8 do 10, kiedy upłynęło osiem godzin od jego powrotu z wyjazdu. Pozostałe godziny absencji podwładnego w pracy we wtorek uznał za nieusprawiedliwione. Takie postępowanie szefa jest prawidłowe, a pracownik powinien stawić się w firmie we wtorek o 10, gdyż tylko ten okres absencji w firmie można uznać za usprawiedliwiony.

Ponieważ nie ma jednoznacznych regulacji ustawowych, w przepisach wewnątrzzakładowych np. regulaminie pracy szef powinien zawrzeć postanowienia dotyczące zasad usprawiedliwiania nieobecności w pracy przypadających po powrocie z delegacji. Jeżeli zgodnie z tymi postanowieniami pracodawca uzna, że usprawiedliwiony jest jedynie okres ośmiu godzin po powrocie pracownika z takiej podróży, kolejne godziny nieobecności podwładnego w firmie wolno uznać za nieusprawiedliwione.

Część dniówki jest robocza

Za niewłaściwy należy też uznać pojawiający się w doktrynie pogląd, który w takiej sytuacji zwalniałby pracownika z całego dnia pracy. Nielogiczne byłoby bowiem, gdyby zatrudniony w związku z powrotem z delegacji o 2 we wtorek odpoczywał aż do 8 w środę, tj. 30 godzin. Wobec tego niesłuszny jest także pogląd, zgodnie z którym po zakończeniu podróży trzeba pracownikowi zapewnić 11-godzinny dobowy odpoczynek.

Przy założeniu, że doba w myśl definicji to 24 godziny, począwszy od rozpoczęcia przez pracownika pracy i że do rozpoczęcia pracy po zakończeniu delegacji pozostało mniej niż osiem godzin, to tym bardziej obowiązek zapewnienia 11 godzin odpoczynku jest w tej dobie już niemożliwy. Należy zatem przyjąć, że odpoczynek ten powinien być liczony od czasu zakończenia przez podwładnego pracy w podróży służbowej, a nie od zakończenia jej samej. Szef nie jest bowiem zwolniony z zapewnienia 11-godzinnego nieprzerwanego odpoczynku dobowego również wtedy, gdy podwładny odbywa podróż służbową. Nie ma w tym wypadku konfliktu między przepisami regulującymi te dwa odpoczynki. Pracodawca musi zapewnić zatrudnionemu 11-godzinny odpoczynek po zakończeniu pracy w delegacji i wyłącznie ośmiogodzinny po powrocie z tej podróży.

Wspólny wyjazd, inne rozliczenie

Nie ma też przeszkód, aby szef polecił zatrudnionemu odbycie podróży służbowej w dniu dla niego wolnym od pracy. Może to być także niedziela lub święto pod warunkiem, że w czasie tej delegacji pracownik nie będzie wykonywał pracy. Gdyby jednak w tym dniu musiał świadczyć pracę, np. wioząc samochodem innych pracowników na konferencję, wówczas byłaby to dla niego praca w niedzielę i trzeba ją zrekompensować dniem wolnym od zadań w najbliższym tygodniu. Dla prowadzącego pojazd będzie to zatem czas pracy, natomiast dla pozostałych pracowników (pasażerów) już nie. To skutek tego, że celem podróży pracownika kierowcy nie jest jedynie wykonywanie pracy w miejscu oddelegowania, ale również dowiezienie tam innych osób. Mimo to w razie późnego powrotu z delegacji ośmiogodzinny odpoczynek przed rozpoczęciem pracy w kolejnym dniu będzie należał się wszystkim pracownikom odbywającym tę podroż.

Przykład

Trzej pracownicy zakładu w Rzeszowie, panowie Jan, Marcin i Wojciech, zostali oddelegowani na jeden dzień (poniedziałek) do siedziby pracodawcy w Sopocie, aby uczestniczyć w naradzie w centrali. Pracodawca wypisał im polecenie wyjazdu służbowego samochodem firmowym i oznaczył jako kierowcę tego auta jednego z delegowanych – pana Jana. W podróż służbową wyjechali oni w niedzielę o 8 i na miejsce dotarli o 18. Od poniedziałku do czwartku uczestniczyli w naradzie od 8 do 16 i po jej zakończeniu wracali od 16 w czwartek do 1.45 w piątek. W takiej sytuacji szef musi zewidencjonować tym, którzy nie prowadzili auta, czas pracy od poniedziałku do czwartku od 8 do 16. Natomiast prowadzącemu pojazd panu Janowi należy w ewidencji zaznaczyć czas pracy w dniu wolnym (niedziela) przez 10 godzin (od 8 do 18), co wiąże się z koniecznością udzielenia mu w zamian innego dnia wolnego. Ponadto czas pracy pana Jana od poniedziałku do środy będzie identyczny z pozostałymi uczestnikami narady i wynosił osiem godzin. Jednak w czwartek kierowcy należy zapisać czas pracy od 8 do 1.45, czyli 17 godzin i 45 minut. Dla niego zarówno udział w naradzie, jak i cały okres prowadzenia pojazdu w drodze powrotnej będzie czasem pracy. Oznacza to, że nie zapewniono mu nieprzerwanego 11-godzinnego odpoczynku dobowego w dobie czwartkowej, co stanowi wykroczenie przeciwko prawom pracownika. Pozostałym uczestnikom delegacji taki 11-godzinny odpoczynek dobowy zapewniono, gdyż do ich czasu pracy nie będzie wliczany czas powrotu z podróży służbowej. Wszystkim uczestnikom wyjazdu należy jednak zagwarantować osiem godzin wolnego po jego zakończeniu. Oznacza to, że mają prawo rozpocząć pracę w piątek o 9.45 >patrz tabela.