Taki postulat znalazł się wśród prawie 20 propozycji liberalizacji prawa przedsiębiorców, z jakimi do Jarosława Gowina, ministra sprawiedliwości, wystąpił w tych dniach Business Centre Club.
Szlaban dla bankruta
Obok pomysłów łagodzących rygory wobec przedsiębiorców, takich jak odstąpienie od ścigania w trybie karnym części przestępstw gospodarczych, także związanych z niewypłacalnością, jest propozycja, aby sąd upadłościowy obowiązkowo orzekał zakaz prowadzenia działalności gospodarczej, zasiadania w radzie nadzorczej, zarządzie w spółce, przedsiębiorstwie państwowym, spółdzielni, fundacji lub stowarzyszeniu na czas od trzech do dziesięciu lat.
Oczywiście zakaz nie byłby orzekany za każdą upadłość, gdyż bankructwo to w zasadzie naturalna rzecz w biznesie, ale wobec menedżera, który ze swej winy nie złożył w terminie wniosku o ogłoszenie upadłości albo po jej ogłoszeniu nie wydał majątku, ksiąg i dokumentów handlowych, albo ukrywał, niszczył lub obciążał majątek wchodzący w skład masy bądź inaczej utrudniał postępowanie upadłościowe.
Nie ma wątpliwości, że w Polsce wierzyciele odzyskują niewielki procent długu. W zasadzie nie ma postępowań upadłościowych, które zakończyłyby się spłaceniem wierzycieli w 100 proc. Byłoby więc lepiej, gdyby dłużnicy przestrzegali obowiązku zgłaszania wniosku o ogłoszenie upadłości od razu, gdy stają się niewypłacalni.
Podobna regulacja już jest (art. 373 prawa upadłościowego), ale obecnie sąd nie musi, ma tylko możliwość orzec zakaz.
Prawnicy sceptyczni
W zeszłym roku w całej Polsce na 757 upadłości (w tym 656 likwidacyjnych i 101 z możliwością zawarcia układu) zakaz wykonywania działalności gospodarczej (zajmowania stanowisk menedżerskich) orzeczono 432 razy dla 447 menedżerów. Widać więc, że sądy korzystają z tego przepisu nie tak znów rzadko. W sądzie upadłościowym dla m. st. Warszawy, np. na 89 upadłości w 2011 r., wydano 25 takich zakazów wobec 26 osób.
– To są bardzo skomplikowane sprawy. Gdyby sąd upadłościowy miał je wszczynać z urzędu, przybyłoby mu dużo pracy – ocenia sceptycznie pomysł sędzia Cezary Zalewski, zastępca szefa warszawskiego sądu upadłościowego. – Poza tym skuteczność takich zakazów jest ograniczona, gdyż niejeden biznesmen z zakazem prowadzi działalność gospodarczą poprzez żonę, krewnych czy osobę podstawioną. Podobnego zdania jest Piotr Zimmerman, radca prawny, specjalista od prawa upadłościowego:
– Nie powinniśmy wracać do odrzuconej definitywnie w 2003 r. koncepcji ścigania nierzetelnych przedsiębiorców z urzędu przez sąd upadłościowy. Rolą sądu jest bowiem bezstronne rozstrzyganie sporu, a z tym zawsze stoi w sprzeczności działanie sądu z urzędu.
masz pytanie, wyślij e-mail do autora m.domagalski@rp.pl
Jacek Świeca adwokat, ekspert BCC
Należy wyeliminować niesolidnych upadłych przedsiębiorców z obrotu gospodarczego, przynajmniej na jakiś czas. Tymczasem orzeczenia o zakazie prowadzenia działalności gospodarczej zapadają w Polsce nader rzadko. To sprawia, że upadły przedsiębiorca, który doprowadził do utraty dużych środków jego wierzycieli, uruchamia kolejne firmy, nie dając najmniejszej rękojmi, że będzie efektywnym uczestnikiem biznesu. To oznacza kolejne mało efektywne upadłości i kolejnych niespłaconych wierzycieli. W Finlandii czy we Włoszech jasno przewidziano możliwości postawienia upadłemu przedsiębiorcy zarzutu oszustwa lub innych przestępstw, ze skutkiem orzeczenia zakazu prowadzenia działalności gospodarczej.