Komisja Europejska wróciła ostatnio do pomysłu nowelizacji unijnej dyrektywy o czasie pracy. Rozesłała właśnie do wszystkich państw Wspólnoty propozycje zmiany przepisów. Niedawno trafiły one do związków zawodowych i organizacji pracodawców.
[srodtytul]Jakie zmiany[/srodtytul]
Zdaniem unijnych urzędników wspólnotowe przepisy wymagają szybkiej nowelizacji, tak by ułatwić wydłużanie pracy ponad 48 godzin tygodniowo.
Poprzedni projekt w tej sprawie upadł w Parlamencie Europejskim. Eurodeputowani nie zgodzili się bowiem na propozycję Rady UE, by szczegółowo uregulować zasady korzystania z klauzuli optout, czyli możliwości wydłużenia dniówki nawet do 13 godzin za zgodą pracownika. Parlamentarzyści byli za likwidacją tych przepisów w ciągu trzech lat. Zamiast tego miałby obowiązywać 48-godzinny tydzień pracy z wydłużonym rocznym okresem rozliczeniowym (obecnie to cztery miesiące). Byłoby to wystarczająco elastyczne rozwiązanie. Na takie zmiany nie zgodziła się jednak Rada UE, w której zasiadają przedstawiciele rządów wszystkich państw Wspólnoty.
Teraz KE chce przygotować nowy projekt zmian. W pierwszym wariancie nowelizacja miałaby dotyczyć tylko pracy w czasie dyżurów i przysługującego za nie odpoczynku. KE proponuje wyraźne rozstrzygnięcie, że w wypadku dyżuru w miejscu pracy cały jego czas miałby być traktowany jak czas pracy. W wypadku dyżurw domowych płatny byłby tylko rzeczywisty czas pracy.
Druga zmiana miałaby dotyczyć przesunięcia odpoczynku po dyżurze, tak by pracownik nie musiał z niego korzystać, jak to jest teraz, bezpośrednio po zakończeniu takiej pracy.
[srodtytul]Zbyt sztywne przepisy [/srodtytul]
Drugi wariant zmian, nad którym zastanawia się KE, przewiduje znacznie poważniejszą modyfikację przepisów. Chodzi przede wszystkim o doprecyzowanie obowiązujących obecnie regulacji dotyczących klauzuli optout, tak by firma nie mogła wymuszać na zatrudnionych pracy wydłużonej do 65 godzin tygodniowo. Propozycje dotyczą także osób pracujących w więcej niż jednej firmie. Ich czas pracy byłby liczony łącznie w obu miejscach zatrudnienia, a nie, jak obecnie, oddzielnie.
- Gdy spojrzymy na unijną dyrektywę i polski kodeks pracy, to widać, że nasze przepisy są zbyt sztywne. Przykładem mogą być okresy rozliczeniowe. Nie licząc ustawy kryzysowej, nie ma regulacji pozwalających elastycznie rozliczać czas pracy. Nie widzę więc potrzeby, aby doprecyzowywać unijne przepisy, bo najpierw trzeba złagodzić nasz [link=http://akty-prawne.rp.pl/Dokumenty/Ustawy/1995_99/DU1998Nr%2021poz%20%2094.asp]kodeks pracy[/link] - zauważa Jacek Męcina z PKPP Lewiatan.
- Firmom przydałoby się wprowadzenie na stałe możliwości planowania czasu pracy w 12-miesięcznych okresach rozliczeniowych i możliwości wprowadzania klauzuli optout. Pozwoliłoby to na elastyczniejszą organizację pracy, dzięki czemu przedsiębiorcy nie musieliby zwalniać ludzi w okresach spowolnienia i ponownie zatrudniać w czasie prosperity - wyjaśnia ekspert.
[ramka]Opinia
[i]Marcin Zieleniecki, ekspert Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność"[/i]
Nie zgadzamy się na nowelizację unijnych przepisów o czasie pracy. Uznajemy, że nasze przepisy zostały ostatnio w wystarczającym stopniu uelastycznione przez ustawę antykryzysową. Wprowadziła ona daleko idące odstępstwa od przepisów wynikających z kodeksu pracy. Praktyka pokazuje, że pracodawcy bardzo chętnie korzystali z tych nowych możliwości. Nie ma więc potrzeby nowelizacji unijnych przepisów. W razie takiej potrzeby w przyszłości, tak jak w wypadku ustawy antykryzysowej, jesteśmy gotowi ponownie usiąść z pracodawcami do negocjacji na forum Komisji Trójstronnej. Takie odstępstwa nie powinny jednak obowiązywać powszechnie.
[/ramka]