Można by się spodziewać, że kryzys i konieczność podejmowania negocjacji z pracodawcą dotyczących kluczowych dla zatrudnianych spraw zainicjują powstawanie nowych organizacji związkowych. Tak się jednak nie stało. Tradycyjnym reprezentantem załogi pozostają związki zawodowe.
–[b] Kryzys nie sprzyja powstawaniu nowych zakładowych organizacji. Mamy przypadki, gdy pracodawcy powołują tzw. żółte związki, które są na ich usługach, tak samo może być z przedstawicielami pracowników[/b] – mówi Krzysztof Zgoda z NSZZ „Solidarność”.
W większości zakładów partnerem do rozmów dotyczących ograniczenia przywilejów załogi i wprowadzenia rozwiązań antykryzysowych będą przedstawiciele załogi. [b]Jak ich jednak wyłonić, by nie narazić się na zarzut, że porozumienie zostało zawarte z ludźmi, którzy nie mieli mandatu do takich rozmów?[/b]
[srodtytul]Byle demokratycznie[/srodtytul]
Przepisy nie określają, jak załoga wyłania swoich przedstawicieli. Ograniczają się do stwierdzenia, że ma się to odbyć w sposób przyjęty u danego pracodawcy.
– Pewną wskazówką co do trybu wyłaniania przedstawicieli załogi może być konwencja 135 Międzynarodowej Organizacji Pracy. Wymaga ona, by proces ten odbywał się na zasadach demokratycznych, więc wskazane jest przeprowadzenie w zakładzie wyborów – mówi profesor Jerzy Wratny z Uniwersytetu Rzeszowskiego
[srodtytul]Niech wybiorą sami[/srodtytul]
Zdaniem prof. Wratnego pracodawca, konsultując się z załogą, powinien ustalić regulamin określający sposób wyboru jej delegatów. Pewne rozwiązania może narzucić, ale żeby uniknąć zarzutu manipulacji, od samego wyłaniania powinien trzymać się z daleka. To pozwoli uniknąć sytuacji, w której z pracodawcą chce rozmawiać kilka grup pracowników, a każda z nich twierdzi, że reprezentuje całą załogę.
– Z moich doświadczeń wynika, że im większa firma, tym proces wyboru osób odpowiedzialnych za dialog z pracodawcą jest bardziej demokratyczny – mówi profesor.
[b]Gorzej wygląda sytuacja w małych zakładach, w których szef wskazuje konkretne osoby do rozmów[/b].
– [b]Pewne jest jedno: załogi nie może reprezentować jeden przedstawiciel[/b] – mówi Piotr Wojciechowski, ekspert prawa pracy.
Co prawda porozumienie trafia do PIP, ale jest ono sprawdzane pod względem zgodności z przepisami prawa pracy. [b]Żadna instytucja nie bada legitymacji strony pracowniczej do zawarcia porozumienia antykryzysowego.
[/b] – Jeśli reprezentacja załogi nie miała mandatu do zawierania porozumień, można w sądzie pracy powoływać się na ten argument i zablokować stosowanie niekorzystnych dla załogi rozwiązań z pakietu antykryzysowego – mówi Krzysztof Walczak z kancelarii Orłowski, Patulski Walczak.
W takiej sytuacji, sąd rozstrzygając w indywidualnej sprawie, orzeknie przy okazji, czy porozumienie było ważne.
W części przedsiębiorstw już działają przedstawicielstwa załogi, np. rady pracowników, o których mowa w ustawie o informowaniu pracowników i przeprowadzaniu z nimi konsultacji. Nie mogą być jednak z góry uznane za partnera do rozmów.
– Nie ma jednak przeszkód, by załoga np. w referendum czy innym głosowaniu dała mandat radzie do rozmów w jej imieniu – mówi Marcin Wojewódka, radca prawny, ekspert prawa pracy.
[ramka][b]Komentuje prof. Krzysztof W. Baran, Uniwersytet Jagielloński[/b]
Przy wyłanianiu przedstawicieli załogi do negocjacji porozumień antykryzysowych powstaje problem, czy mogą być to rady pracowników. Uważam, że tak. Są to bowiem w stosunkach przemysłowych najbardziej reprezentatywne podmioty, gdyż wybierane demokratycznie przez całą załogę zakładu pracy. Obowiązujący teraz powszechny tryb ich wyłaniania daje im dużo poważniejszą legitymację niż ad hoc powołanym przedstawicielom załogi w arbitralnie określonym przez pracodawcę regulaminie. Tego rodzaju mechanizm zabezpiecza przed patologiami stosunków przemysłowych oraz konfliktami organizacyjnymi pomiędzy różnymi reprezentacjami pracowników. [/ramka]
[i]Masz pytanie, wyślij e-mail do autora [mail=t.zalewski@rp.pl]t.zalewski@rp.pl[/mail][/i]