Teraz większość firm planuje czas pracy na jeden, góra cztery miesiące, bo to standardowe okresy rozliczeniowe dla zatrudnionych w systemie podstawowym. Grafiki na ten czas ułożyć łatwo, ale wobec tak niestabilnego popytu na usługi, jaki mamy, trudno je realizować, bo w takich branżach jak usługowa nie zawsze jest praca.

[srodtytul]Będzie elastycznie[/srodtytul]

W niektórych miesiącach zatrudnieni nie robią nic, a w innych pracują ponad wymiar. Pakiet antykryzysowy ma temu zapobiec. Dopuszcza bowiem 12-miesięczne okresy rozliczeniowe i układane na ten czas co najmniej dwumiesięczne grafiki czasu pracy. Można planować je tak, by okresy dłuższej pracy były równoważone okresami pracy krótszej lub dniami wolnymi, ale to nie oznacza, że w niektórych miesiącach zatrudniony będzie pracował po dziesięć godzin dziennie, a w innych tylko sześć.

To jest niedozwolone, bo powoduje pracę w nadgodzinach dobowych, a dopuszczalne zasadniczo tylko w systemie równoważnym. W większości wypadków, gdy jest on podstawowy, praca będzie układana np. tak, że w miesiącach dobrej koniunktury dni pracy będzie sześć lub siedem w tygodniu, a w innych miesiącach, kiedy popyt na usługi maleje – np. tylko trzy. To są ogólne zasady, które muszą wynikać z układu zbiorowego pracy lub porozumienia ze związkami zawodowymi.

[srodtytul]Nie wszyscy zyskają[/srodtytul]

A co one oznaczają dla Kowalskiego? Jeżeli jest wynagradzany miesięcznie – niewiele, bo bez względu na liczbę przepracowanych godzin zawsze zarobi tyle samo. Gorzej, jeśli płacą mu od godziny, bo w miesiącach, w których pracy jest mniej, jego zarobki zmaleją, a pakiet gwarantuje tylko to, że nie spadną poniżej minimalnej płacy (1276 zł). I na tym koniec.

– To małe pocieszenie, a argument, że z końcem okresu rozliczeniowego wszystko się wyrówna, okaże się niesatysfakcjonujący, jeśli ktoś straci pracę, a poza stawką godzinową dostaje premię. Wtedy po przeliczeniu okresu rozliczeniowego za nieprzepracowany czas przysługuje wynagrodzenie jak za przestój, które z kolei dodatków premiowych nie obejmuje – tłumaczy Sławomir Paruch, wspólnik w kancelarii Sołtysiński, Kawecki & Szlęzak.

Piotr Wojciechowski, były dyrektor Głównego Inspektoratu Pracy, zastrzega zaś, że ryzyko nierównomiernych godzin pracy leży po obu stronach. – Może być i tak, że to pracownik odejdzie po sześciu miesiącach wzmożonej pracy. Wtedy to firma będzie stratna, bo zapłaci za przepracowany czas i nadgodziny. A tych przy dużej liczbie godzin nie unikniemy, bo wymiar trzeba wyliczyć na nowo dla skróconego okresu rozliczeniowego – przekonuje.

Arkadiusz Sobczyk z Kancelarii Sobczyk i Współpracownicy zwraca uwagę na inną jeszcze sytuację. – Nie ma pewności, że zaplanowana na drugie półrocze praca będzie szła w parze z liczbą zamówień. Co zrobić, jeżeli pod koniec okresu rozliczeniowego okaże się, że ktoś nie przepracował pełnego wymiaru? Moim zdaniem trzeba zapłacić, zgodnie z art. 81 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=9E9472A2CAE99CD58B08FB9FF3B48F27?id=76037]kodeksu pracy[/link], za gotowość do pracy, mimo że linia orzecznicza Sądu Najwyższego jest inna – tłumaczy.

Strata nie ominie też pracujących np. w wolną sobotę lub niedzielę. Dodatki za nadgodziny średniotygodniowe płaci się bowiem pod koniec okresu rozliczeniowego, co znaczy, że na zapłatę trzeba czekać aż rok. A co z normalnym wynagrodzeniem za taką pracę? Mimo że inspekcja pracy każe je płacić z bieżącą pensją, to niektórzy prawnicy sugerują poczekać do końca okresu rozliczeniowego. Strata może być zatem podwójna.

[ramka][b]Co mamy teraz[/b]

Przyjmuje się, że okres rozliczeniowy to następująca kolejno po sobie liczba tygodni lub miesięcy, na które pracodawca planuje czas pracy załogi, a następnie – po ich upływie – rozlicza faktycznie przepracowane godziny. Jeszcze dziś długość okresu rozliczeniowego jest zależna od systemu czasu pracy i co do zasady nie może przekroczyć:

- w systemie podstawowym – czterech miesięcy,

- w równoważnych systemach czasu – jednego miesiąca,

- w systemie pracy w ruchu ciągłym – czterech tygodni,

- w zadaniowym systemie czasu pracy – czterech miesięcy,

- w przerywanym systemie czasu – czterech miesięcy,

- w systemie weekendowym – jednego miesiąca,

- w systemie skróconego tygodnia pracy – jednego miesiąca.[/ramka]

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki [mail=m.gadomska@rp.pl]m.gadomska@rp.pl[/mail]