Partnerzy społeczni w Komisji Trójstronnej doszli do porozumienia, że w kodeksie pracy powinny być wprowadzone zmiany umożliwiające organizowanie ruchomego czasu pracy. Chodzi o to, by to pracodawca mógł w zależności od potrzeb klientów decydować, o której danego dnia załoga zaczyna pracę. Ministerstwo Pracy ma przygotować propozycje zmian w prawie.

W obowiązującym kodeksie pracy zaplanowanie pracownikowi ośmiu godzin pracy, jednego dnia od godziny 8, a następnego od godziny 7 powoduje przekroczenie normy dobowej. W ten sposób powstają nadgodziny. Wszystkiemu winne jest powiązanie pojęcia doby pracowniczej (rozumianej jako 24 kolejne godziny od rozpoczęcia pracy) z innymi przepisami kodeksu.

– Sama definicja doby jest dobra i służy nowoczesnemu sposobowi rozliczania czasu pracy opartemu na europejskim sposobie myślenia. Dopiero jej połączenie z pozostałościami kodeksu pracy z epoki wczesnego Gierka budzi sprzeciw pracodawców. Te pozostałości powodują, że w ciągu jednej doby pracowniczej zatrudniony nie może po raz drugi przyjść do pracy, nawet przy zachowaniu 11-godzinnej przerwy. Wynika to z pogierkowskiej definicji pracy w godzinach nadliczbowych rozumianej jako przekroczenie normy czasu pracy w danej dobie – mówi Witold Polkowski, ekspert Konfederacji Pracodawców Polskich.

Jego zdaniem zmianie powinna ulec nieprzystająca do dzisiejszych realiów definicja normy czasu pracy, a jeżeli się tego nie da zrobić z powodów społecznych, trzeba zrezygnować z pojęcia doby pracowniczej. Obie te normy prawne razem egzystować nie mogą.

Zmiany proponowane przez pracodawców nie budzą sprzeciwu związkowców. Często bowiem same załogi są zainteresowane ruchomym czasem pracy.

– Przepisy o nadgodzinach zrobią się bardziej przejrzyste, szczególnie dla małych pracodawców. Zwykły pracownik na tym nic nie zyskuje. Chodzi o to, że w momencie tworzenia obecnych przepisów o czasie pracy nie obowiązywała norma o prawie do dobowego i cotygodniowego wypoczynku. I pojęcie doby pracowniczej niejako służyło zabezpieczeniu prawa do dobowego wypoczynku. Po wdrożeniu przepisów wynikających z dyrektywy o czasie pracy taka dodatkowa ochrona tylko komplikuje prawo – mówi Barbara Surdykowska z działu eksperckiego NSZZ „Solidarność”.

Pracodawcy mają nadzieję, że po spełnieniu ich postulatów przestaną być karani przez PIP za naruszanie przepisów o czasie pracy

. Inspektorzy najczęściej zarzucają wprowadzającym ruchomy czas pracy planowanie jej w godzinach nadliczbowych i niewypłacanie należnych z tego tytułu dodatków. Zdaniem PIP pracodawca nie naraża się na odpowiedzialność za naruszanie przepisów o nadgodzinach tylko wtedy, gdy o ponownym rozpoczynaniu pracy w ciągu tej samej doby pracowniczej zadecydują sami pracownicy.

Uważam, że w kodeksie pracy powinna być zawarta definicja doby pracowniczej. Jeśli się z niej zrezygnuje, to pojawią się problemy interpretacyjne, jakie już występowały w przeszłości. Powstaną wątpliwości dotyczące czasu, w którym należy pracownikowi zapewnić dobowy odpoczynek. Pracodawcy mieliby wątpliwość, czy chodziło o dobę w rozumieniu kalendarzowym czy też o rozpoczynającą się i kończącą o 6 rano. Jestem zwolennikiem pozostawienia obecnej definicji z zagwarantowaniem dobowego 11-godzinnego odpoczynku, ale bez ograniczenia w postaci zakazu rozpoczynania pracy w czasie doby pracowniczej. Jeżeli ktoś odpoczął przez okres zagwarantowany przez prawo, powinien móc zaczynać ponownie pracę.