Obecnie w Polsce 40-godzinny tydzień pracy może zostać przedłużony przez pracodawcę tylko o osiem godzin w tygodniu bez zgody zatrudnionego. Przyjęcie nowelizacji dyrektywy unijnej o czasie pracy, nad którą pracuje Rada UE ds. Zatrudnienia, Polityki Społecznej, Zdrowia i Spraw Konsumenckich, umożliwi wydłużenie tygodnia pracy o ponad trzy dniówki. Wymagałoby to jednak indywidualnej zgody pracownika, którą w każdej chwili mógłby on cofnąć. Projekt nowelizacji unijnych przepisów zakłada także rozwiązania dopuszczające wydłużenie okresów wytężonej pracy nawet do kilku miesięcy.

– Podpisanie przez pracownika dobrowolnej klauzuli opt-out, nad którą zastanawia się obecnie Rada UE, pozwoliłoby na wydłużenie tygodniowego czasu pracy nawet o 25 godzin. – mówi Witold Polkowski, ekspert Konfederacji Pracodawców Polskich. – Pracownicy generalnie nadal mogliby pracować tyle samo czasu co teraz, czyli średnio 40 godzin w tygodniu. Zmieniłoby się tylko rozłożenie tego czasu w poszczególnych tygodniach.

Jeśli więc, w dużym uproszczeniu, ktoś w jednym tygodniu spędzi w pracy 65 godzin, w następnym mógłby pracować tylko przez 15. Pracodawcy zyskają w ten sposób możliwość korzystnego gospodarowania aktywnością zatrudnionych.

– Jesteśmy za jak najszybszym wprowadzeniem tych rozwiązań do naszego kodeksu pracy – dodaje Polkowski.

Obecnie tylko niektóre branże w Polsce (rolnictwo i hodowla, ochrona mienia i osób oraz instytucje kultury) mogą rozliczać czas pracy zatrudnionych w okresach półrocznych lub rocznych. Reszta może ustalić okresy rozliczeniowe trwające maksymalnie cztery miesiące. W tym czasie zgodnie z kodeksem pracy zatrudnieni powinni wypracować 40 godzin tygodniowo. Obecnie jednak firma może tak rozplanować pracę, by przykładowo w pierwszych tygodniach była ona intensywna i trwała 48 godzin, a w następnych uległa skróceniu do 32 godzin tygodniowo.

Pomysłów na zagospodarowanie tego czasu może być jednak znacznie więcej ze względu na zapotrzebowanie pracodawcy. Najlepszym przykładem mogą być lekarze, którzy już od początku tego roku mają prawo zawierać ze szpitalami klauzule opt-out, dzięki czemu mogą zostawać na dyżurach.

Przyjęcie rozwiązań proponowanych przez UE pozwoliłoby wszystkim firmom w razie spiętrzenia robót zatrzymać pracowników nawet na 13 godzin dziennie. Zdaniem ekspertów takie rozwiązania są najbardziej potrzebne w branży budowlanej, gdzie największe zapotrzebowanie na pracę jest od wiosny do jesieni. Zima zaś to dla niej martwy okres, w którym firmy pozbywają się budowlańców, by nie płacić im, kiedy nie ma dla nich żadnych zajęć.

Przedsiębiorcy, których produkcja jest uzależniona od pór roku, bardzo cierpią z powodu obecnych przepisów dotyczących rozliczania czasu pracy – zauważa Arkadiusz Sobczyk, adiunkt w Katedrze Prawa Pracy i Polityki Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, radca prawny. – Wbrew pozorom takie rozwiązania są korzystne dla pracowników. Spowodowałyby także poluzowanie – moim zdaniem zbyt sztywnych – przepisów, które odstraszają czasem zagranicznych pracodawców od naszego rynku.

– Jesteśmy przeciwni tym rozwiązaniom – mówi Andrzej Adamczyk, szef działu zagranicznego Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”.

Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej uspokaja, że nawet w razie zmiany dyrektywy Polska nie ma obowiązku wprowadzenia nowych rozwiązań do naszych przepisów

. Mało tego, resort nawet nie planuje rozszerzania zakresu stosowania klauzuli opt-out w Polsce i jej wprowadzania do kodeksu pracy.

Masz pytanie, wyślij e-mail do autora: m.rzemek@rp.pl

Jestem za takim rozwiązaniem. Nie widzę jednak za bardzo możliwości przyjęcia tych nowych przepisów w Polsce przed zmianą dyrektywy na szczeblu Unii Europejskiej. Trzeba pamiętać także o tym, by w razie wydłużania czasu pracy zachować ograniczenia maksymalnego czasu pracy na dobę w zależności od długości okresu rozliczeniowego. Trudno bowiem wyobrazić sobie sytuację, że zatrudnieni, którzy podpisali klauzulę opt-out, będą spędzali w pracy po 13 godzin na dobę przez kilka miesięcy.

Myślę, że sami pracodawcy powinni zdawać sobie sprawę z tego, że po ośmiu – dziewięciu godzinach pracy gwałtownie spada wydajność zatrudnionych.