Tak stwierdził Sąd Najwyższy 20 lutego 2007 r. (II PK 165/06).
W świetle tego wyroku nie jest podróżą służbową w rozumieniu art. 77 § 1 kodeksu pracy podjęcie wyjazdu służbowego, połączonego z wykonywaniem pracy, na podstawie porozumienia zawartego z pracodawcą. Zagraniczną podróżą służbową jest wykonywanie na polecenie firmy zadania służbowego poza stałym miejscem pracy, w terminie i w państwie określonym przez pracodawcę. Zdaniem Sądu Najwyższego polecenie odbycia podróży służbowej wydane przez pracodawcę jest więc konstytutywnym elementem pojęcia podróży służbowej.
W uzasadnieniu cytowanego wyroku SN podkreślił jednak, że z przepisów o podróżach służbowych nie wynika zakaz delegowania pracownika w celu wykonywania pracy poza stałym miejscem pracy, np. w innym kraju, które nie będzie podróżą służbową. Tak będzie np., gdy zatrudniony zawrze z przełożonym pisemne porozumienie, że zgadza się na oddelegowanie na kilka miesięcy do pracy w innym państwie (miejscowości).
Firma potrzebowała pilnie zastąpić piastującego stanowisko dyrektora oddziału w Korei. Rozpoczęła negocjacje z trzema najbardziej doświadczonymi pracownikami w Polce. Dwaj odmówili ze względów rodzinnych, a trzeci zgodził się na przeniesie do Korei na pięć miesięcy. Podpisał w tej sprawie z szefem porozumienie, gwarantując sobie podczas oddelegowania - oprócz ustalonego wynagrodzenia - zwrot kosztów dojazdu, bezpłatne mieszkanie i wyżywienie oraz służbowy samochód do dyspozycji na miejscu. Ponieważ dobrowolnie przystał na wyjazd, nie jest to podróż służbowa. Nie może więc żądać diet ani innych świadczeń wynikających z tego tytułu.
Przeniesienie służbowe pracownika do innej miejscowości na dłuższy czas może się wiązać się z tym, że stanie się ona miejscowością czasowego pobytu pracownika.
A wtedy wyjazd nie stanowi podróży służbowej i podwładnemu nie należą się diety - wynika z orzeczenia SN z 11 października 2005 r. (I PK 67/05). Sąd zinterpretował §4 ust. 3 pkt 1 rozporządzenia z 19 grudnia 2002 r. dotyczącego krajowych podróży służbowych (DzU z 2002 r. nr 236, poz. 1990 ze zm.). Zgodnie z tym przepisem dieta nie przysługuje za czas delegowania do miejscowości pobytu stałego lub czasowego pracownika. Zdaniem sądu terminy te należy czytać według prawa administracyjnego, a konkretnie ustawy o ewidencji ludności.
Pobytem czasowym zgodnie z art. 7 ust. 1 ustawy z 10 kwietnia 1974 r. o ewidencji ludności i dowodach osobistych (DzU z 2001 r. nr 87, poz. 960 ze zm.) jest przebywanie w innej miejscowości pod oznaczonym adresem bez zamiaru zmiany miejsca pobytu stałego.
Firma nie musi zatem płacić diet wysłanemu do pracy w innej miejscowości, jeśli będzie to miejsce jego czasowego pobytu. A do tego niewiele potrzeba. Wystarczy bowiem pobyt w innej miejscowości pod oznaczonym adresem bez zamiaru zmiany miejsca pobytu stałego. Co ważne, nie ma znaczenia dopełnienie lub niedopełnienie obowiązku meldunkowego.
Kierownik wyznaczył handlowcowi medycznemu zamieszkałemu i pracującemu na co dzień w Katowicach nowy teren pracy. Ma się zająć klientami z obszaru województwa łódzkiego. Na czas przeniesienia firma wynajęła mu mieszkanie w Łodzi. Miasto to stanie się zatem miejscem czasowego pobytu zatrudnionego. Pracodawca nie musi mu płacić diet za wykonywanie pracy w tej miejscowości.
W tej sytuacji, zdaniem Sądu Najwyższego, mogło dodatkowo dojść do zmiany miejsca wykonywania pracy w drodze czynności konkludentnych. Zgodnie bowiem z przepisami prawa cywilnego wola osoby dokonującej czynności prawnej może być wyrażona przez jakiekolwiek jej zachowanie, które ujawnia ją w sposób dostateczny (art. 60 k.c.). To również w znaczny sposób wpłynie na rozliczanie podróży służbowych.
Pracownik mieszkający w Szczecinie został delegowany do pracy w charakterze przedstawiciela handlowego do Gdańska, gdzie mieszkał w firmowym mieszkaniu. Wykonując swoje zadania służbowe, wyjeżdżał do Tczewa, Malborka, Gdyni i innych miast w województwie pomorskim. Przyjmując, że doszło do zmiany miejsca pracy, był on w podróży służbowej tylko wówczas, kiedy wykonywał pracę poza obszarem Gdańska. I tylko wtedy ma prawo do diet.
Autor jest asystentem sędziego w Izbie Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego