Okresy wypowiedzenia stałego zatrudnienia wynoszą dwa tygodnie dla zatrudnionego w zakładzie poniżej sześciu miesięcy, miesiąc - przy stażu od sześciu miesięcy do trzech lat, oraz trzy miesiące -przy stażu powyżej trzech lat. Kodeks pracy dopuszcza skrócenie wypowiedzenia maksymalnie do miesiąca w razie redukcji z powodów ekonomicznych albo bankructwa firmy. Zależy to jednak od dobrej woli szefa, który wcale nie musi uwzględnić wniosku pracownika.
Czasami pracodawcy wprowadzają w regulacjach wewnętrznych korzystniejsze zasady szybszego rozwiązywania stosunku pracy. Tak zrobiła m.in. kolejowa spółka turystyczna powstała w trakcie prywatyzacji Polskich Kolei Państwowych. Zgodnie z obowiązującym w niej układzie zbiorowym tracącym posady z przyczyn ekonomicznych o stażu przynajmniej 10 lat przysługiwało czteromiesięczne wymówienie, a po przepracowaniu 15 lat - sześciomiesięczne.
Pracodawca miał ponadto obowiązek skrócenia wypowiedzenia na wniosek zainteresowanego co najmniej do wymiarów określonych w kodeksie pracy. Kierownik odmówił jednak tego dwóm bufetowym z dworcowych restauracji, którym wymówił w listopadzie 2003 r. Sytuacja była szczególnie konfliktowa, bo z powodu późniejszego rozstania kobiety traciły po 30 tys. zł.
Takie właśnie odprawy dostałyby sprzedawczynie, gdyby ich zatrudnienie ustało z końcem 2003 r. Tak wynika z art.48 -50 ustawy z 8 września 2000 r. o komercjalizacji, restrukturyzacji i prywatyzacji przedsiębiorstwa państwowego Polskie Koleje Państwowe (DzU nr 84, poz. 948 ze zm.).
Przyznawał on wysokie jednorazowe świadczenia zwolnionym w trakcie restrukturyzacji PKP najpóźniej 31 grudnia 2003 r., jeśli nie mieli jeszcze prawa do emerytury, urlopu kolejowego lub świadczenia przedemerytalnego. Gdy mieszkali w powiecie o stopie bezrobocia wyższej od średniej krajowej, należało się im po 30 tys. zł, pozostałym - po 20 tys. zł. Skoro jednak spółka odmówiła, pieniądze przepadły. Kobiety pracowały jeszcze do końca lutego, mimo że lokale gastronomiczne przejął obcy biznesmen.
Sądy pierwszej i drugiej instancji uznały postępowanie spółki za delikt naruszający zasady współżycia społecznego, uczciwego działania, dobrych obyczajów, przyzwoitości oraz lojalności wobec personelu. Stwierdziły, że miała obowiązek skrócenia wypowiedzeń bardziej niż tylko do wymiarów kodeksowych. Skoro tego nie zrobiła, pracownice poniosły straty po 30 tys. zł. Takie właśnie odszkodowania im przyznały.
Sąd Najwyższy orzekł inaczej. Jego zdaniem skrócenie wypowiedzeń w tej sytuacji było dobrą wolą firmy, a nie jej obowiązkiem. Wybierając w granicach prawa między dobrem własnym a pracownika, wolno zatem zastosować rozwiązanie mniej kosztowne. Inaczej by było, gdyby zakład celowo opóźniał moment wręczenia wymówienia. Wtedy mogłoby wchodzić w grę nadużycie prawa.
Sąd Najwyższy uchylił niekorzystne dla przedsiębiorcy werdykty i zwrócił sprawę do sądu okręgowego (sygn. I PK 99/06).