Zasada swobody umów gwarantuje, że można dowolnie ustalić warunki kontraktów. Jeśli jednak mają one na celu obejście przepisów o składkach czy podatkach, trzeba się liczyć z tym, że urzędnicy je zakwestionują. Przekonał się o tym przedsiębiorca, który przegrał w środę przed Naczelnym Sądem Administracyjnym spór z Narodowym Funduszem Zdrowia o ubezpieczenie zdrowotne.

Kurs prawa jazdy

Kłopoty skarżącego zaczęły się po tym, gdy urzędnicy ZUS wystąpili do wojewódzkiego oddziału NFZ o wydanie decyzji stwierdzającej objęcie obowiązkiem ubezpieczenia zdrowotnego z tytułu wykonywania umowy-zlecenia. Chodziło o jednego z egzaminatorów prawa jazdy, z którym skarżący prowadzący szkołę nauki jazdy zawarł siedem umów. Ich przedmiotem było przeegzaminowanie kandydatów na kierowców kat. B oraz sporządzenie wymaganej dokumentacji, w której zawarta będzie pisemna ocena kandydata. Zdaniem urzędników ZUS umowy o przeprowadzenie egzaminu wewnętrznego były integralną częścią szkolenia kandydata na kierowcę. Nie były to umowy o dzieło, ale zlecenia, co rodziło obowiązek ubezpieczeń społecznych i ubezpieczenia zdrowotnego.

Przedsiębiorca-płatnik nie zgadzał się z taką oceną. Wyjaśnił, że z instruktorami nauki jazdy zawierał nieodpłatne umowy-zlecenia, a odrębnie umowy o dzieło na przeprowadzenie egzaminu wewnętrznego. Jego zdaniem rodzaj wykonywanych zadań jest charakterystyczny dla umowy o dzieło. Dziełem miał być pozytywny wynik egzaminu wewnętrznego, od którego uzależniono wypłatę wynagrodzenia.

Ta argumentacja nie przekonała Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. W jego ocenie organy prawidłowo określiły charakter spornych kontraktów jako umów-zleceń. WSA przypomniał, że istotą umowy o dzieło jest osiągnięcie określonego, zindywidualizowanego rezultatu w postaci materialnej lub niematerialnej.

Zlecenie to umowa starannego działania, w której rezultat może być przedmiotem starań, lecz nie daje się z góry przewidzieć. Często nie sposób określić, w jakim stopniu zostanie osiągnięty. W tej spornej umowie rezultatem według skarżącego jest zdanie praktycznego egzaminu wewnętrznego na prawo jazdy, który jest konieczny do uzyskania zaświadczenia o ukończeniu kursu. Zdaniem WSA oznacza to, że przedmiotem umowy był ciąg określonych czynności starannego działania zmierzających do osiągnięcia skutku w postaci zdania praktycznego egzaminu wewnętrznego na prawo jazdy, czyli nie było tu rezultatu.

Charakter kontraktu

Ostatecznie stanowisko niekorzystne dla skarżącego potwierdził NSA. Także w jego ocenie sporne kontrakty były umowami–zleceniami, które podlegały składkom. Jak tłumaczył sędzia NSA Stanisław Gronowski, w spornym przypadku trudno powiedzieć, że mamy do czynienia z oryginalnym dziełem.

Wyrok jest prawomocny.

sygnatura akt: II GSK 2365/14

Opinia

Andrzej Radzisław, radca prawny z kancelarii LexConsulting

Podejście do umów o dzieło i zlecenia zmieniło się w ostatnich latach. Wynika to z orzecznictwa, które prezentuje bardziej restrykcyjne poglądy. Nie ma to związku ze zmianą przepisów, bo kodeks cywilny w części dotyczącej umów o dzieło i zlecenia nie był nowelizowany. Sądy pracy zaczęły patrzeć na nie pod kątem płacenia składek i umyka im cały aspekt cywilny. Sądy powszechne, w tym Sąd Najwyższy, również idą w kierunku ograniczania możliwości uznania za umowę o dzieło kontraktu, który nie zakłada rezultatu o pewnym charakterze. Sądy kładą na to nacisk i uznają np., że pewnym rezultatem świadczącym o umowie o dzieło nie może być m.in. podniesienie wiedzy uczestników kursu. Podejście się zmieniło, nie dziwi więc też rozstrzygnięcie NSA. I trzeba o tym pamiętać.