Przedsiębiorcy stosujący umowy o dzieło nie mogą już być niczego pewni. Granica między kontraktem objętym obowiązkiem zapłaty składek ZUS ?a umową wolną od tego obciążenia jest często trudna do ustalenia. Tymczasem zarówno ZUS, jak i sądy coraz śmielej kwestionują dzieła i każą je oskładkować jako zlecenia.
W jednym z ostatnich wyroków Sąd Najwyższy stwierdził nawet, że składki należy odprowadzić od zarobków sędziego, który za zgodą przełożonych wykładał prawo aplikantom radcowskim. ZUS uznał, że takie szkolenia to nie sztuka, ale świadczenie usług (uchwała SN z 9 lipca 2014 r., I UZP 1/14).
Jeszcze dalej sędziowie SN poszli przy okazji rozstrzygania sporu między ZUS a firmą zatrudniającą tłumaczy. Wydawałoby się, że co jak co, ale przekład tekstu w obcym języku, dający konkretny efekt w postaci tłumaczenia, jest klasycznym dziełem. Jednak kontrolerzy ZUS, a za nimi sądy, zakwestionowali inny element umowy łączącej tłumaczy z przedsiębiorcą. Poszło o liczbę tych tłumaczeń. Zdaniem SN (wyrok ?z 6 kwietnia 2011 r., II UK 315/10) długookresowe zatrudnienie polegające na powtarzalnym wykonywaniu tłumaczeń dokumentów związanych z bieżącą działalnością firmy za stałą (miesięczną) pensją to oskładkowane świadczenie usług.
Bardzo popularne jeszcze kilka lat temu umowy o dzieło stają się więc wyjątkowymi kontraktami, które można stosować wyłącznie przy jednorazowych zajęciach. Ale ?i wtedy trzeba uważać. Przedsiębiorca, który umówi się z wykonawcą dzieła na skoszenie trawnika i przystrzyżenie żywopłotu, musi od tego zapłacić składki, choć jest to jednorazowa akcja. Zdaniem sądu apelacyjnego w Białymstoku (wyrok z 6 marca, III AUa 898/13) nie powstaje tu nic nowego. Koszenie trawnika to czynność cykliczna. Przy właściwym jego pielęgnowaniu konieczne jest jego ponawianie co tydzień lub dwa. Trudno mówić, że po skoszeniu trawnika powstaje coś trwałego, dającego się wyodrębnić. Jak z tego wynika, dzieło można zawrzeć np. z architektem krajobrazu czy ogrodnikiem, który całkowicie zmieni ogród, posadzi nowe drzewa i pozbędzie się niepotrzebnych roślin.
Nic natomiast nie stoi na przeszkodzie, aby dzieło zawrzeć z mechanikiem, który po godzinach usunie usterkę w samochodzie przedsiębiorcy. Taka umowa nie może jednak przewidywać np. stawki godzinowej za czas naprawy. Liczy się bowiem efekt, a nie poczynione nakłady.
Wszystko wskazuje na to, że SN ma już ustaloną linię orzeczniczą. W jej myśl umowa o dzieło jest wyjątkiem, a reszta kontraktów cywilnoprawnych zawieranych z osobami fizycznymi to oskładkowane świadczenie usług. Ciągle jednak zdarzają się wyroki sądów powszechnych, które na nowo stawiają pod znakiem zapytania granicę między kontraktem ze składką na ZUS i bez niej.
Przykładem takiego wyroku może być orzeczenie sądu okręgowego w Szczecinie, który zajął się decyzją ZUS dotyczącą umowy stoczniowca. Miał on wykonać m.in. usztywnienia grodzi w kadłubie statku. ZUS stwierdził, że to usługi, a nie dzieło, i nałożył składki. Sąd w wyroku z 2 lipca 2014 r. (VI U 902/14) zmienił tę decyzję. Okazało się, że przy zawieraniu kolejnych umów stoczniowiec składał oświadczenie, że nie jest nigdzie zatrudniony na podstawie umowy o pracę, nie jest studentem, emerytem, rencistą, nie pozostaje w rejestrze bezrobotnych, a mimo to nie wnosi o objęcie go ubezpieczeniem społecznym (ani obowiązkowym, ani dobrowolnym). Sąd stwierdził więc, że godząc się na zawarcie umowy o dzieło, był zorientowany, że nie korzysta z ubezpieczeń społecznych. Forma zatrudnienia cywilnoprawnego była więc zgodna z wolą obu stron. Ten wyrok nie jest jednak prawomocny.